Kongres

Świat obiegły ostatnio dwie wielkie afery związane z tłumaczeniami.

17.12.2013

Czyta się kilka minut

Dramatycznym skandalem było dopuszczenie w pobliże amerykańskiego prezydenta tłumacza migowego. Ów okazał się osobnikiem niebezpiecznym, jego cv obfituje w sprawy kryminalne, co przejęło świat demokratyczny zgrozą. Niejakim pocieszeniem i ukojeniem okazało się szczere wyznanie tłumacza, w którym zapewnił opinię publiczną, że jakkolwiek cierpi na silną schizofrenię, to znakomicie nad sobą panuje. Prezydentowi Obamie nic z jego strony nie groziło.

W Polsce ogromne wrażenie wywołało tłumaczenie na rosyjski. Wypada zacząć od tego, że tłumaczenie na ten język stawia w Polsce zleceniodawcę na pozycjach absolutnie straconych moralnie, ba: to na ogół ludzie w stanie oskarżenia in spe o zdradę główną. Bez wątpienia dla pewnych kręgów są to jeden w jednego kryminaliści. Prawicowe media nie raz i nie dwa podnosiły alarmy, gdy w kraju próbowano zorganizować niby niewinny i bezczelnie jawny festiwal pieśni rosyjskich, jawne przeglądy rosyjskich filmów lub anonsowano jawny występ rosyjskiego chóru bądź baletu. Kontakt narodu z kulturą rosyjską jest sączeniem jadu do zdrowych polskich rozumów, jest to fakt niepodlegający w pewnych kręgach dyskusji. Kierowanie publicznych pieniędzy na takie inicjatywy jest w Polsce jednoznaczne z powiązaniami decydenta ze służbami specjalnymi Federacji Rosyjskiej. Nawiasem: ewentualne wyjaśnienia, że decydent choruje umysłowo, niewiele by zmieniło. Podniosłaby się wrzawa, że człowiek usadowiony w tak strategicznym miejscu, jak promocja wrogiej kultury, winien być stabilny emocjonalnie i przygotowany na wszelkie pułapki, których kultura wroga jest pełna.

Z tłumaczeniami tekstów spoza kultury jest gorzej niźli z próbą zorganizowania pokazu rosyjskich tańców ludowych. Nie ma bowiem żadnej zdroworozsądkowej przesłanki, by tłumaczyć z polskiego na rosyjski cokolwiek – kręgi wyznające ten pogląd są spore. W zleceniach tłumaczenia na rosyjski ważne i badane są zatem wszystkie elementy tzw. układanki. W przypadku owego konkretnego tłumaczenia detale i okoliczności mają oczywiście swą wagę, ale nie najwyższą. Owe detale to aura konspiracji, w jakiej winno się to tłumaczenie odbyć. Bez przesady – mówimy w takich sytuacjach, bowiem konspiracja nie jest silną stroną naszej natury. Po wielokroć okazywała się raczej elementem gry towarzyskiej niźli czymś w istocie tajnym. Chodzi zatem o sens tłumaczenia w ogóle. Oto, jako rzecze główny zainteresowany, tłumaczenie to miało sens taki, że rosyjski jest językiem kongresowym. Pytanie budzące w Polsce podstawowe wątpliwości i niemal zgrozę, winno brzmieć tak oto: o jaki kongres chodzi?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2013