Lea Ypi: Głos albańskiego pokolenia

LEA YPI, filozofka: Moje życie było podzielone na pół. Pierwszą część naznaczył komunizm, drugą liberalna transformacja. Oba systemy okazały się porażką, zwłaszcza na poziomie społecznym.

21.11.2022

Czyta się kilka minut

Sali Berisha, przywódca opozycyjnej Demokratycznej Partii Albanii (były członek partii komunistycznej, a później prezydent i premier kraju), przemiawia na wiecu w Tiranie, 1 kwietnia 1991 r. / TOMASZ WIERZEJSKI / FOTONOVA
Sali Berisha, przywódca opozycyjnej Demokratycznej Partii Albanii (były członek partii komunistycznej, a później prezydent i premier kraju), przemiawia na wiecu w Tiranie, 1 kwietnia 1991 r. / TOMASZ WIERZEJSKI / FOTONOVA

Albania: nadzieje i rozczarowania okresu transformacji

W momencie rozpoczęcia tu przemian demokratycznych w 1991 r. Albania była jednym z najbardziej izolowanych, a zarazem jednym z najbiedniejszych państw Europy.

W trakcie swoich rządów, trwających ponad 40 lat, przywódca komunistycznej Albanii Enver Hoxha (1908-85) sukcesywnie zrywał kontakty z kolejnymi sojusznikami – Jugosławią (1948 r.), Związkiem Sowieckim (1968 r.) oraz Chińską Republiką Ludową (1978 r.), oskarżając te państwa o „odchylenia liberalne”. Albania – wedle jej przywódców – stała się jedynym obrońcą „prawdziwego” komunizmu, otoczonym przez wrogów, przed którymi społeczeństwo miał chronić system budowanych w całym kraju bunkrów, będących obecnie jednym ze znaków rozpoznawczych tego państwa. Natomiast dla własnych obywateli Albania była „więzieniem na świeżym powietrzu”, gdzie za bezwzględną kontrolę społeczeństwa odpowiadała tajna policja Sigurimi.

Dyktatura przeżyła swego twórcę o sześć lat: w 1991 r. brutalność komunizmu zastąpiono gwałtowną transformacją, której kulminacją była fala przemocy i załamanie się struktur państwowych po upadku piramid finansowych w 1997 r. Choć dziś niespełna trzymilionowa Albania jest członkiem NATO i aspiruje do wstąpienia do Unii Europejskiej, to pozostaje jednym z najbiedniejszych państw Europy, a aż jedna trzecia jej obywateli przebywa na emigracji.

Dzieciństwu w okresie schyłkowego komunizmu i dorastaniu w czasie transformacji jest poświęcona autobiograficzna książka „Wolna. Dzieciństwo i koniec świata w Albanii” autorstwa Lei Ypi – urodzonej w 1979 r. w Tiranie, dziś filozofki i wykładowczyni London School of Economics. Wydana po angielsku w 2021 r., w Polsce ukazała się niedawno nakładem Czarnego w przekładzie Krzysztofa Środy.
© MARTA SZPALA

MARTA SZPALA: Twoja książka jest zapisem doświadczenia bliskiego całej mojej generacji – dzieci transformacji, które obserwowały upadek starego świata, a potem musiały się dostosować do nowego. W Twoim przypadku to zerwanie było dramatyczne, byłaś wychowana w kulcie komunistycznego wodza Envera Hoxhy. Choć równocześnie Twoja rodzina miała, jak to określasz, ­wyjątkowo „złą” biografię.

LEA YPI: Mój pradziadek Xhafer Ypi był przed II wojną światową premierem Albanii, a moja matka wywodziła się z rodziny przedwojennej albańskiej arystokracji, której komuniści odebrali cały majątek. Cała rodzina doświadczyła bardzo okrutnych represji. Pradziadek, domniemany wróg ludu, aby uniknąć tortur, popełnił samobójstwo. Rodzice ukrywali to jednak przede mną, co pozwalało mi przekonywać kolegów, iż wcale nie jestem spokrewniona ze znienawidzonym przez reżim politykiem.


PRZECZYTAJ TAKŻE:
Eva Perón, legendarna pierwsza dama Argentyny, wpływała na losy kontynentu jeszcze długo po śmierci >>>>


Jedyną nicią łączącą mnie z tamtym światem był fakt, że babcia mówiła do mnie po francusku. Ja sama byłam gorącą zwolenniczką Hoxhy i bardzo chciałam mieć w domu jego fotografię, od czego rodzice starali się mnie odwieść.

W momencie przemian odkrywasz jednak, że całe Twoje dotychczasowe życie było oparte na kłamstwie. Jak po czymś takim odbudować zaufanie do najbliższych i świata?

