Lekcje prehistoryczne

Wspominając powstawanie - równo sześćdziesiąt lat temu - miesięcznika "Znak (w "Tygodniku obchody za tydzień), na nowo sobie uprzytamniam, jak inny był wtedy świat dokoła garstki młodych ludzi, którzy, ocaleni z wojny, postanowili służyć Kościołowi pracą myśli i ducha.

14.06.2006

Czyta się kilka minut

Nie było wtedy nie tylko przyjaznej telewizji i sztuczek "pijaru", nadających rozgłos dokładnie i od razu wtedy, kiedy zostanie to uznane za potrzebne. Ani władzy, która patrzy przychylnie, bądź nawet wspiera i nagradza, współbrzmiąc przynajmniej z tymi hasłami i szyldami, które sama podziela. Nie było także - poza wyjątkami - tradycji katolicyzmu mędrców i myślicieli, a hasło "prasa katolicka" kojarzyło się tylko z najbardziej popularnymi pisemkami dewocyjnymi i antysemityzmem "Małego Dziennika" (któż tak naprawdę znał przedwojenne "Verbum" z Lasek czy "Kulturę" poznańską?). Polski Kościół zaś nie tylko nie miał jeszcze swojego Papieża, ale, zdruzgotany prześladowaniem, musiał także zmagać się z żalem wiernych o milczenie płynące z Watykanu i w czasie lat wojny, i zaraz po wojnie, wśród zawirowań o administrację kościelną zachodnich terenów. To zaś, co wzbierało nową czarną perspektywą dla wszelkiej duchowej wolności, właśnie zaczynało przekraczać progi.

To właśnie wtedy, rok po "Tygodniku", zaczęły się ukazywać w szarych zeszytach "Znaku" kolejne obszerne teksty, które dla nas, wchodzących w dorosłe życie studentów, stawały się etapami formacji. Zapamiętywaliśmy w całości lekcje Stanisława Stommy ("Na czym polega burżujstwo?"), Stefana Swieżawskiego ("ABC tomizmu"), Antoniego Gołubiewa ("Dlaczego jestem katolikiem"), pasterskich listów kardynała Paryża, podejmującego wyzwanie nowego pogaństwa w swoim kraju, lekcje transponowanego na teraźniejszość odczytywania historii przez Hannę Malewską. Każdy z pamiętających owo "wtedy" dorzuciłby tu swoje nazwiska i tytuły.

Była jednak w tym wszystkim jedna jeszcze lekcja, nadrzędna i najważniejsza. Lekcja z morałem, który brzmiał: Panu Bogu służy się nie dla nagrody w postaci sukcesu, Kościół jest naszym Kościołem także wtedy, gdy słaby, chory albo boli, a światopogląd niewiele jest wart, jeśli nic nie kosztuje.

I tak może być przez całe życie, ale nie ma to żadnego znaczenia.

Dla wielu ludzi mojej generacji jest to lekcja prehistoryczna do dziś aktualna.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2006