Krzyżówka Heideggera z Bondem

Do literatury trafił z gangsterskiego półświatka. By napisać książkę o Stalinie, dał się aresztować. Był scenarzystą „Policjantów z Miami”, doradzał Hillary Clinton...

13.05.2013

Czyta się kilka minut

Richard Lourie we Florencji, 2012 r. / Fot. Mat. pras. WYDAWNICTWA ZNAK
Richard Lourie we Florencji, 2012 r. / Fot. Mat. pras. WYDAWNICTWA ZNAK

W 1961 r. na zajęciach z literatury polskiej w Berkeley Czesław Miłosz odczytuje anonimowe wypracowanie, na którego przykładzie chce zilustrować rzekomo typowo amerykański „brak wyczucia historii”. Nie może wiedzieć, że właśnie wyświadcza wielką przysługę i sobie (bo zdobywa ucznia i dozgonnego przyjaciela), polskiej literaturze (bo wkrótce wychowa jej wybitnego tłumacza), no i cokolwiek urażonemu autorowi tej pracy (który pod okiem Miłosza wyrośnie na znakomitego pisarza)...

DWADZIEŚCIA PIĘĆ KUL

Po latach Richard Lourie (ur. 1940) – bo o nim mowa – wyznał, że incydent ten był dla niego „oświeceniem przez ośmieszenie” i zdopingował do poszukiwania owego historycznego zmysłu. Do historii zdradzał pociąg od zawsze: za sprawą swoich żydowskich dziadków, imigrantów z litewskich sztetli, którzy wydawali mu się ludźmi z innego czasu i innej gliny, czuł, że nie całkiem pasuje do dusznej, przesyconej konformizmem aury Ameryki lat 50. Do Miłoszowskiego gospodarstwa polskiej literatury trafił całkiem przypadkowo: jako student rusycystyki Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley musiał podjąć naukę drugiego języka słowiańskiego. Na jego wyborze zaważył „magnetyczny” urok osobisty Miłosza – tajemniczego poety o wspaniałych krzaczastych brwiach, które były niczym „kity spłoszonych lisów”. Młody beatnik-abnegat w dystyngowanym wykładowcy-rozbitku historii ujrzał przybysza ze świata swoich dziadków. A i sam uczeń musiał zafascynować Miłosza swoją iście pikarejską przeszłością. Jak na swój wiek bowiem, ten „mały król życia” – jak nazwał go Miłosz – sporo już widział. Swego czasu wiedziony szczenięcym buntem postanowił zostać... gangsterem i wrodzonym sprytem podporządkował sobie młodzieżowy gang. Paradował wtedy w drogich białych garniturach, miał na posyłki czarnoskórych osiłków i osobistego szofera, który codziennie podwoził go do szkoły (istne wcielenie Beni Krzyka – „króla” żydowskich „bandiugów” z „Opowiadań odeskich” Izaaka Babla!). Rychło z drobnego cwaniaczka awansował na kierowcę szefa bostońskiej mafii, z którym ściągał haracze – do chwili, kiedy jego pracodawcę podziurawiło 25 kul. Gdy zakochawszy się w dziewczynie o artystycznej duszy, w bostońskim muzeum ujrzał obraz Gauguina „Skąd przyszliśmy? Kim jesteśmy? Dokąd idziemy?” – przyszło przebudzenie. Zrozumiał, że buntu i wolności, zamiast w kryminale, lepiej szukać w twórczości i kontrkulturze.

Pod wpływem lektury „Zbrodni i kary” oraz egzotycznych opowieści dziadków o dawnym życiu zaraża się literaturą i Rosją. Zaczyna studiować anglistykę w Bostonie, gdzie jego talent poetycki zdobywa uznanie Roberta Lowella. W 1960 r. przenosi się na Uniwersytet Kalifornijski – na filologię rosyjską. Obroniwszy dziewięć lat później doktorat, zrywa ze światem akademii, by uczyć rosyjskiego amerykańskich szpiegów. Następnie przez rok wykłada język polski na University of Toronto – propozycję tę otrzymuje po tym jak cała kadra polskiego wydziału zginęła w katastrofie kolejki linowej w Skandynawii. Wtedy też próbuje sił w filmie: zakłada własną wytwórnię, kręci dokumenty o jazzie („Dreamland”) i przemianach w Rosji doby pierestrojki („Bread and Salt”), dystrybuuje w Ameryce przemycony z Polski via Watykan dokument o Stoczni Gdańskiej („Robotnicy ’80”), a nawet pisze scenariusz odcinka... „Policjantów z Miami”.