Miałam bardzo dobre relacje z rodzicami, więc bardzo szybko zrozumiałam, że kłamali, by mnie ochronić. Przeglądając stare pamiętniki, zrozumiałam jednak, że przede wszystkim byłam zła, iż nie uważali mnie za wystarczająco inteligentną, by powiedzieć mi prawdę. Dopuścić do swojego kodu, do tajnego języka, który pozwalał rozmawiać o represjach reżimu bez narażania się na niebezpieczeństwo. O krewnych, którzy rzekomo poszli na uniwersytet, a w rzeczywistości trafiali do więzień, z których nie zawsze wracali. To doświadczenie spowodowało, że przestałam wierzyć w wielkie idee i stałam się wobec nich bardzo podejrzliwa. Jeśli przestajesz w coś wierzyć, to potem trudno uwierzyć w coś nowego.

Choć Twoja rodzina doświadczyła tak wiele, to Twoja książka jest daleka od jednoznacznych podziałów na dobre społeczeństwo i złych komunistów.

Bardzo często obwiniamy o zbrodnie i wypaczenia sam system. Dla mnie jednak było bardzo ważne, by pokazać, że niezależnie od okoliczności każdy z nas ma wybór. Nawet w represyjnym systemie ludzie mogą zachować sprawczość, a zarazem są odpowiedzialni za własne czyny. W naszym przypadku ważnym elementem tej sprawczości było poczucie wspólnoty i wzajemnej solidarności, i dzięki temu przeżyliśmy te trudne czasy.

Chciałam również odejść od takiego popularnego na Zachodzie paternalistycznego opisu społeczeństw komunistycznych przez pryzmat nędzy i niedoborów, który powoduje, że należy nam współczuć i pomagać, a zarazem pozbawia nas podmiotowości. Oczywiście brakowało nam wielu rzeczy, tęskniliśmy za dobrami materialnymi z Zachodu i cieszyliśmy się ich namiastkami w postaci papierków po gumach czy puszek. Jednocześnie to nie oznacza, że nie potrafiliśmy myśleć i nie próbowaliśmy się odnaleźć w tej rzeczywistości pełnej trudności i ograniczeń – tak aby jednak zachować godność. A nawet że nie byliśmy w tych czasach szczęśliwi.

System okazał się w rzeczywistości bardzo kruchy. Jeszcze wiosną 1991 r. obserwowałaś pochód pierwszomajowy, a już w grudniu komunizm w Albanii upadł. Ale impuls do przemian wyszedł z partii komunistycznej, nie ze społeczeństwa.

System polityczny w Albanii był na tyle represyjny, że nie było szans na wykształcenie się jakiejkolwiek opozycji wobec władz. Osoby z pokolenia moich ­rodziców bardzo bały się angażować – oni już przegrali swoją walkę o wizję rozwoju państwa, zapłacili za nią latami „gułagu” i zesłaniem na margines społeczeństwa. Obawiali się, że to oni będą pierwszymi ofiarami, jeśli coś pójdzie nie tak. Moja mama zapisała się do partii już po przemianach demokratycznych, ale bała się o tym powiedzieć mojemu ojcu. Głównym motorem przemian była młoda generacja komunistów – najczęściej dzieci zasłużonych działaczy. To oni doprowadzili do rozpadu systemu. To kładzie się cieniem na ocenie samego demokratycznego przełomu, a także miało konsekwencje dla charakteru albańskiej transformacji, odczuwalne także dzisiaj.


PRZECZYTAJ TAKŻE:
ŚWIATŁO I CIEŃ LATARNI MORSKICH. Najpiękniejsze z nich powstały w XIX i na początku XX wieku, gdy rodził się globalny świat. Wraz z rozwojem technologii straciły na znaczeniu, ale wciąż pobudzają wyobraźnię >>>>


Skala uwikłania społeczeństwa w komunistyczny system, a także utrzymanie się u władzy po 1991 r. byłych partyjnych aparatczyków spowodowały, że nigdy nie rozliczyliśmy poprzedniego systemu. Procesy zapewne pogłębiłyby polaryzację i podziały, wiązałyby się też z ogromnymi kosztami społecznymi – zbyt dużo ludzi należałoby postawić przed sądem. Łatwiej było więc uznać, że wszyscy jesteśmy ofiarami systemu i nikt nie jest winny – może oprócz garstki nieżyjących już przywódców politycznych. Wszyscy byliśmy poszkodowani, więc nikt nie był sprawcą. Nie było jasne, kto wspierał ten system, kto popełniał zbrodnie. Nie było też zadośćuczynienia dla prawdziwych ofiar reżimu.

Z bezkrytycznej wiary w Envera Hoxhę byli komuniści szybko przerzucili się na bezkrytyczne uwielbienie Zachodu.

