Konieczna pauza poznawcza

02.11.2019

Czyta się kilka minut

Historia dziesięciu tygrysów przewożonych z Włoch do Dagestanu w koszmarnych warunkach, w małych klatkach, zamkniętych w skrzyniach, bez możliwości poruszania się, z niedostatecznym żywieniem, pojeniem (na skutek czego jeden z nich padł, a dziewięć na terminalu granicznym w Koroszczynie uratowała wezwana na pomoc bohaterska ekipa z poznańskiego zoo), poruszyła wielu Polaków, przebijając się na czołówki serwisów informacyjnych. I słusznie. Trudno sobie wyobrazić, co przeżywać musiały tak upodlone i umęczone zwierzęta. Trudno ocenić, czy gorsza była dla nich ta podróż, czy to, co czekało je prawdopodobnie u jej kresu. W Dagestanie, na co zwrócił uwagę Adam Wajrak, nie ma, zdaje się, ogrodów zoologicznych. Przedstawicielka przewoźnika twierdziła podobno, że drapieżniki miały trafić do cyrku. Wajrakowi bardziej prawdopodobne wydawało się jednak, że skończyłyby jako półprodukt do preparatów przepisywanych przez tradycyjną medycynę chińską. Odkąd Chiny zaczęły radykalnie ograniczać u siebie barbarzyńskie praktyki towarzyszące produkcji paraleków (robi się je również np. z żółci niedźwiedzi, więzionych na farmach i podłączonych do wysysających z ich wnętrzności żółć przewodów), wobec niemalejącego popytu, rynkową dziurę zaczął łatać nielegalny import, również od zachodniego sąsiada (Dagestan wchodzi w skład Federacji Rosyjskiej).

Obserwując śledzoną przez tysiące osób walkę o życie tygrysów, pełne empatii i oburzenia komentarze internautów, po raz kolejny zachodziłem w głowę, co musiałoby się stać, żeby na podobną, ludzką reakcję zasłużyło sobie jakieś 800 milionów kurczaków i 60 milionów krów czy świń, co roku zabijanych w polskich rzeźniach. Pokonując po polskich drogach dobrze ponad 50 tysięcy kilometrów rocznie, jadące na ubój transporty mijam prawie codziennie. Widać je już z daleka – charakterystyczne oświetlenie tyłu naczep, trapów, którymi zwierzęta wprowadzane są do wnętrza – nie do pomylenia z żadną inną ciężarówką.

Gdy się je mija, przez sekundę widzi się wyglądające po raz ostatni na świat umazane jeszcze nawozem świnie, próbujące utrzymać równowagę w balansującej przyczepie krowy. Dostatecznie dużo wiem o gospodarskim (i przemysłowym) chowie zwierząt w Polsce, by móc z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że to, co czeka je, gdy ciężarówka się zatrzyma, może być dla nich rozwiązaniem, gdy idzie o bilans bólu, lepszym niż każdy dzień ich życia. Świnie, które jedząc nie wiedzą przecież, że każdy kolejny kęs to nie przyjemność, a wyrok śmierci, krowy, które przez całe ich krótkie życie zapładniano non stop, by non stop trwała laktacja (krowa nie produkuje mleka dla człowieka, ono w naturze przeznaczone jest dla jej potomstwa), a dzieci, cielęta, zabijane są najczęściej przed nimi. Wreszcie – kurczaki, w przemysłowych kurnikach żyjące ciut ponad 30 dni, następnie są wyłapywane, stłaczane w klatkach i zabijane w takim tempie, że nie da się przy tym uniknąć „błędów” takich jak zabijanie zwierzęcia, które nie zostało prawidłowo ogłuszone. Ilekroć zagłębiam się w wiejskie rejony Wielkopolski, wielkie przemysłowe fermy straszące cmentarną ciszą (choć przecież wiem, co dzieje się w ich środku) przy drogach utwierdzają mnie w przekonaniu, że to już nie jest żadne rolnictwo, to przemysł, to chciwość, to podcinanie gałęzi, na której samemu się siedzi.

