Liczby oskarżają Izrael

Można się tylko cieszyć, że Konstanty Gebert przyznał wreszcie, iż Strefa Gazy znajduje się w stanie katastrofy humanitarnej.

23.08.2011

Czyta się kilka minut

Polemizując z moim tekstem o sytuacji w Strefie Gazy, Konstanty Gebert przywołuje statystyki, które mają podważyć informacje podane przeze mnie. Tyle że statystyki podane przez Geberta wcale nie podważają tych przywołanych przeze mnie. Zaczerpnąłem swoje z rocznych raportów ONZ za 2010 r., zaś Gebert swoje z cząstkowych danych ONZ z lipca br. Oba źródła mówią o tej samej Gazie. Nic zatem dziwnego, że liczba Palestyńczyków, którzy są uzależnieni od pomocy humanitarnej, niemal się pokrywa (75-80 proc.), a różnica w liczbie bezrobotnych (40-31 proc.) jest łatwa do wyjaśnienia czynnikami sezonowymi: zwiększenie zatrudnienia w rolnictwie i miniboom budowlany po zgodzie (wymuszonej zresztą przez "Flotyllę Wolności II") na ograniczony wwóz materiałów budowlanych do Gazy. Sezonowe wahnięcia w statystykach znamy też z polskiej gospodarki, m.in. dlatego poważne wyliczenia stopy bezrobocia robi się na koniec roku.

Tak samo jest ze wskaźnikami biedy i niedożywienia. Ale nawet jeśli przyjmiemy wielkości najniższe - 30 proc. niedożywionych (u mnie) i 38 proc. żyjących w nędzy (u Geberta) - obraz i tak będzie przerażający. Najbardziej przerażające jest zaś to, że cierpienia Gazy są konsekwencją barbarzyńskiego wyroku, wydanego na półtora miliona ludzi przez rząd izraelski. Dlatego twierdzenie, że sankcje nałożono na Hamas, a nie na ludność Gazy, zakrawa na ponury żart. Podobnie jak porównanie ich z sankcjami UE wobec Austrii po zwycięstwie wyborczym Haidera. Czyżby Wiedeń został zablokowany i zbombardowany bombami z białym fosforem, a deputowani partii Haidera wtrąceni do więzienia?

Wygląda na to, że Gebert żyje w jakiejś innej rzeczywistości.

Dotyczy to też faktycznego uznania Izraela przez Hamas. Aby temu zaprzeczyć i postawić na swoim, Gebert przemilcza oficjalne deklaracje złożone w tej kwestii przez szefa Hamasu Chaleda Meszala ("Palestine Monitor" z 1 sierpnia 2009 r.) czy szefa parlamentu Autonomii (i członka Hamasu) Aziza Dwaika ("Jerusalem Post" z 21 stycznia 2010 r.).

Natomiast przykładem myślenia życzeniowego jest twierdzenie, jakoby z 1400 Palestyńczyków zabitych podczas izraelskiej akcji "Płynny Ołów" 750-850 było bojownikami. Mniejsza o to, że dane ONZ i organizacji praw człowieka mówią jasno, iż większość zabitych (70-80 proc.) była cywilami. Mniejsza, że wypowiedź szefa MSZ w Gazie Fathi Hamadiego, na którą Gebert się powołuje, nie została opublikowana 8 listopada, lecz 1 listopada (to akurat drobiazg); ważniejsze, że jego słowa zdementowano trzy dni później. Jeszcze ważniejsze, że Hamadi mówił o 350-450 bojownikach i 250 policjantach. Tych ostatnich zaś, jak Gebert dobrze wie, nie zaliczamy do formacji zbrojnych (większość zabitych policjantów pracowała w drogówce i zginęli pierwszego dnia, zmasakrowani podczas uroczystego składania przysięgi na jednym z placów Gazy). Jak Gebert doliczył się swoich 750-850, pozostaje tajemnicą kreatywnych rachunków. Tym bardziej że nawet wrzucenie do jednego worka liczby bojowników i policjantów, podanych przez Hamadiego, daje wynik znacznie niższy (600-700) niż podany przez niego.

Kreatywność nie opuszcza Geberta, gdy pisze o rzekomym uznaniu państwa palestyńskiego przez Izrael po 1999 r. Zapewne w ramach owego uznania rząd izraelski wyburzył w tym tylko roku już 300 domów palestyńskich, wydał zgodę na budowę 930 mieszkań dla nielegalnych osadników izraelskich w okupowanej Jerozolimie Wschodniej i zabił dziesiątki osób. Poza nieustającą czystką etniczną, oryginalną formą uznania są też pewnie zapewnienia premiera Netanjahu, że nie ma powrotu do granic z 1967 r. A do jakich jest? Do żadnych - bo jak pokazuje minione 40 lat okupacji i kolonizacji, apetyt terytorialny Izraela jest nienasycony.

PRZEMYSŁAW WIELGOSZ jest redaktorem naczelnym polskiej edycji miesięcznika "Le Monde Diplomatique".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2011