Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Bo papież Franciszek ostro upomina wszystkich: rządy, polityków, organizacje międzynarodowe, koncerny i inne potęgi przemysłowe, społeczeństwa, które uległy mentalności konsumistycznej i stylowi „użyj i wyrzuć”. Wiedział, co robi, ogłaszając „ekologiczną” encyklikę pięć miesięcy przed szczytem klimatycznym w Paryżu. W tym obszernym tekście, pełnym nieprzypadkowych, jak sądzę, powtórzeń, motyw „ekologii integralnej”, czyli takiej, która obejmuje również ochronę człowieka, przewija się nieustannie. Źródłem nieszczęść i zagrożeń jest człowiek: chęć szybkiego zysku stawiana nad dobrem wspólnym, brak dalekowzrocznego widzenia konsekwencji podejmowanych działań, blokowanie lub kontestowanie przez potęgi gospodarcze skutecznych inicjatyw na rzecz środowiska i zastępowanie ich, w najlepszym przypadku, działaniami pozornymi. Przykład? O konferencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zrównoważonego rozwoju w Rio de Janeiro (2012) papież pisze, że „wydała równie obszerną, jak nieskuteczną deklarację końcową”. Negocjacje międzynarodowe nie przynoszą rezultatów „z powodu stanowiska krajów, które wyżej stawiają własne interesy narodowe niż globalne dobro wspólne”. Tego rodzaju uzasadnionych oskarżeń jest w encyklice mnóstwo. Co więcej, papież zwracając się do milionów ludzi wzywa do „śmiałej rewolucji kulturowej”. Mówi konkretnie: „Zmiana stylu życia może spowodować wywieranie zdrowej presji na tych, którzy sprawują władzę polityczną, gospodarczą i społeczną. Dzieje się tak, gdy ruchom konsumenckim udaje się sprawić, by nie nabywano niektórych produktów, przez co skutecznie wpływają na zmianę funkcjonowania przedsiębiorstw, (...) kiedy nawyki społeczeństwa pomniejszają zyski przedsiębiorstw, to czują się one zmuszone do zmiany sposobów produkcji”. Chciałoby się rzec, że papież wręcz prowokuje do sprzeciwu, uderza – a raczej wali – pięścią w stół, i nożyce (oskarżani) nie mogą milczeć.
Rzeczywiście nożyce szybko się odezwały. Ekolodzy krzyknęli wielkim głosem: „Habemus papam ecologicum!”, lecz do entuzjastycznego komentarza natychmiast dołączyli swoje zastrzeżenia. Do tego, co pisze papież o aborcji („Ponieważ wszystko jest ze sobą powiązane, nie da się pogodzić obrony przyrody z usprawiedliwianiem aborcji. Niewykonalny wydaje się proces edukacyjny na rzecz przyjęcia osób słabych, przebywających wokół nas, które są czasami uciążliwe lub kłopotliwe, jeśli nie otacza się opieką ludzkiego embrionu”) oraz do stanowiska Franciszka wobec demografii („Wzrost demograficzny można w pełni pogodzić z integralnym i solidarnym rozwojem. Obwinianie wzrostu demograficznego, a nie skrajnego i selektywnego konsumpcjonizmu, jest sposobem na uniknięcie stawienia czoła problemom”). U nas podniosły się lamenty, że encyklika jest antypolska, bo według papieża „technologia oparta na spalaniu silnie zanieczyszczających paliw kopalnych, zwłaszcza węgla, ale także ropy naftowej, a w mniejszym stopniu gazu, powinna być stopniowo zastąpiona”. Może nie zauważono tego, co napisał o „sprzedaży pozwoleń na zanieczyszczenie”, to dopiero byśmy usłyszeli. Należy się spodziewać jeszcze reakcji na (ostrożne) stanowisko papieża wobec GMO i na to, że przyjmuje jako pewnik wpływ człowieka na proces ocieplania planety. Z pewnością krytycy zgłoszą także zastrzeżenia do religijnego wątku encykliki. Papież wprawdzie tłumaczy, że „zasady etyczne można przedstawić w sposób czysto abstrakcyjny, oderwany od jakiegokolwiek kontekstu, a fakt, że pojawiają się one w języku religijnym, nie odbiera im żadnej wartości w debacie publicznej. Zasady etyczne, jakie rozum jest w stanie dostrzec, zawsze mogą powracać w różnych aspektach i być wyrażone w różnych językach, w tym w języku religijnym” – ale czy to wrogów religii zadowoli?
„Laudato si” porównuje się do ogłoszonej w 1891 r. przez Leona XII encykliki „Rerum novarum”. Oburzano się wtedy, że Kościół, odwieczny obrońca społecznego status quo, opowiada się za zmianą kapitalistycznego systemu gospodarczego. Podobne zarzuty już są kierowane przeciw Franciszkowi. Republikański kandydat w najbliższych wyborach prezydenckich w USA Jeb Bush (katolik) powiedział: „Szanuję papieża, jest nadzwyczajnym przywódcą, lecz te problemy muszą być rozwiązywane w zakresie polityki (...) Ja nie idę na mszę po to, żeby słuchać o ekonomii czy polityce” . Po ogłoszeniu „Rerum novarum” mówiono podobnie: niech Kościół troszczy się o dusze, a politykę zostawi w spokoju. ©℗