Księga z kamienia

Anna Niedźwiedź, antropolog: O genius loci Krakowa od początku w dużej mierze świadczyła obecność świętych i błogosławionych. A przeżyliśmy okresy, kiedy mieliśmy ich cały wysyp. Rozmawiała Agnieszka Sabor

18.08.2010

Czyta się kilka minut

Agnieszka Sabor: Czy przestrzeń sakralna ma w Krakowie jakąś "endemiczną" symbolikę, czy religijność objawia się tu w sposób szczególny?

Anna Niedźwiedź: Kraków ze swoją bogatą "ofertą" religijną (przepraszam za ułomność tego sformułowania), z setkami parafii i klasztorów, duszpasterstw i stowarzyszeń katolickich o różnych charyzmatach - stanowi najlepszy dowód, że w opisie katolicyzmu w Polsce zbyt łatwo posługujemy się uproszczeniami, a podziały na "Kościół otwarty" i "Kościół zamknięty" albo "łagiewnicki" i "toruński" niczego nie wyjaśniają. Rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana i jak dotąd nieprzebadana dostatecznie.

Pod Wawelem spotkamy ludzi, którzy chętnie zaangażują się w akcję charytatywną zorganizowaną przez Kościół, przyjmą księdza po kolędzie (o ile będą w domu), ale we Mszy św. uczestniczą raz, dwa razy do roku. Takich, którzy czują się katolikami, ale mają problem z instytucją Kościoła. Ale są też tacy, którzy codziennie zachodzą do XIX-wiecznych kościółków sióstr sercanek albo felicjanek, aby przez chwilę skupić się na indywidualnej modlitwie przed Najświętszym Sakramentem. Spotykamy też Koła Przyjaciół Rodziny Radia Maryja, organizujące się nierzadko bez czynnego udziału proboszczów, stanowiące jak dotąd jedną z najaktywniejszych grup laikatu w Kościele w Polsce, co powinno dać do myślenia. Albo członków odradzających się stowarzyszeń religijnych, których tradycja sięga co najmniej czasów kontrreformacji: najbardziej znane pozostaje Arcybractwo Miłosierdzia przy kościele franciszkanów, ale trzeba też wspomnieć o bractwach funkcjonujących np. przy karmelitach czy bernardynach. Wszystkich tych ludzi nie da się przyporządkować wyłącznie jednemu z dwóch zbiorów, rozumianych zresztą najczęściej w sposób polityczny.

Pamiętajmy przy tym, że chodzi o miasto, w którym najbliższy kościół oddalony jest najwyżej o 10-15 minut piechotą. Warto zauważyć, jak bardzo zmieniły się osiedla budowane w latach 70. i 80. XX w. Mieszkających tam ludzi połączyła m.in. budowa własnej parafii, w okresie PRL-u okupiona zazwyczaj wysiłkiem. Dziś te osiedla są znacznie mniej zatomizowane niż współczesne dzielnice apartamentowców; przypominają raczej zintegrowane małe miasteczka, które łączy wspólne doświadczenie. A jednocześnie zawsze można wsiąść do tramwaju i pojechać do wybranego przez siebie kościoła, odpowiadającego indywidualnej wrażliwości religijnej. Dobrym przykładem są duszpasterstwa akademickie - dominikańskie różni się od skupionego wokół kościoła uniwersyteckiego św. Anny czy misjonarzy na miasteczku studenckim.

Współczesność religijna Krakowa budowana jest na jego odległej przeszłości. A już w czasach staropolskich nazywany był on "słowiańskim Rzymem".

Określenie to zyskało szczególny kontekst w czasie pontyfikatu Jana Pawła II. W przewodniku po jego krakowskich śladach czytamy: "Są na świecie trzy miasta, o których Karol Wojtyła - Jan Paweł II mógł mówić »moje miasto«: Wadowice, Kraków i Rzym. Jednak tylko o Krakowie powiedział »Miasto mojego życia«".

