Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niby to nic nowego. O tym, że Amerykanie szpiegują nie tylko wrogów, ale też przyjaciół, a przyjaciele nie pozostają dłużni – jednym słowem, że praktyka szpiegowania trwa w najlepsze także w zachodniej „rodzinie” – mówiono już dawno temu. Dlaczego więc ujawnienie, iż wywiad USA podsłuchiwał przyjaciół, wywołuje dziś polityczny kryzys? Przyczyn jest kilka. Rewolucja technologiczna (internet, komórki) otworzyła nowe możliwości inwigilacji, celowej i masowej. Setki milionów rozmów, które agencja NSA rejestruje w Europie, to skala kiedyś niewyobrażalna. W „rodzinie” zdolni są do tego (technicznie) tylko Amerykanie, a oni utracili miarę. I rzecz druga: ujawnienie, że NSA podsłuchiwała Angelę Merkel, nie zostawia tej ostatniej pola manewru wobec swych obywateli. Ten, kto wymyślił, by ją podsłuchiwać, zasłużył na miano głupca dekady: to największy możliwy afront, a wątpliwe, by korzyści były współmierne do obecnych szkód. Inną sprawą jest, jaką masę informacji wyniósł z NSA jeden człowiek, Edward Snowden; technika okazuje się tu bronią obosieczną.
Jak komentuje się to w różnych krajach, jakie będą skutki? O tym opowiada nasz raport.