Dobrze, że ludzie mają jakąś wrażliwość. Że żałują tygrysów, porzuconych psów, że coraz więcej sieci handlowych deklaruje, iż przed tym Bożym Narodzeniem nie znajdzie się u nich (ledwo) żywych karpi. Nie mam jednak wrażenia, że ten świat ma szansę rzeczywiście stać się jakościowo lepszym, głębiej wniknąć i zrozumieć zamysł, jaki towarzyszył Jego Stwórcy, jeśli człowiek, ten, który w imieniu Boga ma opiekować się tym Jego dziełem, nie nauczy się, że zanim dokona się ingerencji w los innego stworzenia, musi to poprzedzić „pauza poznawcza”, zadanie sobie kontrolnego pytania: „Czy muszę?”. Bo jeśli muszę, to oczywiście nie ma sprawy. Człowiek, który musi zabić zwierzę, by nie umrzeć z głodu, albo by z zimna nie umarło jego dziecko – niech zabija i w ogóle odpuści sobie rozkminianie.

Pytanie brzmi, ile znajdziemy dziś w Polsce, w XXI wieku, osób znajdujących się w takiej sytuacji. Oczywiście, że przemysłowo produkowane mięso jest tanie (i podłej, choć zgodnej z przepisami, odżywczej jakości), bywa więc jednym z niewielu produktów, na które mogą sobie pozwolić najbiedniejsi z nas. Ilu z nas jednak mając wybór, nie dokonuje go, bo zdogmatyzować zdążyło swoje smaki i przyzwyczajenia? Ileż to razy zdarzyło mi się (a mięso odstawiłem parę lat temu z najprostszej z możliwych przyczyny – właśnie dlatego, że jeść go nie muszę) toczyć na ten temat dyskusje z mięsożercami powołującymi się na argumenty aktualne może w V wieku czy we współczesnej Afryce, ale na pewno nie dziś i nie u nas. Stąd wiem, że przejście, wydawałoby się, naprawdę niewielkiego dystansu dzielącego „wiem” od „coś z tym robię” bywa podróżą, która – nie tylko w kwestii mięsa przecież – może zająć niektórym całe życie.

„Ale przecież Pan Bóg pozwolił jeść mięso”. Pozwolił. Ale nigdzie nie nakazał. Nakazał za to mieć oczy otwarte na potrzeby bliźniego, w tym więc i tego, kogo moje rozpasane do trzech posiłków dziennie mięsożerstwo realnie zabija (bo zabiera mu wodę, ziemię, powietrze). To więc, co było w pełni moralne tysiąc czy nawet dwieście lat temu, w kontekście innych czasów moralnym już wcale być nie musi. Dziś naprawdę mamy do wyboru inne rozrywki niż tresura tygrysów, inne komponenty lecznicze niż ich sproszkowane kości.

Cechą najbardziej pożądaną, najbardziej ludzką (i ewangeliczną) staje się dziś uważność. Sięgaj po świat, gdy musisz. Sięgaj wiedząc, że po tobie sięgać będzie ktoś jeszcze. Nie zadawaj bólu, gdy możesz przeżyć, owego bólu nie zadając. Nie wierz tym, co przekonują cię, że jedzenie, ubrania, leki, że to wszystko bierze się ze sklepu. Jak wygląda na dziś mój bilans – życia/śmierci? Ile życia było dziś na świecie z mojego życia? Ile stworzeń musiało przestać żyć, żebym ja mógł żyć? ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Polski dziennikarz, publicysta, pisarz, dwukrotny laureat nagrody Grand Press. Po raz pierwszy w 2006 roku w kategorii wywiad i w 2007 w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne. Na koncie ma również nagrodę „Ślad”, MediaTory, Wiktora Publiczności. Pracował m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 45/2019