Kompleks Kremla

Bokserzy mówią, że pierwsza runda służy "obwąchaniu" przeciwnika. Celem wizyty Obamy był remanent i ocieplenie atmosfery. Czy slogan nowego otwarcia - "pierezagruzka/reset" - ma szansę powodzenia?

14.07.2009

Czyta się kilka minut

Inicjatywa pierezagruzki należała do Białego Domu, gdzie miejsce "jastrzębi" zajęli ludzie deklarujący wolę słuchania argumentów Moskwy. Rosyjska elita pozostała. Za Busha miała problem z leczeniem kompleksu niższości w stosunkach z niegdyś równym, a dziś potężniejszym partnerem. Jedyną dziedziną, w której Rosja może się porównywać z USA, jest broń strategiczna. Ale Moskwie z trudem udaje się zachować parytet w liczbie głowic i rakiet; gospodarki nie stać na utrzymywanie takiego arsenału.

Rosja nie jest też w stanie dogonić USA technologicznie. Eksperci mówią, że w latach 2015-2018 nastąpi w Rosji lawinowa redukcja: skończy się termin "przydatności do spożycia" starych rakiet balistycznych, a nowych nie przybywa. Przynajmniej nie tak szybko.

Prezydenci Obama i Miedwiediew dogadali się, że w ciągu siedmiu lat od wejścia w życie nowego traktatu obie strony zredukują siły do 1500-1675 głowic i 500-1110 systemów ich przenoszenia.

Rosja może sobie pozwolić co najwyżej na utrzymanie dolnego pułapu, podczas gdy Stany pozostaną na górnym. Te rozmowy o redukcji arsenałów podjęto już po ostatnim dzwonku: w grudniu wygasa traktat START-1 z 1991 r. Negocjacje nad nim trwały 9 lat; teraz na ustalenie szczegółów nowego układu strony mają pół roku.

Pozostała sporna kwestia: metoda liczenia ładunków i ich nośników (Rosjanie liczą wedle metody zastosowanej przy START: wszystkie głowice i nośniki, zaś USA - jednostki na dyżurze bojowym). Podobnie problematycznie rysują się kwestie likwidacji broni. Ale zostawmy sprawy techniczne ekspertom, decyzja polityczna została w świetle kamer podjęta. Teraz pozostaje mieć nadzieję, że wszystko uda się zrealizować.

Dlaczego uśpiona kwestia arsenałów ożyła? Czy w związku z marzeniem Obamy o uwolnieniu świata od broni jądrowej, o którym mówił wiosną w Pradze?

Niezupełnie. Politolog Lilia Szewcowa z Centrum Carnegie twierdzi, że wskrzeszenie tematyki rozbrojeniowej to świadectwo braku zaufania między Moskwą i Waszyngtonem. USA nie negocjują tu z Paryżem czy Londynem, bo to sojusznicy stosujący się do tych samych zasad. "Kilka lat temu naiwni Amerykanie uważali, że w stosunkach z Rosją osiągnęli taki poziom zaufania, iż nie muszą już liczyć sobie nawzajem głowic - mówi Szewcowa. - Przez ostatnie lata rosyjska elita dowodziła, że tak nie jest. Dziś Amerykanie dostrzegli błąd i zasiedli z Rosjanami do liczenia głowic. Co to oznacza? Że dialog jądrowy okazał się znów głównym daniem w menu dwustronnych stosunków i obie strony są nadal przeciwnikami strategicznymi".

Dla USA ważną kwestią było też zbadanie gruntu w sprawie irańskiej: czy Rosja jest w stanie pomóc w odebraniu Teheranowi możliwości zbudowania bomby atomowej? Obama mówił o tym podczas tajemniczego śniadania z premierem Putinem. Na podstawie skąpych komunikatów można się domyślać, że zaoferował Rosji włączenie się do gry. Moskwa buduje Iranowi siłownie jądrowe, ma dobre stosunki z władzami, zamierza sprzedawać systemy antyrakietowe S-300, a w Radzie Bezpieczeństwa ONZ blokuje rezolucje o sankcjach. Czy Kreml wejdzie do tej gry? Czy chce (i może!) wpływać na Iran? To będzie ważny test. Jeśli Moskwa poprze sankcje wobec Teheranu, będzie to realna pomoc dla USA. Ale Kreml chyba nie jest na to gotowy.

Kolejnym zwojem w plątaninie sprzecznych celów jest kwestia tarczy antyrakietowej w Europie. Obama powtórzył, że jeśli nie powstanie irańska bomba, to nie powstanie tarcza. Rosjanie starali się natomiast powiązać sprawę tarczy z traktatem rozbrojeniowym. Bez rezultatu. Dogadano się za to w sprawie tranzytu przez Rosję zaopatrzenia dla wojsk w Afganistanie. Ich obecność w tym kraju leży też w interesach Rosji: klapa Amerykanów byłaby gratką dla antyamerykańskiej rosyjskiej propagandy, ale byłaby też klapą Rosji, która nie mogłaby utrzymać pod kontrolą swych południowych granic i coraz wątlejszych wpływów w Azji Centralnej.

Rosyjska propaganda starała się, by Rosjanie odnieśli wrażenie, że Obama traktuje kremlowskich partnerów jak równych sobie i się z nimi zgadza. Wyretuszowano lub pominięto w relacjach te wypowiedzi Obamy, w których zaznaczał różnice w podejściu do sprawy nienaruszalności granic Gruzji, upominał się o prawo Tbilisi, Kijowa i innych postsowieckich stolic do niezależnej polityki czy mówił o prawach człowieka.

Teraz wiele zależy od tego, co zrobią Amerykanie i w jaki sposób ich działania przyjmie Moskwa, która w rosyjsko-amerykańskim tandemie jest - mimo prężenia muskułów - partnerem słabszym. Protokół rozbieżności jest spory.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2009