W Albanii wciąż pokutuje naiwna wiara, że wszystko, co przychodzi z Zachodu, jest dobre. To chyba jest szerszy problem elit w państwach naszego regionu, które uwierzyły, że upadek komunizmu jest rzeczywiście końcem historii. Teraz wystarczy wdrożyć rekomendacje zachodnich konsultantów, dostosować się do liberalnych norm i wszystko będzie dobrze. Staniemy się prawowitą częścią Europy, a nasze problemy znikną. Bezkrytycznie przyjmowaliśmy zalecane nam terapie i nie kwestionowaliśmy narzucanych rozwiązań. Może gdybyśmy bardziej wierzyli w siebie i domagali się, by nasze lokalne uwarunkowania, struktura społeczna, charakter gospodarki zostały wzięte pod uwagę, to proces transformacji nie wiązałby się z tak ogromnymi kosztami społecznymi, wysokim bezrobociem, biedą.

W przypadku Albanii upadek komunizmu zaowocował także upadkiem wspólnoty. Etos współpracy i społecznej odpowiedzialności wobec słabszych został zastąpiony etosem dbania tylko o siebie oraz indywidualnej odpowiedzialności za własne porażki i sukcesy. Co więcej, masowa emigracja doprowadziła do rozpadu więzi społecznych i atomizacji społeczeństwa. Straciliśmy poczucie, że możemy na siebie nawzajem liczyć. Relacje społeczne, które pozwoliły nam przetrwać w czasie komunizmu, zostały teraz zastąpione przez wolny rynek. Każdy był kowalem swojego losu, a proszenie o pomoc stało się jednocześnie przyznaniem się do porażki. Nawet jeśli widzieliśmy ofiary nowego systemu, to uznawaliśmy, że są one za to osobiście odpowiedzialne – bo są zbyt mało pracowite, zbyt mało elastyczne.

Jak takie postrzeganie wpłynęło na stosunek do państwa?

Albańska państwowość jest bardzo młoda, a w momencie rozpoczęcia transformacji mieliśmy jedynie doświadczenie z takim państwem, które jest opresyjne wobec swoich obywateli. Nie mamy tradycji postrzegania państwa jako dobra wspólnego, o które należy dbać. Państwo, które było wszechobecne, zastąpiliśmy takim, które jest właściwie nieobecne – stanem natury, gdzie rządzi prawo silniejszego.

To bardzo indywidualistyczne podejście do niepowodzenia i porażek przekłada się na relacje społeczne, a także na kształt debaty publicznej. Jeśli komuś się nie udało, to wynika to z jego indywidualnych błędów, a nie czynników strukturalnych. Podobnie polityka skupia się przede wszystkim na kwestiach personalnych, a nie na debatach czy konflikcie idei, różnych wizji społeczeństwa. Problemy Albanii są interpretowane jako błędy konkretnych polityków, którzy są skorumpowani bądź niezdolni do sprawowania władzy. Jeśli się ich zmieni, to problemy same się rozwiążą. Nie zastanawiamy się nad tym, że korupcja wynika z przyjętego modelu ekonomicznego. Pokutuje przeświadczenie, że świat na zewnątrz jest idealny, państwa zachodnie funkcjonują znakomicie, a wina za niepowodzenia transformacji leży po naszej stronie. Po prostu nie dość gorliwie wdrażamy zachodnie normy. Jesteśmy zbyt skorumpowani, zbyt niedojrzali i nieodpowiedzialni, by stworzyć dobrze funkcjonujące państwo.

Symbolem porażki albańskiej transformacji jest upadek piramid ­finansowych w roku 1997.

Budując system finansowy w Albanii, mieliśmy naiwną wiarę, że rynek wszystko rozwiąże, i że możemy mu ufać. Zrobiliśmy tak, jak nas uczono na Zachodzie – oszczędzaliśmy i zaczęliśmy inwestować, a jedyną opcją były instytucje finansowe. Gdy piramidy upadły i wielu straciło oszczędności życia, ludzie wyszli na ulice i domagali się od państwa reakcji, co oczywiście było niemożliwe. Rząd stracił kontrolę nad sytuacją, ludzie przejęli magazyny broni – zapanowała anarchia, na ulicach grasowały uzbrojone bandy. To była walka – nie przeciw czemuś czy o coś, to była przemoc wynikająca z rozpaczy.


PRZECZYTAJ TAKŻE:
Prawie 80 lat leżały w depozycie – najpierw obozowym, potem archiwalnym. Właśnie wróciły do rodziny ich właściciela, więźnia Auschwitz >>>>


Myślałam wtedy, że siedem lat transformacji doprowadziło nas do całkowitego upadku i znów jesteśmy w takim samym punkcie jak w 1991 r. Stan chaosu, z którego nie wiadomo, co się wyłoni. Tylko wcześniej mieliśmy jeszcze nadzieję, że mamy szansę zbudować nowe, lepsze społeczeństwo. Teraz nie mieliśmy już żadnej nadziei. Nie mieliśmy się o co oprzeć, do kogo zwrócić.

