Koniec lata

Czy opowieść o radzieckim punk rocku da się dziś czytać jako wezwanie do buntu?

27.08.2018

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Lato” w reżyserii Kiriłła Sieriebriennikowa / GUTEK FILM
Kadr z filmu „Lato” w reżyserii Kiriłła Sieriebriennikowa / GUTEK FILM

Biedni czy modni? – zastanawia się starsza pani patrząc na długowłosych rockandrollowców z Leningradu. Dziś powiedzielibyśmy „biedni, ale sexy”, bo tak właśnie Kiriłł Sieriebriennikow (rocznik 1969) przedstawia na ekranie swoich starszych kolegów i koleżanki z początku lat 80. Za żelazną kurtynę dotarła wówczas fala punk rocka: muzyka Velvet Underground, Sex Pistols czy Blondie. Czy wespół z nadchodzącą pieriestrojką przyczyniła się do obalenia komunizmu? Rosyjski reżyser takich pytań nie stawia wprost. Z nostalgicznych powidoków i zabawnych wideoklipów tka stylowo poszarpaną materię. To prywatny wspominkowy Instagram, złożony z czarno-białych kadrów i tekstów ulubionych piosenek.

Zapewne inaczej ogląda się „Lato” dzieląc z twórcami ów kultowy stosunek do pionierskich zespołów radzieckiego undergroundu, jak Zoopark czy Kino, a inaczej poznając dopiero ich fenomen. Świadomość przedwczesnej śmierci charyzmatycznych liderów obu grup, Majka Naumienki (w tej roli Roman Biłyk) i Wiktora Coja (Teo Yoo), również ustawia nam odbiór. Podobnie jak fakt, iż scenariusz filmu został oparty na wspomnieniach Nataszy Naumienko, blisko związanej z oboma muzykami. Co więcej, Sieriebriennikow jako reżyser sam też usiłuje wskoczyć w punkowe glany i rozsadzić formę dość już znanego podgatunku: „historia niepokornej kapeli w czasie marnym”. Mamy tu więc nastrojowe, filmowane uwolnioną kamerą tytułowe „lato miłości”, kiedy popijając mołdawskie wino młodzi buntownicy pokazywali język przaśnej epoce Breżniewa. Mamy smakowite obserwacje koncesjonowanej wolności – gdy w pierwszej scenie „Lata”, żeby dostać się na koncert, napalone fanki forsowały okna obskurnej toalety w słynnym Leningradzkim Rock Klubie. Ale są także atrakcje czysto surrealistyczne, jak okraszone drapanymi animacjami musicalowe wstawki.

To zarazem najbardziej odzierające z nostalgii sceny filmu. Kiedy podczas jazdy elektryczką smutni panowie zainteresują się obszarpanymi fanami imperialnej muzyki (nieważne, że wyrosłej z proletariackich dołów) i utwór „Psycho Killer” Talking Heads nakręca anarchizującą rozróbę, nagle pojawia się napis „To się nie zdarzyło”, trzymany przez tajemniczego komentatora czy prowokatora zdarzeń. Takiego demaskowania fantazji jest w filmie więcej: pasażerowie leningradzkiego trolejbusu tylko w konwencji współczesnego musicalu mogliby poskarżyć się głośno na swój podły los, śpiewając „The Passenger” Iggy’ego Popa, a podczas koncertu w domu kultury można było tylko pomarzyć o dawaniu czadu, dziewczęcych piskach i rozwalaniu gitar w drzazgi. Zamiast tego była cenzura, przymusowe ukrzesłowienie i grzeczne oklaski.

Sieriebriennikow pokazuje, czym stała się, a zarazem czym nie mogła się stać zachodnia muzyka dla wyposzczonych, przyduszonych sowiecką codziennością dwudziestokilkulatków. Była głośnym, acz nieśmiałym marzeniem o jakiejś nowej, nieprześnionej rewolucji, ślepo kopiowanym wzorcem, lecz i wyzwaniem do szukania własnej dykcji. W tekstach o „aluminiowych ogórkach na brezentowym polu”, podobnie jak w animacji zamieniającej siermiężne auto w międzygalaktyczną rakietę, odbija się tęsknota za innym wymiarem rzeczywistości, za światem bez wojny w Afganistanie, za idealnym, czyli po prostu najnormalniejszym dniem – jak z piosenki Lou Reeda. Kiedy Natasza i Wiktor niosą przez miasto porcelanową filiżankę z gorącą kawą, jest w tym akt prywatnej wolności. Bo nawet jeśli ten, kto ma dostać ów ekscentryczny prezent, w ogóle na niego nie zasłużył, a kawa i tak po drodze wystygnie, liczy się miłosna i artystyczna bezinteresowność gestu.

U Sieriebriennikowa widać też wyraźnie, że muzyczna rebelia w Związku Radzieckim (i nie tylko tam) była zabawą typowo chłopacką. Młode kobiety spełniały funkcje muz, kochanek, ewentualnie opiekunek do dzieci. Reżyser rozmywa jednak tę rozdzielność ról, jak i wszelkie inne napięcia, bardzo impresjonistycznymi pociągnięciami pędzla. Celowo nie pozwala się przebić ani skomplikowanej historii miłosnego trójkąta, ani opowieści o muzycznej rywalizacji czy „różnicach programowych” między Naumienką i Cojem. Nieostre kontury pozbawiają nas możliwości bliższego spotkania z bohaterami, pozwalają za to poczuć atmosferę miejsca i czasu: dzikich imprez w zadymionych komunałkach i silnego po nich kaca, użerania się z absurdami systemu i brudnego garażowego grania. Choć nawet w tych namiętnie celebrowanych klimatach reżyser nie pozwala nam się zbytnio zadomowić i rozrywa raz po raz sentymentalną tkankę.

To Władimir Putin sprawił, że rozchwiana perspektywa filmu, chwilami intymnie bliska, to znów ironicznie zdystansowana, okazała się koniec końców głęboko osobista. Podczas canneńskiej premiery „Lata” nieobecność jego twórcy, zarazem dyrektora moskiewskiego teatru Centrum Gogola, znanego z dysydenckiej postawy i przebywającego w areszcie domowym pod zarzutem defraudacji, uznana została za współczesny komentarz polityczny do filmu. Czy opowieść o radzieckim punk rocku da się dziś czytać jako wezwanie do buntu? „Uczeń”, poprzedni film Sieriebriennikowa, był przecież czymś znacznie więcej niż opowieścią o nastoletnim fanatyku religijnym. „Nowoczesny” język, którym reżyser przywołuje dziś w „Lecie” czasy minione, wyraźnie na taką intencję wskazuje. Sęk w tym, że właśnie ten sexy język – teledyskowy, komiksowy, instagramowy – zbyt szybko się starzeje. Znacznie szybciej niż stare dobre piosenki, legendy ich wykonawców i to, co w owym filmie pozostaje najpiękniejsze, czyli wszystkie czułe muśnięcia rzeczywistości naśladujące pracę pamięci. ©

LATO (Lieto) – reż. Kiriłł Sieriebriennikow. Prod. Rosja/Francja 2018. Dystryb. Gutek Film. W kinach od 31 sierpnia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 36/2018