Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dużo słyszeliśmy o szczegółach uroczystości koronacyjnych Karola III – pierwszych takich w Zjednoczonym Królestwie od 70 lat. Symboliczny był niemal każdy szczegół tego dnia – od procesji, przez nabożeństwo w opactwie westminsterskim, aż po wyjście rodziny królewskiej na balkon pałacu Buckingham.
W relacjach na żywo i komentarzach – w których, jak przystało na Wyspach, mile widziane będzie powoływanie się na daty z wczesnego średniowiecza – może jednak umknąć pewien szczegół. Od momentu swojej proklamacji Karol III pełni w państwie funkcję ustrojową. Od czasu wydanej w XIII w. przez Jana bez Ziemi Wielkiej Karty Swobód angielskie (a od unii ze Szkocją brytyjskie) koronacje są – kiedyś praktycznym, dziś już głównie ceremonialnym – potwierdzeniem zasad, które łączą monarchę z państwem, powtórzeniem przyrzeczeń wolności.

W przeddzień koronacji Karola III poranne serwisy brytyjskiego radia zaczynały się od zwykłych wiadomości: słabego wyniku konserwatystów w wyborach lokalnych w Anglii czy apelu prezydenta Bidena o rozwagę w pracach nad sztuczną inteligencją. Ale w sam jej dzień, dla kontrastu, trudno już było uciec od królewskich symboli – do tego stopnia, że nawet publiczna BBC przygotowała przewodnik pt. „Jak uniknąć koronacji”.
Ten kontrast – a raczej dość niezwykłą brytyjską zdolność do przechodzenia od rzeczywistości w pełni racjonalnej do takiej, którą rzeczowo uzasadniać jest coraz trudniej – będzie dziś szczególnie wyraźny. Nie zauważą go zapewne komentarze z zewnątrz, oscylujące między ciekawostkami o Harrym i Meghan, frazesami na temat jednoczącej siły monarchii a głosami wskazującymi, że w XXI w. w nowoczesnym państwie król jest postacią anachroniczną. Karol III – mówią na przykład krytycy – będzie dziś przysięgał bronić wiary protestanckiej, choć większość Brytyjczyków nie deklaruje się już jako chrześcijanie.

75-letni Karol III prawdopodobnie nie będzie panował przez wiele dekad (i choć relacja obywateli z monarchią potrafi zmieniać się gwałtownie, wiele wskazuje na to, że będziemy jeszcze świadkami koronacji jego syna). Otwarte pozostaje pytanie o przyszłość krajów wchodzących w skład jego królestwa (zwłaszcza Irlandii Północnej). Ale nawet gromadzący się w tę sobotę na Trafalgar Square antymonarchiści przyznają, że Windsorowie są na razie „nie do ruszenia”.

– Melancholia i nostalgia może nie pomagają nam w polityce, ale przecież zawsze mieliśmy dwa oblicza: empiryczne i mistyczne – mówił mi kilka lat temu młody angielski reżyser i animator młodzieży. – Świat baśni jest dla nas całkiem naturalny, to część celtyckiego dziedzictwa.
Z jakichś powodów baśń o królu jest Brytyjczykom wciąż potrzebna.
