Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Decyzją parlamentu od 1 lipca osoba wręczająca łapówkę może liczyć na bezkarność, jeśli doniesie o tym organom ścigania. Zmiana ta jest w zasadzie powrotem do dawnych rozwiązań, bo zarówno kodeks karny z 1969 r., jak pierwsza wersja obowiązującego kodeksu z 1997 r., przewidywały możliwość zróżnicowania odpowiedzialności dającego i biorącego łapówkę. Dopiero w 2000 r. - na fali żądań zaostrzenia prawa karnego i w imię walki z łapownictwem - ustawodawca zrównał sytuację obu stron korupcyjnego procederu.
Hasło obecnej nowelizacji jest identyczne - tyle że miejsce czynnika ideologicznego zajął wzgląd pragmatyczny. Ustawodawca liczy, że bezkarność dla przerywających zmowę milczenia - która jest istotnym elementem łapówkarskiego procederu - przyczyni się do częstszego ujawniania tego trudno wykrywalnego przestępstwa.
Problem w tym, że korupcja jest też czynem trudno udowadnialnym (nawet nagranie łapówkarskiej propozycji bywa kwestionowane jako dowód). Skutkiem ubocznym nowelizacji mogą być fałszywe oskarżenia: w odwecie za niekorzystną decyzję, a nawet z powodów osobistych. Sądy będą więc musiały z nadzwyczajną starannością przyglądać się skruszonym łapówkarzom. Inaczej nowe rozwiązanie zamiast pomóc w zwalczaniu korupcji, stanie się popularnym narzędziem zemsty w majestacie prawa.