Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
„Polacy topią się w oceanie alkoholu – mówił. – W wielu miejscach jest on dostępny całą dobę”. Oraz: „reklamy i media wychowują młodzież ze szklanką piwa”. Zaapelował też o całkowity zakaz reklamy alkoholu.
Najłatwiej skwitować to uwagą o wtrącaniu się Kościoła, a problem jest realny. Dostęp do alkoholu mamy „24h”. Łatwiejszy niż do chleba. W kraju zmagającym się z pijaństwem kierowców od butelek uginają się półki na stacjach benzynowych. A reklama pokazuje je jako zwornik relacji w grupie. „U nas się pije” – mówi, również nieletnim. Wg PARPA, pije 87 proc. uczniów III klas gimnazjum i ponad 95 proc. uczniów II klas szkół średnich.
Tylko że to połowa problemu. Gdy biskup wytyka „rozpijanie Polaków przez tych, którzy na produkcji i handlu alkoholem zarabiają miliony”, stawia sprawę tak, jakby przeciw trzeźwej tkance narodu spisek uknuły zewnętrzne siły. Jasne, zarabiają, ale na tym, że Polacy rozpijają się sami. Naszą kulturę picia wyraża pytanie: „z nami się nie napijesz?”. Reklama tego nie wymyśliła, tylko z tego korzysta. Apel o mniej obecności alkoholu w sferze publicznej nie jest przesadą. Ale zamiast szukać winnych, skuteczniej byłoby pokazać, że sprawa dotyczy każdego z nas – także ludzi mediów, rządzących i duchownych. To nie plan niszczenia narodu, tylko problem społeczny.