Wielu moich albańskich znajomych wspomina dojmujące poczucie zagrożenia, które odczuwali w tamtym okresie.

Myślę, że wielu ludzi doświadczyło wtedy ogromnego rozczarowania, utraciło poczucie bezpieczeństwa i wiarę we wszystko, ale dziś stara się o tym zapomnieć. To był moment, kiedy opuściłam Albanię, by wyjechać na Zachód na studia. Pamiętam jednak, że bardzo trudno mi było wtedy znaleźć jakąkolwiek motywację do dalszego działania. Musiałam podjąć decyzję, co chcę studiować, ale wszystko wydawało mi się bez sensu. Chciałam studiować prawo, ale państwo upadło i nie było ani prawa, ani porządku. Więc może ekonomia? Ale właśnie doświadczaliśmy upadku systemu finansowego i całej gospodarki. Medycyna? Jak studiować medycynę, gdy ktoś codziennie umierał pod moimi oknami? Dlatego zdecydowałam się na filozofię. W tym kryzysie wszelkich wartości, gdy nie wiedziałam, co myśleć. Miałam tylko pytania, na które nie mogłam znaleźć odpowiedzi. Filozofia miała mi pomóc zadawać lepsze pytania.

Dla mnie to było przełomowe doświadczenie, które zbiegło się z osiągnięciem przeze mnie dojrzałości. Moje życie było podzielone na pół. Pierwszą część naznaczył komunizm, drugą liberalna transformacja – i oba systemy okazały się porażką, szczególnie na poziomie społecznym. Jednocześnie myślę, że to moja perspektywa. Nie wydaje mi się, że jako społeczeństwo wyciągnęliśmy wnioski z tego, co wydarzyło się w 1997 r. To trudne doświadczenie postrzegamy jako serię indywidualnych błędów, a nie jako porażkę systemu, który stworzyliśmy. Nie skłoniło nas do głębszej refleksji, co doprowadziło do upadku państwa.

A jak na te przemiany patrzyli Twoi rodzice?

Gdy przemiany się rozpoczęły, byli już dobrze po czterdziestce i mieli świadomość, że dla nich jest po prostu za późno. Cała ich socjalizacja przebiegała w systemie komunistycznym – nie znali angielskiego, nie podróżowali, nie mieli kontaktów. Całą energię skupili przede wszystkim na dzieciach, to one miały wykorzystać szanse związane z transformacją. To jest bardzo dużym obciążeniem dla całego mojego pokolenia. Staliśmy się ich projektem. Nasi rodzice mieli poczucie, że nie jest ważne, jak bardzo będą się starać, bo nigdy nie będą w pełni wolni. Natomiast my możemy to osiągnąć.

Na poziomie osobistym – moi rodzice byli bardzo rozczarowani. Oni naprawdę bardzo mocno wierzyli, że przemiany przyniosą im wolność i demokrację, ale tak się nie stało. Ich głęboka wiara jest proporcjonalna do poczucia zawodu, które przyszło później. Mnie osobiście trudno zmierzyć się z cyniczną i nihilistyczną postawą mojej mamy, która ma głęboko pesymistyczne podejście do świata. Zawsze oczekuje najgorszego i ma poczucie, że jednostka jest skazana na łaskę i niełaskę okoliczności. Trudno w tym znaleźć jakąkolwiek nadzieję.

Czy taką nadzieję na lepsze jutro ma wciąż społeczeństwo albańskie?

W Albanii wciąż jest poczucie, że musimy dogonić Zachód i wstąpić do Unii Europejskiej, ale nie ma prawdziwej debaty politycznej dotyczącej najbardziej istotnych dla społeczeństwa kwestii. Nie zastanawiamy się, jak to się stało, że zbudowaliśmy społeczeństwo oparte na dużych nierównościach, w którym wolność i demokracja są kwestiami bardzo iluzorycznymi, bo zbyt wielu ludzi nie jest w stanie z nich korzystać. Nie pytamy, co oznacza dla nas Europa. Proponowana przez władzę wizja rozwoju wywodzi się jeszcze z poprzedniego ustroju – będziemy budować infrastrukturę, drogi, mosty i elektrownie, a reszta sama się ułoży. W tym kontekście Unia Europejska jawi się jako mesjasz, który przyjdzie i rozwiąże wszystkie nasze problemy. Chyba dopiero, gdy tam się znajdziemy, przyjdzie czas na krytyczną refleksję nad fundamentami systemu, który stworzyliśmy. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 48/2022