Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Myślę również że i telewizyjne doniesienia o polskich ratownikach czy relacje dziennikarzy nie były przyjmowane ani obojętnie ani tym bardziej “z irytacją", jak pisze Ewa. Co najwyżej z rodzajem etycznej niewygody, bo czyż jesteśmy winni, że u nas nie dygoce ziemia, a fale oceanu występują z brzegów tysiące kilometrów od nas?
Trochę gorzej było tu i tam z okazji Wielkiej Orkiestry Owsiaka. Smutno słuchało się głosów słuchaczy tak bardzo religijnego radia, którzy powtarzali nieprawdy (“zabiera sobie", “zarabia na procentach na własnym koncie", “nie rozlicza się" itd. itp.). Może czynili tak po prostu z niewiedzy, ale czemu nie doczekiwali się sprostowania albo przynajmniej pytań o udowodnienie zarzutów ze strony dyżurnego w studiu? Jeden z naszych czytelników nadesłał z kolei wycinek pisma wydawanego przez wydział duszpasterstwa jednej z kurii. Tytuł ma bardzo piękny: “Czas Miłosierdzia" ale w tym właśnie numerze zamieszczono tam ostry atak na całą akcję Owsiaka (tytuł “Znów załomocze orkiestra"). Autor (ksiądz podpisany imieniem i nazwiskiem) pyta siebie, ilu też proboszczów “zdobędzie się na odwagę i zdecydowanie zabroni młodym aktywistom kwestowania" przed kościołami, gdzie tłumnie przychodzą i “naciągają wiernych". A przecież KAI doniosła o mądrej postawie duszpasterzy Przystanku Jezus wrzucających datki do puszek owsiakowych i cytowała głosy polskich hierarchów przypominających czym jest solidarność w pomocy bliźnim. Proszę księdza, czy nie lepiej było pisząc pamiętać o chorych dzieciach, dla których przybędzie aparatury w szpitalach, a także o dobrej woli i bezinteresowności nawet tych niesympatycznych księdzu i podobno hałaśliwych młodych ludzi wystających z puszkami na lodowatych ulicach Polski?
Żeby jednak zrównoważyć niewesoły meldunek, wspomnę o innej poczcie: regularnie przysyłane mi parafialne pisemko z Kochłowic śląskich, “Logos", przyniosło w Bożonarodzeniowym numerze formularz zgłoszenia do “adopcji serca". To akcja bardzo szeroka w Kościele, wspierana także w Polsce, w której bierze się - na serio i na długo - udział w opiece nad dzieckiem z Afryki, regularnie wspierając a także utrzymując kontakt i mając prawo do wiadomości o nim. Od dawna lubię Logos, gazetkę naprawdę budującą wspólnotę parafialną, nie tylko przy pomocy wiadomości, ale i zaproszeń do pomocy. Jest pewnie takich o wiele więcej niż głosów “miłosierdzia".
Moja wierna czytelniczka z Dolnego Śląska, Pani Teresa W. (wierna, bo czytująca systematycznie, ale wymagająca i nieraz nieufna) zarzuciła mi ostatnio nadmierną i krzywdzącą nieufność do opozycji budzącej nadzieję i otrzymującej rosnące poparcie (felieton “Diagnozy czy wróżby"). Czego niby chcę więcej? Czemu się wybrzydzam na zasłużone sukcesy? Odpowiadam chętnie: nie chciałabym zaniżać poprzeczki nawet ludziom czy grupom najbardziej sympatycznym i bliskim sercu. Sympatię wyrażaną w sondażach zyskuje się często z powodów dość powierzchownych albo ulotnych - o czym pisałam. Myślę że wezwanie, by uparcie sprawdzać dorobek, pytać o kompetencje, egzaminować z konkretu to nie jest krzywda, tylko umacnianie ewentualnej legitymacji, którą komuś podpiszemy. Przecież w piętnastoleciu, które nam “stuknie" 4 czerwca br. doświadczeń dotkliwych w tej mierze - zawodów i rozczarowań - mieliśmy aż nadto.