Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
A nazywając rzecz po męsku i po imieniu: armię darmozjadów pasożytujących na budżecie państwa. Czyli na naszych podatkach. Pani, Pana, moich pieniądzach. Za co bierze wynagrodzenie np. kapelan w wojsku? Coś produkuje albo świadczy wyspecjalizowane usługi? Umie rozbroić minę? Obsłużyć wyrzutnię rakiet ziemia–powietrze? Niechby chociaż postał na warcie... Ale nic z tego. Państwo płaci naszą krwawicą człowiekowi, który nie robi absolutnie nic pożytecznego. Płaci za katolickie czary-mary, umoralniające pogaduszki, chlapanie po sztandarach wodą rzekomo święconą i odprawianie mszy, którą w parafialnym kościele można przecież do woli oglądać za darmo!
Argument, że kapelanów utrzymują takie państwa jak Niemcy, Austria, Włochy czy Wielka Brytania? Że nawet laicka Francja płaci duchownym w armii? Jak powszechnie wiadomo, wymienione kraje to sprytnie zakamuflowane teokracje, w istocie niewiele różniące się od Iranu pod rządami ajatollahów. Na szczęście Polska nie jest papugą narodów i ku nowemu, wspaniałemu światu chcemy iść własną drogą.
A teraz na serio.
Wylewanie dziecka z kąpielą stało się sportem narodowym Polaków. Debata o uposażeniach kapelanów toczy się w absolutnym oderwaniu od najważniejszego aspektu. A mianowicie takiego, że są w tym kraju obywatele, i to całkiem liczni, którzy po prostu ich potrzebują. Czy ktokolwiek dostrzega np. rzecz niby oczywistą, że nieprzypadkowo kapelani służą głównie tam, gdzie człowiek mierzy się z sytuacjami granicznymi, m.in. z zagrożeniem życia i śmiercią? To dlatego opłacani z budżetu kapelani są wśród chorych, strażaków i funkcjonariuszy BOR, a nie triathlonistów, księgowych i fryzjerów.
Ale oczywiście umiaru i rozwagi w jeszcze większym stopniu niż od dziennikarzy i państwa należy oczekiwać i wymagać od Kościoła. Osobiście mam wątpliwości, czy państwo powinno opłacać kapelanów akurat dla celników. Nie wiem też, co abp Sławoj Leszek Głódź zrobił z odprawą dla byłego biskupa polowego – według prasy otrzymał około 250 tys. złotych. Może rozdał ubogim. Gdyby jednak nawet tak postąpił, i tak czynem, delikatnie mówiąc, nieroztropnym byłoby przyjęcie tych pieniędzy. Biskup reprezentuje Kościół, który – też nie przez przypadek – za wzór stawia Franciszka z Asyżu i Brata Alberta. To się nazywa kwestia wiarygodności.