Legenda na uboczu

Pienkowska miała kręgosłup: nie usiadła przy Okrągłym Stole, nie chciała rządu kontraktowego. Politykę rozumiała jako obowiązek wobec narodu.

26.08.2013

Czyta się kilka minut

Drobniutka, w szpileczkach, co rusz poprawiała usta szminką. Jedna z czołowych postaci na Wybrzeżu w gorącym lecie roku 1980. Kiedy 16 sierpnia kierowany od trzech dni przez Lecha Wałęsę strajk miał być przerwany, na salę BHP Stoczni Gdańskiej wpadła Henryka Krzywonos i zwyzywała od zdrajców przyszłego noblistę i prezydenta. Wałęsa nie miał pojęcia, co robić.

Alina Pienkowska, Ewa Ossowska i Anna Walentynowicz wiedziały. Na polecenie Aliny zamknięto m.in. bramę nr 3. Dwudziestodziewięciolatka – pielęgniarka w przystoczniowej przychodni – stanęła na beczce i z charyzmą przemówiła: „Nie możecie zakończyć strajku, bo inne zakłady jeszcze strajkują, musimy strajkować solidarnościowo”. To samo uczyniły jej dwie koleżanki. Jednym z tych, których powstrzymała przed wyjściem, był jej ojciec.

A wcześniej uparła się na 16. postulat. Wraz z Barbarą Przedwojską, lekarką, przygotowała jego treść: „Poprawić warunki pracy służby zdrowia, co zapewni opiekę medyczną osobom pracującym”. Wszystkie postulaty przekazała Radiu Wolna Europa.

Kiedy 31 sierpnia zakończył się strajk, Pienkowska z Bogdanem Lisem wykonali ksero dokumentu podpisanego przez robotników i delegację rządową. Skopiowali go, kiedy trwały jeszcze przemówienia Lecha Wałęsy i wicepremiera Mieczysława Jagielskiego. Tekst Porozumień Sierpniowych ukryli u znajomych w przystoczniowym bloku.


RODZINA W OPOZYCJI

Bezkompromisowa, ale nie w życiu prywatnym. Tu była spolegliwa, jednająca, czuła. Tak ją widzi Barbara Szczepuła w opowieści biograficznej „Alina Pienkowska. Miłość w cieniu polityki”. W czasie „karnawału Solidarności” ludzie znikąd robili oszałamiające kariery; Pienkowska idealnie wpisała się we wzorzec swojskiej dziewczyny. Była słuchana. Nie udawała mądrzejszej niż jest, z pierwszej ręki znała socjalną rzeczywistość.

W przekonaniu, że komunizm odbiera godność, utwierdziła się u schyłku lat 70. w trakcie kilkumiesięcznego pobytu w Londynie. Na spotkaniu tamtejszej Polonii opowiadała o wypadkach na Wybrzeżu z 1970 r. i sześć lat późniejszych wydarzeniach w Ursusie i Radomiu. Dowiedziała się, że w kraju działa opozycja demokratyczna, poznała wydawnictwa drugiego obiegu. Chciała coś robić, być użyteczna.

Po powrocie do Gdańska udało jej się zdobyć egzemplarze „Robotnika” – podziemnego dwutygodnika wydawanego przez KOR. Wyciągała je podczas dyżurów, rozdawała kolegom. Ktoś zwrócił uwagę, że nie ma w nich informacji o stoczni. Postanowiła, że sama coś napisze. Nawiązała kontakt z widniejącym w stopce redakcyjnej Bogdanem Borusewiczem.

To była wielka miłość. Zanim jednak stanęła na ślubnym kobiercu z przyszłym marszałkiem Senatu, Pienkowska musiała zamknąć stare sprawy, wyleczyć rany po nieudanym małżeństwie, z którego miała syna Sebastiana. Pierwszy mąż kilka lat po ich rozstaniu popełnia samobójstwo. Bezpieka szykanuje Alinę, chcę jej popsuć reputację, puszcza plotki o rozwiązłości. Ze związku z Borusewiczem rodzi się Kinga. Rodzice mało czasu poświęcają dzieciom, w zamian drukują, kolportują, budzą świadomość historyczną w umysłach indoktrynowanych PRL-owską papką. Mówią o Katyniu i Gułagu. Alinę nęka permanentny macierzyński wyrzut sumienia i równocześnie nie potrafi inaczej – nie chce, aby syn z córką dorastali w zniewolonym kraju.

Barbara Szczepuła opisuje taką scenę: rok 2002, obchody jubileuszu IX Liceum Ogólnokształcącego w Gdańsku. Oczy wszystkich skierowane są na zgrabną sylwetkę dawnej uczennicy – prezydentowej Kwaśniewskiej. Pani Jolanta rozdaje przed kamerami szerokie uśmiechy, gdy w tym czasie ciut starsza Pienkowska siedzi na uboczu: samiutka, siwiutka i już ciężko chora. Legenda Solidarności kontra żona postkomunistycznego prezydenta.


POLITYKA Z KAWALERKI

W swojej książce Szczepuła krok po kroku odsłania proces degradacji mitu wolnych związków zawodowych. Najpierw euforyczny poryw 10 milionów ludzi wierzących w ideę niepodległościową. Podziały wewnętrzne są już wyraźne, ale jeszcze musi upłynąć sporo wody w Wiśle, zanim zaantagonizowane obozy zaczną skakać sobie do oczu.

