Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Szkic znajduje się w wydanym w roku 1963 tomiku “Półmrok ludzkiego świata". Była to pierwsza jego książka. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Zwłaszcza jej część druga (“Szukanie prawdy"). Byłem zdumiony i zachwycony, spotkałem człowieka, który szuka prawdy. Nie widziałem też, by ktoś tak jak on odczytywał Biblię. Potem spotkałem Zygmunta z krwi i kości. Wprawdzie formalnie już nie pracował w “Tygodniku", ale dość często przyjeżdżał do Krakowa, stale pisał do nas i należał do grona tych, których osobowości tworzyły kształt pisma w latach 60.
Był człowiekiem nieobojętnym. Cokolwiek robił, mówił, myślał, było naznaczone pasją. Zakochany w antyku greckim i rzymskim (kiedyś dał się zamknąć na Forum Romanum, by przeżyć tam samotnie noc), odczytywał to, co się działo dookoła, w świetle mądrości starożytnej przesyconej światłem wiary chrześcijańskiej. Jego temperament, starożytna mądrość, chrześcijaństwo - to była mieszanka wybuchowa. Kiedyś np. uznał, że napisałem coś niesprawiedliwie o jego ukochanych Włochach. Boże, jaką on mi wtedy zrobił awanturę... Po burzach jednak wracała pogoda.
Lubiłem spotkania z Zygmuntem, rozmowy z nim, nigdy o byle czym, nigdy byle jakie. Miałem wrażenie, że się porusza w innych szybkościach niż otoczenie. Żył w świecie swoich fascynacji, obecny-nieobecny, a jednocześnie niesłychanie pracowity, ślęczący osobiście nad korektami swoich książek, aż do korekty ostatniej. Pracował 16 godzin na dobę. Tym kiedyś tłumaczył luki w swojej znajomości współczesnej literatury. Podejrzewam, że on po prostu nie chciał jej czytać. Szkoda mu było czasu. Ale “Tygodnik" czytał. Dobrze było wiedzieć, że jest, że śledzi, co robimy, dobrze było widzieć, jak się czasem wścieka. Nawet w tej jego furii - czasem zaskakującej i niezrozumiałej - była chyba miłość do pisma, w którym swą drogę pisarską rozpoczynał.
Ostatnimi laty rzadkie spotkania z Zygmuntem wynagradzały coraz nowe, wspaniałe jego książki, w których wciąż “znajdowaliśmy człowieka". Sygnały, że pisze, więc jest...