Kolegialność to nie grzech

Protest przeciwko decyzji prowincjała marianów ukazuje dobitnie, że publiczne wypowiedzi ks. Bonieckiego pełnią w polskim Kościele ważną funkcję symboliczną.

15.11.2011

Czyta się kilka minut

W reakcji na tymczasowy zakaz wystąpień publicznych nałożony przez prowincjała marianów na ks. Adama Bonieckiego, powstał list otwarty do przełożonego w obronie redaktora seniora "Tygodnika". Pod listem w internecie podpisało się jak dotąd siedem tysięcy osób. Co to może znaczyć?

Jeśli potraktować ów protest jako "objaw" niezadowolenia z decyzji prowincjała, można postawić pewną hipotezę: że działalność publiczna ks. Bonieckiego pełni funkcję symboliczną - ma za zadanie podtrzymywać równowagę wśród katolików o różnym spojrzeniu na Kościół i jego miejsce w przestrzeni publicznej.

Solidarność i uwielbienie

Protest ten może być również sygnałem, że jakaś ważna zmiana nie może zajść w tym "systemie" bez uczynienia sztucznego rozłamu. Z tej perspektywy podzielam troskę ks. Artura Stopki o zachowanie eklezjalnej jedności ("Działania niebezpieczne dla Kościoła", "Rzeczpospolita", 8 listopada), ale nie podzielam jego argumentów. Autor uważa, że "inicjatywa stworzenia naklejek z wizerunkiem ks. Adama, zmierzająca do znakowania jego zwolenników, prowadzi do sankcjonowania i utrwalania podziałów w Kościele katolickim w Polsce". Nie sądzę, aby tak mogło się stać, gdyż nikt nie będzie się przed tymi nalepkami modlić, a ruch poparcia to przecież nie to samo, co sekta.

Nie przekonuje mnie również stwierdzenie, że zwolennicy ks. Bonieckiego potraktowali instrumentalnie Mszę św. w kościele środowisk twórczych w Łodzi (6 listopada). Codziennie na falach rozgłośni Radia Maryja można usłyszeć zachęty do członków i sympatyków toruńskiej rozgłośni o "stawienie się" w konkretnym kościele na sprawowanie Eucharystii w intencji "Rodziny". Nikogo to ani nie dziwi, ani nie bulwersuje - i słusznie. Sam kiedyś brałem udział w takiej Mszy i wiem, że nie zabrakło oklasków dla Ojca Dyrektora, gdy pojawił się przy ołtarzu. Apel jednego z klubów "TP" do sympatyków pisma i udziału w Mszy koncelebrowanej przez redaktora seniora należy oceniać w tych samych kategoriach. To nie spotkanie z idolem, ale wspólna modlitwa - nie żaden wiec poparcia. Wspólnota solidarności, a nie uwielbienia.

Sposób Michalika

Skoro więc "pora nie tyle wylać na rozgrzane głowy kubeł zimnej wody, ile lać oliwę na wzburzone fale, zamiast dolewać ją do ognia" - jak postuluje ks. Stopka - to pojawia się pytanie: jak to zrobić?

Do głowy przychodzi mi metoda stosowana przez polski Episkopat. "Zdradził ją" w wywiadzie rzece "Raport o stanie wiary w Polsce" (Radom 2011) arcybiskup Józef Michalik. Odpowiadając na pytanie o to, jak kieruje Konferencją Episkopatu, powiedział bardzo ważną rzecz: "Wielokrotnie nie zgadzam się z różnymi propozycjami czy wnioskami biskupów, ale jeśli okazuje się, że opowiada się za nimi większość hierarchów, to staram się uszanować ich stanowisko i podporządkować woli większości. Często stosujemy więc wśród biskupów głosowania. Niekiedy bywają sytuacje, że pod pewnymi punktami nie jestem w stanie się podpisać. Mówię wtedy wyraźnie, że moje sumienie nie pozwala mi poprzeć takiego rozwiązania, i biskupi szanują taką decyzję. Jestem przecież odpowiedzialny za to, co podpisuję swoim nazwiskiem. Wtedy zaczynamy na nowo dyskutować, aby znaleźć inne rozwiązanie. I nigdy nie byłem zmuszony do tego, by firmować coś wbrew własnemu sumieniu i wbrew woli większości".

Jednocześnie pełniący drugą kadencję przewodniczący KEP nie zaprzeczył, że były sytuacje, w których niektóre projekty odrzucał, bo tak nakazywało mu sumienie. Skoro nie dotyczyły one ani zmiany kościelnego nauczania, ani nie zachęcały do grzechu (trudno bowiem podejrzewać o to biskupów), a metropolita przemyski nie jest skrupulantem, to podobnie można podejść do kontrowersyjnych wypowiedzi ks. Bonieckiego. Jeśli prowincjał marianów szuka pomysłu na rozwiązanie obecnego kryzysu, to ma przykład "idący z góry".

***

Model wypracowany przez obecnego przewodniczącego Episkopatu jest wzorcowy i warto częściej się nim inspirować, aby uniknąć wewnątrzkościelnych rozłamów. Nie chodzi o to, żeby kapitulować przed podwładnym, ale zainicjować proces rozeznawania i uszanować wolność sumienia w sprawach, które nie dotyczą doktryny i moralności.

Jak słusznie powiedział abp Michalik: "Im więcej kolegialności, tym więcej odpowiedzialności za Kościół". Wtedy nie trzeba się zwalczać, tylko uczyć szanować i wykorzystywać siłę systemu, a nie władzę poszczególnych jednostek.

W takim braterskim nastawieniu leży nie tylko siła Episkopatu, ale każdej wspólnoty zakonnej, szukającej "woli Bożej".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, psychoterapeuta, publicysta, doktor psychologii. Dyrektor Instytutu Psychologii Uniwersytetu Ignatianum w Krakowie. Członek redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Autor wielu książek, m.in. „Wiara, która więzi i wyzwala” (2023). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2011