Rok 1989 jest cezurą: wtedy władza staje się realna i fakt, że Lech był „Bolkiem”, zaczyna mieć znaczenie w rozgrywce o stołki. Wałęsa jako tajny agent w książce Szczepuły jest jednym z nazwisk na długiej liście osób, którym totalitaryzm łamał charaktery. Bo opromienione chwałą dzieje Solidarności są jednocześnie dziejami ludzkiej małości. Traktatem o uwiedzeniu przez władzę i chore ambicje. Na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy nie ulegli pokusom bożka pychy i pieniądza.

Pienkowska miała kręgosłup: nie usiadła przy Okrągłym Stole, nie chciała rządu kontraktowego. Ale już w 1991 r. wybrano ją do Senatu, Borusewicza – do Sejmu. Posypały się intratne finansowo propozycje objęcia stanowisk w radach nadzorczych. Zdecydowanie odmawiali. Politykę rozumieli jako obowiązek wobec narodu. W Gdańsku mieszkali w kawalerce – gdy wieczorem rozkładali łóżka, nie dało rady się przecisnąć. Z czasem, dzięki matce Bogdana przebywającej latami na emigracji, przysyłającej synowi pieniądze, mogli postawić fundamenty pod dom.

Raz po raz w książce Szczepuły pada zdanie o tym, jak to mężczyźni dzięki kobietom formatu Pienkowskiej doceniali drzemiący w nich potencjał. Zauważali, że ich miejsce nie jest tylko przy garach (Pienkowska wyśmienicie gotowała). Wszystko byłoby pięknie, gdyby to uskrzydlające przekonanie pielęgnowali po roku 1989. Od tego momentu kurczą się prawa kobiet, zwłaszcza ekonomiczne. Panie łatwiej tracą pracę, trudniej ją znajdują, nowy system emerytalny działa na ich niekorzyść. Nie ma miejsc dla ich dzieci w żłobkach i przedszkolach. Rozbijają głowy o „szklane sufity”, upadają na „lepkich podłogach:, jeżdżą tam i nazad na „szklanych ruchomych schodach”. Idea parytetu wciąż budzi zdumienie, a Lech Wałęsa, z rozżaleniem przemieszanym z pogardą wypowiada się o książce swojej żony Danuty, w której upomina się ona o docenienie wkładu w obalenie polskiego komunizmu.

Jednocześnie w serce wlewa nadzieję opowieść o kobiecie, która potrafiła mówić suwerennym głosem. Za PRL-u trafiła za to do więzienia (poruszające rozdziały o Gołdapi i Fordonie) i wielokrotnie czuła potężny strach o siebie, dzieci, męża. „Zabawa” w chowanego dysydentów z władzą ludową ma w tej biografii posmak sensacji, ale jeszcze bardziej pokazuje, do jakiego stopnia Polska Ludowa potrafiła obywatela sponiewierać. Nie daje mi spokoju myśl, co lektura „Miłości...” może uzmysłowić dzisiejszym równolatkom tamtej Pienkowskiej z roku 1980, współczesnym niewolnikom korporacyjnej machiny, nierzadko zatrudnionym na umowy śmieciowe, mobingowanym przez szefów, ignorowanym przez rządzących. Z pochyloną głową znoszącym kolejne fale upokorzeń, swoją bierność usprawiedliwiającym zaciągniętymi kredytami.


ZROBIŁY TO RAZEM

W „Miłości...” dostajemy imponującą międzypokoleniową galerię Solidarnościówek. Anna Walentynowicz, do bólu uczciwa i coraz bardziej nieznośna. Pienkowska nieufna. Olga Krzyżanowska, zawsze zachowująca rezerwę wobec ludzi lewicy. Ewa Kubasiewicz, odsiadująca 10-letni wyrok za jedną ulotkę. Ścigana listem gończym Jadwiga Chmielowska, ukrywająca się do 1990 r., najdłużej ze wszystkich opozycjonistów. Jadwiga Staniszkis, Joanna Gwiazda, Ewa Ossowska, Henryka Krzywonos, Halina Mikołajska, Magdalena Modzelewska-Rybicka, Joanna Muszyńska i wiele, wiele innych. Każdej z nich w książce Szczepuły poświęcony jest co najmniej akapit. Istotna cegiełka dołożona do historii Solidarności, którą latami uznawano za ruch wykreowany wyłącznie przez mężczyzn. Panie mówią w tej książce „Zrobiliśmy to razem”, panowie: „obaliliśmy komunizm”.

Pienkowska zmarła 13 lat po transformacji ustrojowej. Już pod koniec życia ze smutkiem obserwowała narastającą deprawacją rodzimej sceny politycznej. Nie o taką Polskę walczyła, to pewne. Dlatego jak baśń czyta się dziś opowieść o tych kilkunastu miesiącach na przełomie lat 1980 i 1981, kiedy wszyscy – no, prawie wszyscy – byli razem. I jak baśń czyta się też o małżeństwie ludzi, którzy nie zawsze mówili jednym (politycznym) głosem, a mimo to potrafili się kochać i ocalić swoją odrębność. 


Barbara Szczepuła, „Alina Pienkowska. Miłość w cieniu polityki”, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2013.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działów Kultura i Reportaż. Biografka Jerzego Pilcha, Danuty Szaflarskiej, Jerzego Vetulaniego. Autorka m.in. rozmowy rzeki z Wojciechem Mannem „Głos” i wyboru rozmów z ludźmi kultury „Blisko, bliżej”. W maju 2023 r. ukazała się jej książka „Kora… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2013