Kto łapie wiatr ze Wschodu

Węgry starają się zatrzeć złe wrażenie, które na Zachodzie pozostawił przyjazd do Budapesztu Władimira Putina. Jednak ze zbliżenia z Rosją nie rezygnują.

23.02.2015

Czyta się kilka minut

Władimir Putin i Viktor Orbán, Budapeszt, 17 lutego 2015 r. / Fot. Gergely Botar / AFP / EAST NEWS
Władimir Putin i Viktor Orbán, Budapeszt, 17 lutego 2015 r. / Fot. Gergely Botar / AFP / EAST NEWS

Oficjalnej wizyty nie można utajnić – choć patrząc na to, jak szybko politycy w Budapeszcie zaczęli wypierać ze swojej świadomości fakt, że 17 lutego gościli Władimira Putina, można odnieść wrażenie, iż byłoby to dla Węgier najlepsze rozwiązanie. Przyjmując u siebie sprawcę wojny na Ukrainie, premier Viktor Orbán znów stracił w oczach Zachodu. Ale przedłużając kontrakt na dostawy taniego rosyjskiego gazu, umocnił władzę.

Przemiana Viktora

Na wizytę rosyjskiego prezydenta nalegał głównie Kreml. Dla Putina była to pierwsza podróż do Unii Europejskiej od czerwca 2014 r. A także okazja do zademonstrowania, że mimo nałożonych przez Zachód sankcji, Rosja potrafi dogadywać się z poszczególnymi krajami UE.

I choć Węgrzy robili wiele, aby zatrzeć na Zachodzie złe wrażenie (Orbán wybrał się m.in. do Warszawy, gdzie od premier Ewy Kopacz usłyszał, że „jedność państw Unii Europejskiej i państw Grupy Wyszehradzkiej wobec sytuacji na Ukrainie ma fundamentalne znaczenie”), niesmak pozostał.

Także w Budapeszcie – dzień przed przyjazdem Putina Márton Gulyás, działacz organizacji pozarządowych, zwrócił się do premiera: „Viktorze, jak ci nie wstyd! Z jutrzejszym uściskiem dłoni znajdziesz się pośród tych, którzy w 1961 r. ekshumowali ciało Imre Nagy’ego [zabitego przez Sowietów premiera z okresu rewolucji w 1956 r. – red.] tylko po to, aby pochować go, twarzą w dół, w nieoznaczonym grobie”.

Było to prowokacyjne porównanie, gdyż nad Dunajem pamięta się, że w 1989 r., podczas powtórnego symbolicznego pogrzebu Nagy’ego, Viktor Orbán przemawiał nad grobem byłego premiera. Był wtedy prozachodnim demokratą – a dziś Zachód oskarża go o autorytaryzm.

Po pierwsze: pragmatyzm

Jednak węgierski rozkrok między Wschodem a Zachodem to nic nowego. Już przed sześcioma laty (tuż przed powrotem do władzy), Orbán mówił o potrzebie otwarcia się na kraje spoza UE. Konsekwentnie realizowana przez Budapeszt doktryna „wschodnich wiatrów” zakładała m.in. zacieśnienie współpracy z Rosją. A w praktyce: unikanie, za wszelką cenę, konfrontacji z nią.

Ofiarą takiej strategii – jeszcze na długo przed utratą Krymu – musiała się więc stać Ukraina. Choć wymiana handlowa w ostatnich latach stale wzrastała, Budapeszt ograniczył dialog polityczny z Kijowem niemal wyłącznie do kwestii mniejszości węgierskiej. Temat ten wrócił w ostatnich dniach, gdy okazało się, że w okolicy oblężonego przez prorosyjskich separatystów Debalcewe walczy oddział ukraińskiej armii złożony w dużej mierze z Węgrów z Zakarpacia.

Zdaniem Gábora Stiera, szefa działu zagranicznego prawicowego dziennika „Magyar Nemzet”, stosunki Węgier z Rosją da się opisać jednym słowem: pragmatyzm. Ich celem jest zwiększenie możliwości manewru Węgier w polityce międzynarodowej. – Premier nie lubi rosyjskiej elity, ale sądzi, że bez udziału Rosji ani Węgry, ani Europa nie będą wystarczająco silne. Tania, importowana z Rosji energia pomogła mu wygrać wybory w 2014 r. To również powód, dla którego zależy mu na porozumieniu z Moskwą – mówi Stier „Tygodnikowi”.

W Budapeszcie – inaczej niż jesienią w sąsiedniej Serbii – na cześć Putina nie zorganizowano parady wojskowej. Wizycie towarzyszyła demonstracja ok. 2 tys. przeciwników Kremla oraz kontrowersje: niektóre media informowały, że tuż po wylądowaniu, prezydent Rosji złożył wieniec pod pomnikiem sowieckich żołnierzy poległych w walce z Węgrami w 1956 r. (władze szybko temu zaprzeczyły).

Kilka godzin nad Dunajem rosyjska delegacja spędziła głównie na rozmowach: podpisano cztery mało znaczące porozumienia i jedno, nad którym szczególnie zależało Orbánowi – chodzi o przedłużenie kontraktu gazowego, który przez najbliższe 4–5 lat umożliwi Węgrom zakup rosyjskiego gazu po preferencyjnej cenie.

Daleko od świata

Wizyta była udana także z rosyjskiego punktu widzenia. Po upadku projektu gazociągu South Stream, Rosja namawia Węgry, Serbię i Grecję do utworzenia koalicji państw zainteresowanych importem rosyjskiego gazu przez Turcję – wszystko wskazuje na to, że skutecznie. Plany budowy gazociągu do tego kraju na dnie Morza Czarnego ogłosił Putin podczas grudniowej wizyty w Ankarze.

Gábor Stier: – Obaj przywódcy osiągnęli swoje cele. Putin pokazał, że ci, którzy nie traktują Rosji jako wroga, mogą z nią robić dobre interesy. Był to główny powód jego wizyty. Orbán umocnił swój wizerunek polityka niezależnego, zademonstrował, że jeśli znajdzie się pod presją Zachodu, będzie szukał przyjaciół gdzie indziej.

„Nasze stosunki z Węgrami są izolowane od wszystkiego, co dzieje się na świecie” – zapewniał w minionym tygodniu ambasador Rosji w Budapeszcie Władimir Siergiejew. Również Viktor Orbán zdaje się podzielać ten pogląd – można się zatem spodziewać, że w najbliższych miesiącach węgierski premier będzie bronił na forum UE swojej polityki „przyjaznego pragmatyzmu” w stosunkach z Rosją.

Kłopot w tym, że – jak kilka dni temu napisała w liście do Orbána grupa byłych węgierskich dyplomatów, zaniepokojonych zbliżeniem z Moskwą – gdy wiatr wieje ze wschodu, statki z towarami płyną zwykle... na zachód. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2015