Labirynt blasku i ciemności

Porównywany bywa do van Gogha, za sprawą tragicznego, samotnego życiorysu zakończonego samobójstwem, którego przyczyny pozostają niejasne, za sprawą losu dzieła, przez długi czas nie rozumianego, osobnego. Wystawa w Centre Pompidou przypomina zagadki Nicolasa de Staela.

29.06.2003

Czyta się kilka minut

Sztuka stwarza coś, co jest ponad kształtem rzeczy, chociaż jej znaczenie polega na tym, by zachować kształt rzeczy”.

Chiński poemat z epoki Song

Artysta-wędrowiec - urodzony w 1914 r. w Petersburgu, kilka lat dzieciństwa spędził w Polsce, studiował w Brukseli, osiadł we Francji, lecz podróżował bezustannie, aż do końca, przede wszystkim na Południe: do Włoch, Maroka, Algierii.

Samotnik - choć lista wielkich XX wieku, z którymi utrzymywał kontakty i przyjaźnił się, jest długa: Braque, Kandinsky, Arp, Sonia Delaunay, Le Corbusier, Rene Char, którego książki ilustrował.

W Centre Pompidou pokazano dzieła ze wszystkich okresów twórczości de Staela: od pierwszych, fragmentarycznych jeszcze, pejzaży, martwych natur i portretów, poprzez ciężkie, ciemne abstrakcje, ku abstrakcji dojrzałej i promiennej, aż po powrót do malarstwa figuralnego i ostatnich płócien przenikniętych światłem i atmosferą Południa.

Oprócz obrazów olejnych można oglądać liczne rysunki, grafiki (wśród nich niezwykły cykl inspirowany siedemnastowiecznymi rycinami), ilustracje do książek. Na ogromnych planszach widać fotografie artysty w pracowni, wśród powstających obrazów.

Można więc iść labiryntem de Staela, zachwycić się jego momentami blasku, zastanowić nad przestrzeniami ciemności, załamania, także tego ostatecznego, gdy na sztalugach pozostał monumentalny i niedokończony „Koncert” z krzyczącą czerwienią tła.

Czy to płótno przerosło go? Czy też nie wytrzymał napięcia powrotu do natury, po tylu latach żywienia się abstrakcją w czasie, gdy uważano, iż „malarstwo abstrakcyjne zbawi malarstwo”. Te pytania, powracające podczas oglądania wystawy, muszą pozostać otwarte - jak wielka, niespełniona przestrzeń „Koncertu”.

Można opowiedzieć historię tego artysty, wędrując od portretów Jeannine (jego pierwszej, wcześnie zmarłej żony), aż do ostatnich płócien z Antibes. Będzie to opowieść o niepokojach, szarpaninie, samotności i spotkaniach w cieniu i blasku starych mistrzów -Matisse' a i Picassa; o konieczności konfrontacji z kubizmem i odpowiedzi na nowe wyzwania płynące z obu stron oceanu.

Można także opisywać drogę de Staela do abstrakcji, jej kulminację i powrót do figuracji, dociekając motywacji jego wyborów. Najlepiej jednak stanąć przed nim jak chłopak z małego płótna Józefa Czapskiego („Chłopak przed de Staelem”), zwrócony ku rzeczywistości obrazu. Spróbować przeniknąć dzieło, stać się niemal jego częścią, jak postać naszkicowana przez Czapskiego w kilku jakby de staelowskich pociągnięciach.

Ten, kto staje przed de Staelem, przechodzi przez jego kolejne atelier w Paryżu przy rue Nollet, przy rue Gauget; mija pokoje, w których zatrzymywał się podczas podróży na Południe - w Marsylii, Agrigento, aż po ten ostatni, w Antibes. Widz obserwuje odmiany światła, które to malarstwo formowały, i blask, jaki z niego emanuje. W małych abstrakcjach znajduje obraz tego, co samemu zdarzało mu się widzieć: wielobarwne płaszczyzny pól, słońca i cienia, wspaniałość chmur, wysmukłe zarysy butelek i pędzli.

Ten świat jest rzeczywisty i dotykalny, lecz jakby zapamiętany we wspomnieniu, zatartym w szczegółach, ale bardzo intensywnym, zmysłowym. „Katedra” to płaszczyzny jasności na tle ciemnego granatu nieba; jest tu ogrom i lekkość, w których tkwi jej duma.

„Dachy” - mistrzostwo abstrakcji: w górnej partii ekspresyjnej, malowanej z rozmachem - swobodnymi, szerokimi pociągnięciami pędzla; niżej ujętej w formy zgeome-tryzowane, lecz niepewne, obłe. Te dwie strefy zderzają się, i aż prosi się, byśmy odczyta-
li w tym płótnie kontury rzeczywistości. „Tak widziałem”, zdaje się mówić artysta.

De Stael wybrał miejsce pomiędzy, w niepewnej strefie na pograniczu abstrakcji. Niektórzy skłonni są twierdzić, że była to jego słabość, która wprawiała go w niepokój i drżenie, nie pozwalając osiągnąć szczytu. Stael zrozumiał jednak, że twórczość jest działaniem na granicy niemożliwości, w przestrzeni paradoksalnej, wśród oksymoronów.

W tej pozornej sprzeczności kryje się chęć przełamania pokusy naśladowania, bałwochwalczego posłuszeństwa. Spojrzenie uległe, służalczo posłuszne, myli się nieraz lub prześlizguje po powierzchni. Nie o poddaństwo, lecz o wierność tu chodzi, o wierność widzianym rzeczom. Promień skupiony w oku przechodzi przez jasny umysł, przez cień wrażliwości, by powrócić zawsze poprzez wzrok, by tworzyć obraz dla zawsze czujnych oczu.

Stajemy przed de Staelem. W „Parc des Princes” barwy koszulek sportowców i trawy nakładają się na siebie i plączą. To radość widoku, jaki można i dziś zobaczyć. Radość abstrakcyjna - daje poczucie malarskiego wymiaru życia, ale towarzyszy jej także świadomość tego, że są to kształty istniejących ludzi, formowane wedle ich pragnień i na miarę ich charakterów.

„Orkiestra” - niemalże odgadywana, malarska sugestia, jednakże wyraźna i przekonywująca: jasne zarysy fortepianu, wiolonczeli, pulpitów, ciał poruszonych muzyką. „La Route d'Uzes” - droga zwężającasię ku punktowi, w którym znika. To droga prowadząca za nieznany horyzont, może na Południe, w oślepiające barwy i światło.

Po wystawie trzeba jeszcze wyjrzeć przez panoramiczne okna Centre Pompidou na Paryż, w którym można dostrzec prostokąty „Dachów” i niedbałą materię nieba. A potem idzie się dalej, w „Paris la nuit”, nad grafitową Sekwanę z jaśniejszą linią mostu, z czarnym masywem kamienic i uderzającą jasnością wież Notre-Dame.

NICOLAS DE STAEL. Wystawa w paryskim Centre Georges Pompidou; marzec - czerwiec 2003.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2003