Ten cytat wpisuje się w wielowiekową narrację. O Krakowie jako mieście niezwykłym, naznaczonym szczególnym duchem, pisano w wieku XV i XVI, w okresie jego świetności. Przekonania, że to miejsce może generować niezwykłe wydarzenia i tworzyć wielkie osobowości, nie zmienił ani upadek miasta, związany z przeniesieniem centrum politycznego kraju do Warszawy i tragedią potopu szwedzkiego, ani okres zaborów, kiedy Kraków stał się "polskim Piemontem", do którego pielgrzymowano, by rozpoznać własną tożsamość narodową. To wtedy wykształciła się, nadal istotna, symboliczna triada cmentarna: katedra wawelska, Skałka i cmentarz Rakowicki z kwaterą "R", nazywaną też Polonią; wtedy również pielgrzymstwo narodowe nałożyło się na religijne. W PRL-u Kraków, nadal narodowy i symboliczny, był surrealistyczną ostoją wolności.

O genius loci Krakowa od początku w dużej mierze świadczyła obecność świętych i błogosławionych. A przeżyliśmy okresy, kiedy mieliśmy ich cały wysyp. Wymieńmy tylko tych mniej znanych poza Krakowem: w XIII w. pojawili się Jacek, Iwo, Salomea, Bronisława. W XV w.: Michał Giedroyć, Stanisław z Kazimierza, Jan Kanty, Świętosław Milczący, Szymon z Lipnicy czy Izajasz Boner. O św. Florianie (pierwszym patronie miasta), biskupie Stanisławie, królowej Jadwidze, a później także królewiczu Kazimierzu, bracie Albercie, Anieli Salawie czy siostrze Faustynie nie wspominając. Jak pisał o Krakowie Jan Jurkowski w "Pieśni Muz Sarmackich" (1604): "Rodzisz męże znakomite, mnożysz ozdoby obfite, Twe nauki i ćwiczenia siła mogą do zbawienia". Tę wielowiekową obecność świętych dobrze rozumiał Jan Paweł II, który wiele z tych postaci wyprowadził z cienia.

Pamiętajmy przy tym, że duchowość katolicka - o czym zadecydowało średniowiecze i barok - jest zmysłowa. Doświadczenie religijne wiąże się tu z doznaniem fizycznym i materialnością. I tak Kraków - dzięki swoim świętym, a także związanym z nimi opowieściom i legendom, wpisanym w konkretne zaułki i budynki - staje się skarbcem klejnotów: relikwii i pamiątek. Pierwszy bedeker po mieście, XVII-wieczne "Klejnoty stołecznego miasta Krakowa albo kościoły i co w nich jest widzenia godnego i zacnego krótko opisane" (dzieło anonimowe, uzupełnione przez Piotra Hiacynta Pruszcza) nie przypomina w niczym współczesnych przewodników; nie mówi o tym, gdzie dobrze zjeść, ale gdzie się dobrze pomodlić. "Nie baw się, lecz oglądaj oczyma ostatek, zadziwisz się, jak świętych ma Kraków dostatek" (i w tym przypadku do sacrum dociera się przez doznanie zmysłowe).

Grabowski nazywał katedrę wawelską olbrzymią księgą z kamienia, zaś Borelowski pisał w 1912 r., że pielgrzymka do Krakowa jest przeżyciem "równorzędnym z nabożnymi pielgrzymkami do Częstochowy, Kalwarii i innych miejsc cudami słynących. W jednym wypadku rolę grają czynniki religijne, w drugim narodowe: istota zjawiska w obu ta sama".

Jak Jan Paweł II wpisuje się w długi ciąg krakowskich świętych?

Wystarczy przyjrzeć się napisowi tłumaczącemu scenariusz zbudowanego przed dwoma laty Ołtarza Trzeciego Tysiąclecia na Skałce, który zdominował i bez niego, jak sądzę, wystarczająco wymowną przestrzeń Skałki. Niezależnie od oceny artystycznej, jego opis stanowi cenne źródło dla etnografa. Mowa tu m.in. o Janie Pawle II jako o męczenniku, który przelał krew (chodzi oczywiście o zamach) - podobnie jak jego święty protoplasta, św. Stanisław, patron Polski. Zaś w narracji kościelnej św. Stanisław funkcjonuje jako męczennik, który przeciwstawił się władzy świeckiej nielegitymizowanej przez lud (naród).

