Kultura czeka na przelew

Poniżej trzech tysięcy złotych miesięcznie, czyli prawie o tysiąc złotych mniej od tak zwanego przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw.

10.11.2014

Czyta się kilka minut

Tyle właśnie – jak pokazuje Ogólnopolskie Badanie Wynagrodzeń przeprowadzone przez firmę Sedlak&Sedlak – wyniosły w ubiegłym roku miesięczne zarobki połowy Polaków parających się kulturą lub sztuką. 25 proc. pracowników tego sektora nie zarobiło nawet 2,3 tys. zł brutto na miesiąc.

O ile nas, również związanych z tą sferą, podobne wyniki mogą bulwersować, przypuszczam, że większość Polaków nie dostrzeże w nich nic nadzwyczajnego. Uzna wręcz, że potwierdzony został pewien odwieczny porządek rzeczy, zgodnie z którym ludzie wytwarzający nikomu niepotrzebne, a czasem niezrozumiałe i dziwaczne twory nazywane dziełami powinni zarabiać mniej od obywateli legitymujących się zawodem konkretnym, bardziej przydatnym społeczeństwu, zwłaszcza na dorobku. Na przykład od informatyków (branża na szczycie rankingu z miesięczną średnią 6 tys. zł brutto). Wszak każdy słyszał o przymierającej głodem bohemie gromadzącej się na Montmartrze czy w Jamie Michalikowej i wie, że prawdziwy artysta to biedny artysta. Bo i po co zresztą artyście pieniądze? Najpewniej, żeby pił, szlajał się, prowokował. Chyba że uda mu się odnieść sukces. Takiemu zazdrości się, jednocześnie wypominając, że zaprzedał talent komercji.

Taki stereotyp, rodem z XIX w., i związany z nim sposób myślenia, postrzeganie twórców jako darmozjadów, którzy powinni się cieszyć, jeśli ktokolwiek rzuci im grosz, pokutuje wciąż wśród pracodawców działających w tak zwanej branży kreatywnej. Wystarczy poczytać wpisy na facebookowej stronie „Czekam na przelew”. Propozycje, by ktoś napisał, narysował, zaprojektował czy skomponował za darmo, są w niej na porządku dziennym. Propozycje, które w odniesieniu do przedstawicieli innych profesji raczej nie przeszłyby formułującemu je przez gardło, lecz działalność artystyczna to przecież fanaberia, którą prowadzi się wyłącznie dla własnej przyjemności, nie dla mamony. Ta logika przekłada się też na wynagrodzenia, wypłacane zazwyczaj na podstawie umów o dzieło, a nie kontraktów etatowych.

Również urzędnicy Ministerstwa Finansów, ograniczając dwa lata temu twórcom możliwość odliczania 50-procentowych kosztów uzyskania przychodów, zakładali z góry, że sięgną do kieszeni, w której już i tak niewiele zostaje. Próg został ustalony na poziomie ponad 42 tys. zł. Miejmy nadzieję, że wynik Ogólnopolskiego Badania Wynagrodzeń z pierwszego roku obowiązywania nowych przepisów wzbudzi w nich jednak refleksję, by następnym razem poszukać dodatkowych źródeł dochodu raczej wśród branż o bardziej wypchanych portfelach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka. Absolwentka religioznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim i europeistyki na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Autorka ośmiu książek, w tym m.in. reportaży „Stacja Muranów” i „Betonia" (za którą była nominowana do Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2014