Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nastąpiło to 13 sierpnia, w dniu 75. urodzin Głódzia – a więc po osiągnięciu przez niego wieku emerytalnego. Papież nie mianował jednak jego następcy, tylko czasowego administratora. Został nim bp Jacek Jezierski, ordynariusz elbląski – jak się wydaje, z czysto praktycznych powodów: diecezja elbląska leży najbliżej Gdańska, jednocześnie nie należąc do gdańskiej metropolii. Administrator od razu zapowiedział, że nie zamierza przeprowadzać „zasadniczych reform”.
A reformy są potrzebne. Arcybiskup Głódź pozostawił po sobie diecezję silnie podzieloną.
Niektórzy księża oskarżyli go o mobbing i handel urzędami kościelnymi. Inni podpisywali listy w obronie ordynariusza. W mediach pojawiły się zarzuty o brak reakcji na doniesienia o nadużyciach seksualnych wobec małoletnich. Były kapelan gdańskiej Solidarności ks. Henryk Jankowski został pośmiertnie oskarżony o wieloletnie wykorzystywanie dzieci. Opisywane było życie ponad stan arcybiskupa (luksusowa posiadłość w rodzinnej miejscowości, hodowla danieli). Wiernych bulwersuje także informacja o „generalskiej” emeryturze, którą abp Głódź będzie otrzymywał jako były ordynariusz polowy.
Fakt, że papież nie przedłużył ani o jeden dzień urzędowania abp. Głódziowi, potwierdza, że był świadomy tych problemów. Informacje o nieprawidłowościach od dawna docierały do Franciszka różnymi drogami. Można powiedzieć, że papież poczekał, aż „sprawa abp. Głodzia” sama się rozwiąże. Czy jednak problemy archidiecezji gdańskiej także „się rozwiążą” bez szczegółowego rozliczenia byłego ordynariusza?
Kłopot ze znalezieniem następcy pokazuje, że nie będzie to łatwe. ©℗