Kłopoty z kalendarzem

W święto Trzech Króli w podgórskiej miejscowości słucham kazania polskiego księdza z Ukrainy. Przyjechał szukać pomocy dla swojej parafii i kościoła, opowiada o świętach Bożego Narodzenia, które w tamtejszym otoczeniu są dniami zwyczajnie powszednimi. Żeby świętować, żeby, jak mówi, dać świadectwo wierze, trzeba brać z urlopu dni wolne, bo grekokatolickie i prawosławne Boże Narodzenie będzie dopiero w dwa tygodnie później.

23.01.2005

Czyta się kilka minut

W tym momencie uderza mnie nagle paradoks tej sytuacji: to już nie dawny ateistyczny porządek Związku Radzieckiego, w ogóle nie dopuszczający obchodów religijnych, stwarza tę sytuację, ale to kalendarz innego chrześcijańskiego wyznania (a w wypadku grekokatolików tylko innego obrządku). A świętujemy - osobno i kiedy indziej - te same Narodziny tego samego Syna Bożego. Dlaczego to co tak błahe i świeckie - kalendarz - tryumfuje nad tym, co jedynie istotne: nad wspólną nam wiarą w jedną z największych tajemnic chrześcijaństwa, które nas wszystkich obejmuje? Czy to dla “świadectwa wierze" katolicy biorą dni wolne albo w poczuciu krzywdy idą do pracy w “swoje" Boże Narodzenie, czy tylko dla wierności kalendarzowi? A “prawosławni i grekokatolicy", jak ich łącznie wymienia kaznodzieja (przeciwstawiając im z kolei “Kościół katolicki" czyli tak naprawdę “rzymskokatolicki", ale w swoim wyraźnym mniemaniu ten jedynie prawdziwy) - wszyscy oni teraz właśnie, od Trzech Króli, zaczynają świętować dziejącą się ciągle tajemnicę Bożego Narodzenia. Tę samą, tam na Ukrainie, może tuż na sąsiedniej ulicy, w świątyni z nieco innym krucyfiksem na odmiennej kopule wieży, ale zamiast w zjednoczeniu - w przeciwstawianiu jednej daty - drugiej. A obie umowne przecież, bo te wszystkie kalendarze, najdziwniej obliczane, dalekie są od wierności chronologii po ludzku pojętej. I tak niewiele znaczą wobec tajemnicy zbawienia przezwyciężającej czas, zawsze obecnej, dla każdego z nas dziejącej się teraz, a nie tylko w historycznym czasie przeszłym.

Po wyjściu z kościoła ktoś zaczyna się zastanawiać: czy nie moglibyśmy wreszcie pomyśleć o wspólnym Bożym Narodzeniu, skoro jest ono to samo dla nas wszystkich? Tyle się mówi i mówi o ekumenii, a znaków prawdziwego powrotu do siebie jak nie było, tak nie ma? I od razu pada zwyczajne, naiwne pytanie: no dobrze, ale jaka to miałaby być data dla tego wspólnego Bożego Narodzenia? Kto ustąpi ze swojej? I jak to wytłumaczy, żeby wszystkich przekonać? Tak więc od razu ten prozaiczny kalendarz urasta do wymiarów góry nie do przebycia, gromadzącej na swoich zboczach tłum argumentów dowodzących, że nic tu nie da się zrobić...

Kaznodzieja z Ukrainy też słowem nawet nie zatrącił o próbę odpowiedzi. Ba, ani pytania nie zadał, najwyraźniej uznając ową kalendarzową odległość za jakąś konieczność nadrzędną. A przecież pytanie to - jak wszystkie pytania o podzielone chrześcijaństwo - teraz właśnie zacznie powracać, tym częściej i dotkliwiej, im większej nasze zbliżenie z wschodnimi braćmi nabierać będzie intensywności. Na co wszystko, Bogu dzięki, wskazuje.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2005