ŻYD WIECZNY TŁUMACZ

Niestrudzenie zajmuje się przekładami z literatury rosyjskiej i polskiej, co w pewnym momencie stanowi jego główne źródło zarobków. W sztuce tej terminuje u Miłosza, który zaszczepia mu rzadki w krajach anglosaskich szacunek do sztuki translatorskiej jako metody doskonalenia warsztatu pisarskiego. Dziś ma na koncie z górą czterdzieści przekładów, m.in. „Mojego wieku” Wata, „Widzeń nad zatoką San Francisco” Miłosza, dzieł Konwickiego, Iwaszkiewicza, Wata, Przybosia, Władimira Wojnowicza, wspomnień Sacharowa... Zajmuje się publicystyką („New York Times”, „Washington Post”, „The Nation” czy „New Republic”), prowadzi wykłady, podróżuje do ZSRR i przyjaźni się z antykomunistycznymi dysydentami, wyrastając na czołowego znawcę Rosji (m.in. przyjdzie mu doradzać Hillary Clinton).

Aż przychodzi dzień, w którym Lourie, ku rozczarowaniu Miłosza, porzuca translatorskie rzemiosło, by skupić się na pisaniu prozy. W poświęconym skądinąd Stanisławowi Barańczakowi artykule wykłada credo: „zadaniem pisarza jest wyczulać samego siebie i swoich czytelników na całą złożoność i ogrom rzeczywistości, przemieniając ją w ten sposób w tajemnicę, do której właściwym stosunkiem jest – jak zawsze przekonywał Miłosz – zdumienie. Najlepsza literatura jest zdumieniem skodyfikowanym w fakturze szczegółów i konkretów”.

Debiutował w 1973 r. powieścią „Sagittarius in Warsaw”, w której Polska występuje jako zmyślony kraj rodem z „Alicji w Krainie Czarów”. W 1985 r. opublikował „First Loyalty” – szpiegowsko-sensacyjny thriller, osadzony w realiach zimnej wojny („skrzyżowanie Heideggera z Jamesem Bondem” – jak stwierdził Saul Bellow), dwa lata później „Grawitację zero” – komedię szpiegowską z elementami groteski, osnutą wokół wątku rywalizacji USA i ZSRR o to, kto pierwszy wyśle na Księżyc... poetę. Międzynarodowy rozgłos przyniosła mu książka, której poświęcił roczny pobyt w upadającym właśnie Kraju Rad: „Drapieżca. Polowanie na diabła” (1993) – wnikliwe studium zbrodni na przykładzie „Rzeźnika z Rostowa” Andrieja Czikatiły.

BYĆ JAK DŻUGASZWILI

Wznowiona właśnie przez Znak bestsellerowa „Autobiografia Stalina” nie powstałaby, gdyby nie gangsterska przygoda Lourie’ego, a także przyjaźń z Aleksandrem Watem, który zaraził go fascynacją dyktatorem. Kiedy pod jej wpływem w latach 70. pisarz odwiedził miasto Stalina, Gori, aresztowało go KGB. Wzięto go za szpiega i poddano wyczerpującemu przesłuchaniu – prawdziwej psychodramie – które do napisania książki przygotowało go lepiej niż długie godziny spędzone w bibliotekach.

W porażającej psychologiczną wnikliwością powieści autor przenosi czytelnika w głąb umysłu, który „nic nie czuje, bo nic to wszystko, co można czuć” i chce być „siłą zdolną udźwignąć świat, którym jest tylko nic i ja”. Jest początek lat 40., dyktator zasiada już wygodnie na szczycie władzy i bezrefleksyjnym tonem relacjonuje swoje życie, występki i pełną intryg drogę do władzy. Jedna rzecz nie daje mu wszak spokoju: jedyny człowiek, który w jego mniemaniu zdolny jest pozbawić go władzy, wciąż żyje. Nazywa się Lew Trocki.

