Łaski bez

Rynek, na którym ceny ustala popyt i podaż bez ingerencji państwa, oznacza, że ceny różnych towarów to rosną, to maleją. Rynek oznacza jednak także, że zawsze wszystko można kupić i że - w dłuższym okresie - poziom cen jest najniższy z możliwych. I to rynkowi zawdzięczamy, że przez ostatnie dwa lata mieliśmy inflację poniżej 1 proc. Na rynku jednak możliwa jest i taka nieprzyjemna sytuacja, w której pojawiają się czynniki pchające ceny w górę. Z czymś takim mamy właśnie do czynienia ze względu na akcesję unijną i najdroższą od trzynastu lat ropę.

23.05.2004

Czyta się kilka minut

Integracja z UE wywołała tak silny lęk przed podwyżkami, że poważni ludzie z poważnych instytucji oraz dziennikarze z niektórych poważnych gazet postanowili zamienić się w funkcjonariuszy kontrolujących, po ile przekupki sprzedają jajka. Okazało się, że niedobrzy spekulanci wcale nie podnoszą cen, zaś owi kontrolerzy powinni aresztować premiera, rząd i ministerstwo finansów: to te organy władzy wykorzystały pretekst integracji do pchnięcia cen w górę i zapewnienia budżetowi wyższych dochodów. Polska nie musiała bowiem podnosić VAT-u na materiały budowlane i artykuły dziecięce ani wprowadzać akcyzy na samochody i mydło.

Władza jednak nie tylko stara się wycisnąć z nas w postaci podatków ostatni grosz, ale jest dla nas także dobra. Dzień przed głosowaniem nad wotum zaufania dla premiera Marka Belki, rząd postanowił skierować na rynek paliwowe rezerwy państwowe i obniżyć akcyzę o 5 groszy. Pierwsza z tych decyzji jest śmieszna, druga żałosna. Na rynek nie trzeba “rzucać" żadnych rezerw, gdyż paliw nie brakuje (przeciwnie: podwyżki sprawiły, że popyt spadł i stacje świecą pustkami), a wzrost podaży o równowartość dwudniowych dostaw (tyle wynoszą owe “skierowane rezerwy") nie wpłynie na poziom ceny. Natomiast obniżka akcyzy zmniejszy cenę najwyżej o 1 proc. Po jej wzroście o 1 zł (ok. 33 proc.) będzie to zmiana niezauważalna i mniejsza od różnic cen między poszczególnymi stacjami.

Mówiąc krótko: jak kogoś stać nie tylko na samochód, ale i na kupno za 200 zł baku benzyny, to stać go także na to, aby zapłacić owe dodatkowe 2 zł. Jeżeli budżet chciałby rzeczywiście zamortyzować inflacyjne oddziaływanie cen ropy, powinien na pewien czas zrezygnować z pobierania akcyzy. Natomiast szkody z propagandowej hucpy z obniżką o 5 groszy są nie do oszacowania: utwardzają w sporej części niedokształconego ekonomicznie społeczeństwa przekonanie, że to od dobrej woli władzy zależy, ile kosztować będzie chleb, benzyna i inne towary oraz ile zarabiać będą hutnicy czy kolejarze. A stąd już tylko krok do “nowej ekonomii Andrzeja Leppera" i do tego, żeby zapomnieć, że owa “nowa ekonomia" obowiązywała w Polsce przez 45 lat.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2004