Kulturkampf po amerykańsku

Jest kompromis: Demokraci i Republikanie porozumieli się w ostatniej chwili, aby zapobiec niewypłacałności Stanów Zjednoczonych.

02.08.2011

Czyta się kilka minut

Porozumienie zakłada, że podniesiony zostanie limit długu publicznego, jaki może zaciągnąć państwo (aby przeprowadzić to prawnie, potrzebna była zgoda obu partii), czemu towarzyszyć mają oszczędności w wysokości, bagatela, trzech bilionów dolarów. Walka o warunki tego kompromisu, która toczyła się od tygodni między konserwatywnymi Republikanami a liberalnymi Demokratami, na "ostatniej prostej" przypominała ostry poker, gdzie stawką było państwo. Prezydent Obama mówił nawet o "Armagedonie", katastrofie o wymiarze biblijnym, gdyby parlamentowi nie udało się podwyższyć limitu zadłużenia. I chyba nie przesadzał, bo gdyby nie doszło do kompromisu, amerykańskie supermocarstwo, posiadające najpotężniejszą gospodarkę na świecie, nie byłoby w stanie płacić swych rachunków.

Podobnie jak wiele krajów Europy - w tym prosperujące ostatnio Niemcy - również Stany cierpią z powodu wysokiego długu publicznego; w USA przekroczył on właśnie 14 bilionów dolarów. Nie znaczy to jednak, że USA byłyby tak po prostu bankrutem. W USA zadłużenie, choć w liczbach bezwzględnych astronomiczne, odpowiada 59 proc. PKB, który wygospodarowują Stany; tymczasem dług Niemiec to prawie 79 proc. ich PKB. Aby powstrzymać jego wzrost, w Niemczech zmieniono nawet niedawno konstytucję, ustalając limit, którego zmienić nie można. Inaczej jest w USA: tu podnoszenie limitu zadłużenia jest możliwe, dzięki ustawie jeszcze z 1917 r. Od tego czasu czyniono to wielokrotnie; w tym za 8-letnich rządów George’a W. Busha aż dwunastokrotnie.

W obecnym konflikcie chodzi mniej o pieniądze, a przede wszystkim - o władzę. To zażarty "Kulturkampf", między myśleniem arcykonserwatywnym, reprezentowanym przez Republikanów i ich "prawe skrzydło" tzw. Tea-Party, a drugą stroną, reprezentowaną przez Obamę, a za nim także miliony nowych migrantów, nie wywodzących się już z Europy.

Stany zmieniają się bowiem szybko także w aspekcie demograficznym. Coraz liczniejsi są przybysze z Indii, Chin i Ameryki Łacińskiej, za chwilę stający się nowymi obywatelami. Republikanie, w tym elektoracie przegrywający z Demokratami, zwracają się ku tej Ameryce, zmniejszającej się dziś liczebnie, w której tożsamości kluczową rolę odgrywają nadal związki z Europą. Ale za 30 lat większość mieszkańców USA nie będzie już mieć żadnego europejskiego dziedzictwa, żadnych korzeni sięgających Starego Kontynentu.

Powstanie Tea-Party było odpowiedzią na wybór Obamy, pierwszego kolorowego prezydenta USA. W tych środowiskach coraz powszechniejszy jest pogląd, że państwo to coś złego; tym bardziej, gdy rządzone jest przez nie-Białego. Wielu zwolenników Tea-Party wywodzi się z białych środowisk wiejskich, gdzie wielu ludzi wierzy, iż Obama to utajony muzułmanin, a już na pewno nieprawdziwy Amerykanin.

Stawką w tej rozgrywce są więc nie tylko pieniądze i wypłacalność państwa. Chodzi też o wybory prezydenckie w 2012 r. - i reelekcję (lub nie) Baracka Obamy. Kampania już się zaczęła.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1935-2020) Dziennikarz, korespondent „Tygodnika Powszechnego” z Niemiec. Wieloletni publicysta mediów niemieckich, amerykańskich i polskich. W 1959 r. zbiegł do Berlina Zachodniego. W latach 60. mieszkał w Nowym Jorku i pracował w amerykańskim „Newsweeku”.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2011