Klatka

Niesiony przez Europę obcym ludom kaganiec oświaty konserwuje i nakłada egzystencjalne jarzmo tym, którzy zdają się być panami świata.

09.12.2019

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Angelo” / MATERIAŁY PRASOWE
Kadr z filmu „Angelo” / MATERIAŁY PRASOWE

Z początku nawet nie widać jego twarzy, a jego prawdziwe imię do końca pozostaje niewypowiedziane. Ponieważ istniał naprawdę, można dowiedzieć się skądinąd, że pierwotnie nazywał się Mmadi Make, że urodził się na terenie dzisiejszej Nigerii i był maskotką licznych dworów europejskich w XVIII wieku. Stając się członkiem wiedeńskiej loży masońskiej, podobno miał okazję spotykać się z Mozartem i był pierwowzorem postaci Selima Baszy z opery „Uprowadzenie z seraju”. Kiedy go poznajemy, jest przerażonym chłopczykiem przywiezionym z Afryki przez handlarzy niewolników. Szybko jednak zostaje mu odebrany wszelki podmiotowy status i Angelo (takie imię otrzymał od swojej pierwszej białej właścicielki) zamienia się w metaforyczną figurę inności i poddaństwa, kulturowego barbarzyństwa i wymuszonej asymilacji – karykaturalny „triumf rozumu i człowieczeństwa nad tym, co grzeszne i zwierzęce”.

Uczucia trzymane są tu mocno na wodzy – i w środku filmu, i na zewnątrz, po naszej stronie ekranu. Oto wciśnięty w surdut mały Angelo trafia na dwór pewnej hrabiny (Alba Rohrwacher) i żeby stać się „jednym z nas”, musi wpierw przyjąć chrzest, nauczyć się francuskiego oraz gry na flecie. Mijają lata, a on nadal ubrany w krzykliwie paradny strój performuje swoją rolę okrzesanego dzikusa, co pozwala jego kolejnym właścicielom spełniać swą cywilizacyjną misję. Najpierw nie wolno mu było być dzieckiem – widzimy, że tylko służki pozwalają mu pobyć nim przez chwilę w bezinteresownej zabawie. Kiedy dojrzewa, zabrania się mu być po prostu zakochanym mężczyzną – czego doświadczy, tworząc potajemny związek z białą dziewczyną. Otrzymując wolność, nadal pozostaje zakładnikiem społecznych wyobrażeń czy ograniczeń. I nawet po swojej śmierci Angelo nie może stać się w pełni człowiekiem, a jedynie eksponatem w muzeum historii naturalnej, pełnym wypchanych strusi, dzikich kotów i widoczków z piramidami.

Przez większą część filmu Angelo, grany przez pięciu czarnoskórych aktorów w różnym wieku, jest oglądany, oceniany, dyscyplinowany, przykrawany podług norm zarówno oświeceniowych, jak i religijnych. Nikt tu się szczerze nie uśmiecha, prawie nikt nie wykonuje ciepłych gestów, panuje wystudiowana martwota. Za wypuszczenie z klatki ­egzotycznych papug, jeden z nielicznych prawdziwie ludzkich odruchów wykonanych w tym filmie, mały bohater dostaje publicznie dziesięć rózg. Sztuka, kultura czy nauka, wchodząca właśnie w fazę swojego rozkwitu, stają się narzędziami bezwzględnej społecznej tresury. Austriacki reżyser Markus Schleinzer celowo nakłada na obiektyw kamery przysłowiowe szkiełko i oko, trzymając swego bohatera na dystans. Stąd długie, nieruchome ujęcia i podział filmu na sztywne rozdziały, które dekonstruują czwartą ścianę na rzecz intelektualnej rozprawy. Poszczególne sceny zdają się oderwane od siebie nawzajem, coraz to urywają się, zawieszają w trakcie, podobnie jak kawałki muzyczne, wzięte ze Scarlattiego, Telemanna czy Rameau, raz po raz prujące gęstą filmową ciszę.

Obraz Schleinzera celowo pracuje na tych odciętych emocjach i wcale nie epatuje obrazami dręczenia. Chętniej zastyga w martwych naturach i martwych rytuałach, bo i światło we wnętrzach (raz skąpe, zgodne z duchem epoki, to znów uderzająco sztuczne), i scenografia czy kostiumy mają tu charakter umowny, na przekór wielu innym pieczołowitym rekonstrukcjom ekranowym. Przemoc dokonuje się całkowicie bezkrwawo, kulturalnie, w białych ­nomen omen rękawiczkach, i w taki właśnie sposób opowiada o tym reżyser. Ponieważ jego bohater, jako „nadworny Murzyn”, musi trzymać się kurczowo wyznaczonych mu ram, film o Angelu Solimanie stara się ich przestrzegać równie rygorystycznie.

Wszyscy zresztą, nie tylko czarni niewolnicy, zdają się tutaj unieruchomieni w swoich rolach. Nawet sam ­Kaiser, który w pewnym momencie przejął Angela pod swoje skrzydła i uczynił swoim powiernikiem, mówi o tym wprost w swoim tragikomicznym monologu. Ścięty po bokach format kadru jeszcze bardziej podkreśla to uwięzienie. Albowiem niesiony przez Europę obcym ludom kaganiec oświaty jednocześnie konserwuje i nakłada egzystencjalne jarzmo tym, którzy zdają się być panami świata.

Dlatego wypadałoby ostrzec: „Angelo”, krążący po kinach w bardzo wąskiej dystrybucji, to film rozmyślnie nieprzyjemny, chwilami wręcz odpychający swoim obserwacyjnym chłodem. I jakże przy tym austriacki, przypominający kino Ulricha Seidla, Jessiki Hausner albo Michaela Haneke, u którego Schleinzer pracował kilkakrotnie przy castingach. Sławę przyniósł mu debiutancki „Michael” (2011), w którym opowiadał o kilku miesiącach z życia pedofila przetrzymującego w piwnicy dziesięcioletniego chłopca. Wbrew pozorom był to film o wiele bardziej „ludzki” niż historia Angela Solimana, która operuje raczej na poziomie głębokiego dyskursu politycznego w stylu Jamesa Baldwina i Hannah Arendt czy wizualnej instalacji z dziedziny sztuki krytycznej niż wciągającej filmowej story. I cała wspomniana teatralność „Angela” została w ten dyskurs z premedytacją wpisana. Bo przecież nie jest to filmowa biografia dawnej ofiary kolonializmu bądź symboliczny pomnik niewolnictwa. Bohater, nazywający siebie „synem Europy, dzieckiem Afryki”, to figura na wskroś współczesna, pytająca o cenę uniwersalistycznych ciągot, kulturowej wyższości oraz idącej za tym wszystkim eksploatacji. Film Schleinzera kończy się sceną historycznego pożaru, ale historia przecież się nie skończyła. ©

ANGELO – reż. Markus Schleinzer. Prod. Austria/Luksemburg 2018. Dystryb. ­Stowarzyszenie Nowe Horyzonty.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 50/2019