Legenda o Józefie Stalinie, szewcu z Rabki

Zanim został Józefem Stalinem, miał pisać o zgodę do samej Moskwy. Kim był jedyny w Polsce człowiek noszący takie samo imię i nazwisko jak dyktator z Kremla?

01.04.2023

Czyta się kilka minut

Rabka, 1933 r.  / NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE
Rabka, 1933 r. / NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE

Wyobraźmy sobie taki oto dialog, 80 lat temu:

– Imię ojca?

– Józef.

– Nazwisko?

– Stalin.

Konsternacja. A potem – zależy od tego, kto pyta. Reakcje bywają różne: śmiech, pukanie się w czoło albo grymas niedowierzania. Można też zarobić fangę w nos, kulkę w plecy albo kilka tygodni aresztu za robienie sobie kpin z „ludowego” państwa.

Niemieccy oficerowie podczas okupacji śmiali się, że Stalin robi im buty, i chętnie odwiedzali jego warsztat szewski. Mieścił się w oficynie, w rozpadającym się drewniaku nazywanym „Edwardówką” przy ulicy Kolejowej w Rabce, gdzie rabczański Józef Stalin jednocześnie pracował i mieszkał wraz z rodziną. Domek z warsztatem – oddzielonym zasłoną od izby mieszkalnej – stał prawie naprzeciwko starego kościoła, przerobionego na muzeum, co też Niemcom mogło wydawać się zabawne.

Najmłodszy z czterech synów rabczańskiego Józefa Stalina – też szewc, imieniem Julian – miał dość żartów, pytań, dociekań. Po II wojnie światowej zrobił to samo, co ojciec po Wielkiej Wojnie – zmienił nazwisko (nie zmienił jednak zawodu).

Nazwisko

Zanim szewc z Zaborni – to część Rabki, jego rodzinna rola – został Józefem Stalinem, był Józefem Płoszczycą.

Nie wiadomo dokładnie, kiedy się urodził – najpewniej w okolicy przełomu wieków. Wiadomo za to, że podczas I wojny światowej służył w armii austriackiej i dosłużył się tam stopnia podoficera.

W lokalnej gwarze płoszczyca to pluskwa. Gdy Józefa zmęczyły słyszane od małego docinki i mógł już sam decydować o sobie, znalazł nazwisko, które mu się spodobało, i poszedł – do starostwa w Nowym Targu, już w niepodległej Polsce – aby poprosić o zmianę. Wybór wydał się urzędnikom zbyt arystokratyczny jak na szewskiego biedaka. Za kolejnym razem wyszukał więc w gazecie nazwisko krótkie, proste i w Rabce niespotykane. Zatwierdzono je bez zastrzeżeń.

Zmiana obrosła później legendą. Według jednej z wersji, negowanej później przez krewnych, Józef miał pisać o zgodę na zmianę nazwiska do Moskwy, do samego Stalina.

– Na pewno do Moskwy nie pisał – mówi dziś Dariusz, prawnuk Józefa, który sam nie miał co prawda okazji go poznać, ale taką informację przekazał mu ojciec.

Wersja o korespondencji z kremlowskim przywódcą brzmiała w Rabce wiarygodnie, bo tamtejszy Józef Stalin jako jeden z nielicznych w mieścinie miał wyraźnie lewicowe sympatie. Pobrzmiewają w nazwie jego pracowni obuwia: Postęp.

Aleksander Ziemny, szkolny kolega syna Józefa Stalina, w rabczańskich wspomnieniach z dzieciństwa pisze, że szewc co roku wędrował w pochodach pierwszomajowych. Potem lądował w areszcie gminnym.

Czy był komunistą? Ruch komunistyczny był w międzywojennej Polsce od roku 1919 nielegalny – Komunistyczna Partia Polski była de facto bolszewicką, a potem sowiecką agenturą.

Według rodzinnej wersji Józef nie był komunistą, lecz socjalistą, zwolennikiem Polskiej Partii Socjalistycznej – ugrupowania legalnego, łączącego walkę o niepodległość z walką o społeczną sprawiedliwość, z którego wyrósł wszak sam Józef Piłsudski. Ale, jak głosi legenda, lokalni urzędnicy mogli nie odróżnić go od bolszewika, zwłaszcza że i tak był egzotycznym zjawiskiem w Rabce. „Władza wolała mieć jawnego Józefa Stalina (z posmakiem groteski) od konspirującego wichrzyciela” – twierdzi Ziemny.

Rozmowa

Wobec Niemców w Rabce podczas okupacji strugał podobno szaleńca, którego dopadła mania wielkości. Nadal funkcjonował jako Józef Stalin. W końcu Wissarion Dżugaszwili, ojciec sowieckiego dyktatora Józefa Stalina, też był szewcem.