Przypomnijmy sobie pielgrzymkę Papieża do ojczyzny w 1979 r. - 900 lat po tragicznej śmierci biskupa Stanisława. Dla wiernych uczestniczących we Mszy na Błoniach było jasne, że Karol Wojtyła, współczesny Stanisław, znów staje z ludem. Tym razem przeciw opresji komunistycznej.

Mówiłyśmy o znaczeniu, jakie w katolicyzmie ma materialna - odbierana zmysłowo - pamięć obecności świętych. Dotyczy to także Papieża, którego śladów można w Krakowie niemal dotknąć. Zwróćmy uwagę, jak wielkiej symbolicznej mocy nabrało (spontanicznie) tzw. "papieskie okno" przy Franciszkańskiej. Jego wartość jest nieporównywalnie większa niż jakiegokolwiek pomnika, których nadmiar zredukował zresztą ich wartość. Szkoda tylko, że krzyż ze stułą, który umieszczono pierwotnie w oknie, zastąpiony został fotografią. Religijność potoczna z reguły świetnie sobie radzi z symbolami, a to, że opiera się na doświadczeniu zmysłowym, nie oznacza, że trzeba jej dosłownej i realistycznej wizualizacji.

Skoro mowa o symbolicznych znaczeniach konkretnych miejsc-pamiątek, przypomina się też plakat, który towarzyszył wizycie Benedykta XVI w Polsce: widzimy na nim ślady Jana Pawła II, po których będzie kroczył jego następca. To znacząca symbolika. Przywołuje na myśl choćby legendę o miłosiernej królowej Jadwidze, której bucik odcisnął się na kamieniu koło kościoła Karmelitów na Piasku.

Gdy mówimy o św. Stanisławie i Janie Pawle II, trzeba zapytać o współczesne znaczenia katedry wawelskiej.

W ostatnich miesiącach to temat bardzo trudny, wiążący się ze sporem o pochówek Lecha i Marii Kaczyńskich w kryptach wawelskich. Ten konflikt mocno i, jak się wydaje, trwale podzielił Polaków, przy czym uwidocznił również symboliczną żywotność katedry, ważnej nie tylko dla tych, którzy chcieli pogrzebu pary prezydenckiej w tym miejscu, ale i dla protestujących przed krakowską kurią. Jedno jest pewne: splendor Wawelu zdążył już udzielić się świeżym trumnom. Agencje turystyczne wpisują do programu pobytu w Krakowie "wizytę u grobu prezydenta". Nierzadko widać modlące się przed nim dzieci.

Prof. Czesław Robotycki twierdzi, że ten szczególny, parareligijny kult ma związek z faktem, że w Krakowie nie ma ani grobu Jana Pawła II, ani relikwii jego ciała (a przecież po śmierci Papieża wiele o tym mówiono). Nota bene, pochówek pary prezydenckiej na Wawelu dowodzi trwałości struktur długiego trwania: w potocznym oglądzie Kraków zawsze był "miastem pogrzebów".

Tu pojawia się pytanie o dawne narracje katedry. Na ile zrozumiały jest dziś np. przekaz jagielloński?

Katedra wawelska boryka się z wieloma problemami. Jednym z nich jest niewątpliwie turystyka. Jak zrównoważyć funkcje liturgiczne, symboliczne i turystyczne? Druga kwestia to przygotowanie zwiedzających. Czy wiedzą np., dlaczego w kaplicy Świętokrzyskiej - niestety, ta część kościoła objęta już jest biletowaniem - obok nagrobka Kazimierza Jagiellończyka (dzieła Wita Stwosza, etnicznego Szwaba) zobaczyć możemy wschodnią, pskowską polichromię? Ilu z nich wie, że Jadwiga i Jagiełło protegowali niegdyś benedyktynów słowiańskich, odprawiających liturgię w języku starocerkiewnosłowiańskim?

