Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ale Gerhard Schröder, były szef Partii Socjaldemokratycznej (SPD), nie przestał być politykiem. Od początku rosyjskiej inwazji na Gruzję zachowuje się jak kremlowski lobbysta. W wywiadzie dla wpływowego niemieckiego tygodnika "Der Spiegel" powiedział właśnie, że Rosja "nie stanowi w żadnym wypadku zagrożenia", i dodał: "To, jak Zachód odbiera Rosję, ma bardzo niewiele wspólnego z rzeczywistością". Wbrew wszelkim faktom utrzymuje, że Rosja "nie prowadzi polityki zaborczej" w Gruzji.
Swymi skandalicznymi opiniami Schröder sprowokował ciężką krytykę - ale wyłącznie ze strony polityków CDU. Socjaldemokracja i wszyscy inni po lewej stronie sceny politycznej siedzą cicho. Nie sposób w Niemczech usłyszeć ani słowa krytyki wobec brutalnego zachowania Rosji ze strony skądinąd wygadanej lewicowej inteligencji.
We Francji przynajmniej dwóch filozofów, Glucksmann i Lévy, opublikowało emocjonalną odezwę przeciwko rosyjskiej niegodziwości w tym tak zwanym "wyzwalaniu". W Niemczech wszyscy Grassowie i Joschki Fischery udają niemych - jak zwykle, gdy mowa o Rosji i wschodnioeuropejskich ruchach wolnościowych. Jak w roku 1968 podczas Praskiej Wiosny, jak w roku 1981 podczas polskiej Solidarności.
Jakież to haniebne obchody czterdziestej rocznicy inwazji Moskwy na Czechosłowację.