Zbyszko Nowak, wnuk rabczańskiego restauratora, tak pisze o scenie, której był wtedy świadkiem: „W roku 1940, pewnego dnia, udałem się do pracowni Stalina, aby odebrać naprawione buty. W warsztacie zastałem jakiegoś oficera gestapo, któremu Stalin robił buty oficerskie. Stalin znał język niemiecki i byłem świadkiem ciekawej rozmowy między nimi. Oficer niemiecki zwracał się do niego z przekąsem, przez »Herr Stalin«, przeciągając wymowę nazwiska i pytał go, kiedy wreszcie wykona jego zamówienie. Stalin podał nowy termin. Ponieważ nie był to pierwszy niedotrzymany termin, oficer zapytał go, jaką ma gwarancję, że buty będą gotowe w tym dniu. Stalin powiedział, że daje »szewskie słowo honoru« (Schusterwort). Wówczas oficer zapytał go, jaką wartość ma słowo szewskie? Odpowiedział, że taką, jak słowo oficerskie. Była to kapitalna rozmowa. Zmieszany tą wymianą zdań, oficer niemiecki zgodził się na nowy termin”.

„Obojętne, czy Niemcy dali się nabrać, czy też węszyli w tym jakiś przewrotny kamuflaż. W każdym razie miejscowego führera i jego świtę bawiło, że mają u siebie takiego osobnika” – pisze Aleksander Ziemny. Nawet chwalili się, że mają Stalina na swoim terenie.

Mógł mieć nadzieję, że we względnym spokoju doczeka przy swoim warsztacie końca wojny.

Synowie

– Imię?

– Andrzej.

– Nazwisko?

– Stalin, syn Józefa.

Ojciec socjalista, a syn w Armii Krajowej. W Rabce czasów okupacji to nic nadzwyczajnego: wśród mieszkańców krąży wówczas dowcip, że najbezpieczniej mogą czuć się ci, którzy mają trzech synów: jeden pójdzie do partyzantki, drugi do Goralenvolku, trzeci do komunistów.

U Józefa Stalina sprawy mają się inaczej. Gdy Niemcom znudzą się przekomarzanki, zaczną podejrzewać go o udział w konspiracji. Rodzinny dom na Zaborni nachodzą gestapowcy, grożą spaleniem budynku. Wreszcie aresztują szewca. Pracownia Postęp zawiesza działalność.

Najstarszy syn, Andrzej, który pracował z ojcem w zakładzie, musi szukać sobie nowego zajęcia. Zostaje mechanikiem samochodowym w willi Tereska, przed wojną mieszczącej gimnazjum dla dobrze urodzonych panien, a teraz szkołę dla morderców z SS, gdzie na oczach mieszkańców Rabki odbywają się krwawe sadystyczne spektakle, w których giną ich sąsiedzi – Żydzi i żydowscy więźniowie z innych miejscowości.

Andrzej Stalin przystępuje do lokalnego partyzanckiego oddziału Armii Krajowej, kierowanego przez Jana Stachurę, ps. „Adam”. Kradnie dla organizacji broń jednemu z gestapowców w Teresce i musi uciekać.

Przez dwa lata ukrywa się z kolegami w rejonie masywu góry Luboń, na zimę schodząc do rodzinnego domu. W 1943 r. ktoś donosi o tym Niemcom. Andrzej poddaje się pod groźbą morderstwa na matce i braciach. Po brutalnym ­przesłuchaniu w zakopiańskiej siedzibie gestapo w pensjonacie Palace zostaje rozstrzelany w Kuźnicach.

Kolejny z synów Józefa, Stanisław, zginie podczas próby przedostania się przez Węgry do armii polskiej na Zachodzie.

Ich ojciec jest już wtedy w głębi III Rzeszy. Po krótkim pobycie w krakowskim więzieniu na ul. Montelupich trafia na Wawel, gdzie dzięki biegłej znajomości niemieckiego, wyniesionej zapewne z pierwszowojennej cesarskiej armii, dostaje posadę w pracowni szewskiej obsługującej tamtejszego głównego lokatora – Hansa Franka, gubernatora okupowanej Polski. Pracuje tam przez jakiś czas, aż jego nazwisko przestaje bawić hitlerowców. Wysyłają go do oświęcimskiego obozu pracy, a potem do obozu koncentracyjnego Mauthausen. Do Rabki wraca w 1945 r.

Powojnie

Sympatii politycznych nie zmienia. A mieszkańcy wybierają go – Józefa Stalina – na wójta gminy Rabka (w tamtym czasie nie ma jeszcze praw miejskich).

Jej zdrojowa część, rozwinięta dzięki zapobiegliwości przedwojennych właścicieli – rodziny Kadenów – przekształca się teraz w administrowane przez państwo uzdrowisko dla dzieci chorych na gruźlicę. Podczas posiedzeń gminnej Rady Narodowej szewc Stalin wnioskuje o jak najszybszą nacjonalizację całego majątku należącego do rodziny Kadenów. Argumentuje, że pańskie oko konia tuczy, i że gdy ignorowana dotąd przez centralę, położona na uboczu Rabka stanie się w dużej części państwowa, spłynie na nią zainteresowanie nowego właściciela i deszcz pieniędzy.