Z drugiej strony, myślę, że mimo wszystko duchowe dziedzictwo wieloetnicznego i wieloreligijnego państwa Jagiellonów jest w Krakowie coraz bardziej obecne. Obserwuję to, chociażby badając Festiwal Kultury Żydowskiej w Krakowie. Coraz więcej ludzi odwiedza dwa zachowane cmentarze żydowskie w Krakowie, coraz więcej wyprowadza wnioski z faktu, że przyjeżdżają tu pielgrzymki religijne Żydów, dla których Polska oznacza nie tylko Holokaust, ale także miejsce spokojnego spoczynku świętych mężów - takich jak Mojżesz Isserles Remu. Na początku listopada współcześni krakowianie, w znaczącej większości zapewne katolicy, zapalają światełka na grobach swoich żydowskich współobywateli.

Kraków to także sanktuarium w Łagiewnikach. Jak można je opisać w kontekście takich miejsc jak Częstochowa czy Licheń?

Częstochowa to sanktuarium narodowe.

Po upadku komunizmu do podobnej funkcji zaczął aspirować Licheń. Obydwa miejsca wiążą się z kultem maryjnym. Sanktuarium Bożego Miłosierdzia ma zupełnie inną genezę i kształt. Mimo że łatwo odnaleźć tu cechy charakterystyczne dla innych współczesnych polskich sanktuariów, np. architektoniczny monumentalizm, miejsce to stara się podkreślić transnarodowy charakter katolicyzmu.

Przecież Łagiewniki nazywane są "światową stolicą" Bożego Miłosierdzia, którego kult rzeczywiście ma charakter globalny (w Afryce znalazłam kiedyś broszurkę z koronką do Bożego Miłosierdzia zapisaną w jednym z tamtejszych języków). Dlatego tabernakulum przypomina kulę ziemską otoczoną promieniami, co oznaczać ma oddziaływanie krakowskiego sanktuarium na cały świat. Na dolnym poziomie bazyliki znalazły się kaplice różnych narodów: węgierska, włoska, słowacka czy niemiecka. Szczególne znaczenie ma kaplica greckokatolicka, z bizantyjskimi malowidłami i ikonostasem. Nazywana bywa kaplicą pojednania polsko-ukraińskiego.

Gdy mówimy o Łagiewnikach, warto podkreślić jeszcze jedną jego wartość: wiąże się z postacią św. Faustyny - mistyczki. A doświadczenie mistyczne, wbrew potocznym stereotypom, bardzo przecież fizyczne, jest bliskie religijności popularnej. Może to dzięki zaakceptowaniu postaci siostry Faustyny we współczesnym polskim katolicyzmie doświadczenia mistyczne i ekstatyczne bywają manifestowane publicznie.

Tak więc religijność krakowska zdaje się mieć wymiar narodowo-globalny.

I - w równej mierze - lokalny. Krakowianie przywiązani są nie tylko do Wawelu i Łagiewnik, ale także do innych kościołów, zwłaszcza na Starym Mieście. Kulty lokalne są bardzo żywe. Ludzie modlą się np. u franciszkanów przed obrazem Dobrodziejki Krakowa, u św. Jana - przy Matce Boskiej od Wykupu Niewolników, u karmelitów - przy Matce Boskiej Piaskowej. Wiele kobiet co miesiąc zostawia żywą różę przy figurce św. Rity w kościele augustianów...

Umocnieniu tej lokalności bardzo dobrze służą takie wydarzenia jak Cracovia Sacra, kiedy parafie i klasztory opowiadają o swoim wielowiekowym dziedzictwie.

Dr Anna Niedźwiedź jest etnologiem i antropologiem kulturowym, pracownikiem UJ. lntresuje się religijnością ludową i znaczeniami obrazu w świecie współczesnym, a także symbolicznymi przestrzeniami Krakowa. Obecnie prowadzi badania nad katolicyzmem w Ghanie. Opublikowała m.in. "Obraz i postać. Znaczenia wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej" (2005).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Noc Cracovia Sacra 2010 (33/2010)