W warstwie narracyjnej Lourie wprowadza intrygujący zabieg – obsesyjne wynurzenia Stalina o Trockim zestawia z biografią Stalina pisaną w tym samym czasie przez Trockiego. Dzięki temu konfrontujemy relacje dwóch dyktatorów walczących na pióra o narzucenie światu własnej wersji historii. I zarazem czytamy kryminalną historię o zabójstwie Trockiego. Wnikając za kulisy umysłu, w którym streszcza się piekło XX wieku, Lourie ukazuje kształtowanie się krwawego tyrana dotkniętego kompleksem niższości wobec ideologa rewolucji. W tym niezwykle sugestywnym studium osuwania się w argusową podejrzliwość, pogardę dla życia i emocjonalne znieczulenie Stalin okazuje się prymitywem, przebiegłym i wyrachowanym karierowiczem, który w walce o władzę totalną beznamiętnie brnie w występek, zbrodnię i szaleństwo.

W drugiej wydanej właśnie powieści Louriego, „Wstręcie do tulipanów”, pisarz znów kunsztownie rysuje realia epoki (Amsterdam pod niemiecką okupacją), na których tle zwięzłym, dyskretnym językiem snuje wartką, podobną do teatralnego monodramu narrację. Tym razem bohaterami są postacie zmyślone: dwaj sędziwi bracia, Joop i Willem, którzy spotykają się po raz pierwszy od zakończenia wojny. Główna rola przypada Joopowi, opowiadającemu bratu o swoich wojennych perypetiach i obarczającemu go mroczną tajemnicą. W pewnym momencie losy małego Joopa tragicznie splatają się z historią postaci autentycznej – Anny Frank. Splatają się w miejscu, w którym istnieje luka historyczna (do dziś nie wiadomo, kto wydał jej rodzinę).

Nie jest to jednak czyste ćwiczenie wyobraźni. Wypełniając ową lukę intrygującą i pełną autentyzmu opowieścią, pisarz buduje też studium ludzkich wyborów w sytuacjach granicznych; Lourie zgłębia psychologię winy, opowiadania i pamięci, delikatnie zahaczając też o kwestie relacji między historią, opowiadaniem i fikcją.

Twórczość prozatorska Lourie’ego wymyka się zaszufladkowaniu – w każdej książce próbuje on sił w nowym gatunku, każdą osadza na tle pieczołowicie udokumentowanych realiów. Jak wyznaje, fakty są dla niego „kośćcem”, który obudowuje „ciałem” wyobraźni. W tym szacunku do rzeczywistości uczeń Miłosza udowadnia, że jednak posiadł „wyczucie historii”.

***

Na jednej z fotografii pisarza widzimy palącego cygaro dziarskiego jegomościa o badawczym, szelmowskim spojrzeniu i bujnym białym wąsie, w kapeluszu typu fedora, rzucającym tajemniczy cień na jedno jego oko. Oto portret „małego króla życia”, który ma odwagę spoglądać w oczy potworom i przenikać mroki historii.

RICHARD LOURIE będzie gościem 3. Festiwalu Miłosza, któremu poświęcamy więcej uwagi w naszym magazynie „Książki w Tygodniku”. Pisarza można będzie spotkać w Krakowie, 19 maja, podczas debaty „W cieniu imperium” (godz. 16.00, Małopolski Ogród Sztuk) oraz jego wieczoru autorskiego (godz. 18.00, Wojewódzka Biblioteka Publiczna). Więcej informacji: www.miloszfestival.pl.

Richard Lourie „Autobiografia Stalina”, przeł. Jadwiga Piątkowska

„Wstręt do tulipanów”, przeł. Mieczysław Godyń, Wydawnictwo Znak, Kraków 2013


JUSTYN HUNIA (1975) jest anglistą i tłumaczem, ostatnio opublikował m.in. przekład książki Zygmunta Baumana „Straty uboczne. Nierówności społeczne w epoce globalizacji”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2013