Rabczański rejon Gorców, zasiedlony przez kryjących się po lasach partyzantów z AK, którzy po pierwszej komunistycznej amnestii, ogłoszonej latem 1945 r., odmówili złożenia broni, przypomina w powojennych latach Dziki Zachód z okresu wojny secesyjnej.

To w dużej mierze ludzie Józefa Kurasia „Ognia” i powiązanych z nim oddziałów. Wiąże się z nimi wielu młodych rabczan, którzy podczas wojny ledwie liznęli wojaczki albo przystąpili do podziemnych organizacji dopiero po 1945 r.

W Rabce jest niespokojnie. Nieustannie słychać o atakach na placówki milicji i Urzędu Bezpieczeństwa, ale również na cywili. Trwają porachunki między miejscowymi. Za jednym zamachem rozlicza się dawne i nowe czasy. Aby stać się ofiarą, wystarczy podejrzenie o przynależność do komunistycznej Polskiej Partii Robotniczej. Stałych mieszkańców Rabki, znanych miejscowym, udaje się zwykle wybronić dzięki zasługom na rzecz „leśnych”.

Szyld

Dopadają oni i Józefa Stalina. Dzięki interwencji wpływowego dyrektora szpitala, Zdzisława Olszewskiego, który pomagał rannym AK-owcom, wstawia się za nim lokalny watażka, Mieczysław Klempka (konspiracyjny pseudonim „Kot” – to on wspólnie z kolegami zaatakował żydowskie dzieci z sierocińca w Krakowie, które latem 1945 r. przyjechały odpocząć w Rabce). Przypomina kolegom, że walczył razem z Andrzejem Stalinem w partyzantce, a Stalin senior też jest w porządku, bo dawał im schronienie.

Mówi się, że wydano na niego – jako na wójta, będącego już częścią nowego systemu – wyrok śmierci. Kto wydał? Tego nie wiadomo; ludzie, którzy mogliby coś powiedzieć, już nie żyją. Potem ten wyrok miał zostać anulowany – właśnie z uwagi na wojenne zasługi jego i synów – ale pod warunkiem, że Stalin zniknie z Rabki jak najszybciej.

Wyjeżdża do Dzierżoniowa. Tam otwiera, jak dawniej, zakład szewski. Tylko już bez nazwiska na szyldzie, bo tamtejsze władze nie zgadzają się na to z obawy przed oskarżeniami o profanację personaliów kremlowskiego generalissimusa.

Ziemie poniemieckie to główny kierunek ucieczki z Rabki także dla wszystkich innych, którym nie udaje się prysnąć z pojałtańskiej Polski za granicę. Trafiają tam również poszukiwani przez UB partyzanci powiązani z „Ogniem” i z grupami jego podwładnych.

Według jednej wersji któryś z nich odnajduje Stalina i wyrównuje niedokończone rachunki. Według innej rabczański szewc jest już człowiekiem przegranym, załamanym tym, co go spotkało, i tylko czeka na śmierć. ­Franciszek ­Nowacki, mieszkaniec Oławy, widuje go często w dzierżoniowskim barze braci Rapaczów, jak wychyla ćwiartkę za ćwiartką.

W jakich okolicznościach umiera? Podobnie jak wielu innych rzeczy z jego życia, również tego nie wiadomo na pewno. Pewne jest tylko tyle, że staje się to w latach 50., i że zostaje pochowany tam, na Dolnym Śląsku.

Wiersz

Zanim Józef Stalin został Stalinem, prócz łatania butów imał się publicystyki.

Spisywane na gorąco rozprawki i filozoficzne rozważania słał pod pseudonimami do gazet. Drukowała go regionalna prasa ludowa, ale także jedyne w swoim rodzaju pismo „Wieś, Jej Pieśń”, wydawany w Naprawie niedaleko Rabki miesięcznik literacki autorów chłopskich.

Po jego śmierci rodzinną tradycję kontynuuje najmłodszy syn. Jedyny, który został na rodzinnym gospodarstwie Stalinów w Zaborni. W drewnianym domu obok „zakopianki” łata cholewki i pisuje wiersze.

Już nie jako Julian Stalin, ale Julian Staniewski:

Czasem jest tak,

jakby istnienie było snem.

Albo zwykłym filmem

z „ja” w roli głównej.

Gram życie.

Ktoś bije brawo,

ktoś się krzywi

lub psioczy,

że szkoda patrzeć. ©

Korzystałam z książek Aleksandra Ziemnego „Czasami pamięć nie kłamie” (1997) i „Coraz krótsze lata” (1978) oraz Zbyszko Nowaka „Rabka mojego dziadka” (1997), tekstu Marty Sokołowskiej „Plakat śmierci” (na blogu historiarabki.blogspot.com), a także wywiadu z Julianem Staniewskim „O butach, górach, poezji i… Józefie Stalinie”, skąd pochodzi publikowany fragment jego wiersza („Wiadomości Rabczańskie”, nr 16/ 1991).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka. Absolwentka religioznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim i europeistyki na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Autorka ośmiu książek, w tym m.in. reportaży „Stacja Muranów” i „Betonia" (za którą była nominowana do Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Legenda o Stalinie