Kilka czystych taktów

Blisko ćwierć wieku dzieli pierwsze wydanie "Kadencji" Jana Józefa Szczepańskiego od jej wznowienia, które ukazało się ostatnio w ramach serii "Kanon Literatury Podziemnej". Czy dziś kogokolwiek jeszcze obchodzi zapis dramatycznej walki o zachowanie niezależności Związku Literatów Polskich, toczonej w ponurej rzeczywistości stanu wojennego? "Kadencja", wyrwana z kontekstu doraźnej aktualności, odsłania jednak głębszy wymiar. Czytana z perspektywy, jawi się przede wszystkim jako świadectwo "życiopisania".

30.06.2010

Czyta się kilka minut

Książka Szczepańskiego po raz pierwszy opublikowana została w tzw. drugim obiegu w 1986 roku, trzy lata później doczekała się oficjalnej edycji w Znaku. Jeśli wierzyć słowom Stefana Kisielewskiego, władze, rozjuszone sposobem ukazania w niej generałów i partyjnych dygnitarzy, planowały wydanie "Anty-Kadencji", a samego autora zamierzały aresztować. Wtedy traktowano tę relację jako reportaż z pola walki, marginalizując to, co stanowi jej istotniejszą warstwę. A jest nią bardzo poważny dyskurs o powinnościach artysty, o granicach jego zaangażowania w rzeczywistość pozaliteracką oraz o cenie, jaką to zaangażowanie jest okupione.

"Kadencja" wpisana jest w bardzo silny kontekst autobiograficzny, stanowi przeredagowany fragment prowadzonego przez kilkadziesiąt lat "Dziennika", którego pierwszy tom, obejmujący lata 1945-1956, ukazał się niedawno, stając się głośnym literackim wydarzeniem. Wyłania się z niego autoportret pisarza, który w zamęcie epoki potrafi odnaleźć wewnętrzny kompas i osobny artystyczny kurs, pozostając wierny, jak jego duchowy patron - Conrad, kilku kruchym regułom, które wszakże nadają sens życiu, stanowiąc sankcję naszego istnienia.

Pamiętając pierwszą, bardzo emocjonalną lekturę "Kadencji", brałem ją do ręki z obawą, czy wytrzymała próbę czasu. Okazało się, że tak, bo w swym głębszym nurcie jest opowieścią o kondycji powojennej inteligencji, o jej złudzeniach i rozczarowaniach, które ostatecznie doprowadziły do zbudowania struktur demokratycznej opozycji i niezależnego ruchu wydawniczego. Autor "Polskiej jesieni" pisze jednak o tym wszystkim bez kombatanckiego zadęcia, jest rzeczowy, obiektywny i jak zwykle powściągliwy w ocenie ludzi i zdarzeń.

Jan Józef Szczepański objął prezesurę ZLP w grudniu 1980 roku. Całe środowisko pisarskie niemal jednomyślnie wskazało na autora "Przed Nieznanym Trybunałem" jako na tego, który powinien objąć schedę po zmarłym Jarosławie Iwaszkiewiczu. Ten wybór wydawał się oczywisty i uznać go można za symboliczny. Oto pisarz, który zawsze umiał zachować wewnętrzną niezależność i nigdy nie kolaborował z władzą, zastąpił tego, który uchodził za mistrza taktycznych kompromisów, ustępstw i uników w grach z partyjnymi notablami. Namawiany do objęcia funkcji, Szczepański mocno się przed tym wzbraniał: "Bałem się konieczności rozmów z ministrami i dygnitarzami partyjnymi - notuje w "Kadencji" - bałem się warszawskiego środowiska z jego nieczytelnymi dla mnie układami i animozjami, a przede wszystkim szkoda mi było czasu - wiedziałem bowiem, że ewentualna prezesura oznaczać będzie dla mnie trzy lata stracone dla mojej własnej pracy. Myśląc o tym, miałem przed oczyma potężną postać Jarosława Iwaszkiewicza, którego autorytetu nie były w stanie przyćmić wszystkie jego słabości".

Właśnie Iwaszkiewicz jest bohaterem początkowej części "Kadencji". Ocena jego postawy jest niezwykle uczciwa i wycieniowana, a warto pamiętać, że Szczepański pisał te słowa wtedy, gdy w dobrym tonie było dokopywanie byłemu prezesowi. "Kadencja" odsłania tragiczny rys tej postaci, tak wyraźnie uwidoczniony zresztą przez samego Iwaszkiewicza w "Dziennikach". Prezesurę ZLP traktował bardzo poważnie, a jego prawo do niej właściwie nigdy nie było w środowisku kwestionowane. Uznawany był za jedynego człowieka mogącego obronić swym autorytetem literaturę przed destrukcyjnym wpływem władzy. Zdaniem Szczepańskiego "Iwaszkiewiczowski model" był systemem taktycznych kompromisów stanowiących cenę imponderabiliów: "Jest sprawą dyskusyjną, czy wyczucie tych ustępstw było w każdym wypadku trafne, na ogół jednak Iwaszkiewiczowska polityka dawała korzystne dla Związku rezultaty".

Życiową ambicją autora "Panien z Wilka" była literacka Nagroda Nobla, stracił jednak na nią szansę, przyjmując Nagrodę Leninowską, której z politycznych powodów nie mógł odrzucić. Szczepański, pisząc o poprzedniku, stara się oddać cesarzowi to, co cesarskie, choć nie zamyka oczu na jego słabości. Iwaszkiewicz jawi się jako postać skomplikowana, pełna wewnętrznych pęknięć i sprzeczności, które szczególnie dobitnie ujawniły się pod koniec życia, kiedy zmęczony swoją funkcją pisarz próbował tłumić wszelkie przejawy sprzeciwu, pałając jednocześnie niemal nabożnym uwielbieniem dla Edwarda Gierka. To jednak właśnie z tego okresu - jak zauważa Szczepański - pochodzą też jedne z najlepszych, najbardziej przejmujących wierszy poety.

Pierwsza część "Kadencji" przynosi nie tylko arcyciekawy portret Jarosława Iwaszkiewicza (równie interesujące jest przedstawienie sylwetki Jerzego Putramenta), ale także analizę losów pisarzy w powojennej rzeczywistości w kontekście ich relacji z władzą. Szczepański lapidarnie, choć nie mniej wnikliwie niż Miłosz w "Zniewolonym umyśle", ukazuje źródła uwikłania literatów w stalinizm. Pisze, że nawet ci krnąbrni byli traktowani jako gatunek "zwierzyny chronionej". Ci, którzy się wewnętrznie buntowali, potrafili to ukryć pod pozorami zewnętrznej lojalności. A pozory najczęściej władzy wystarczały, aktów wiernopoddańczego oddania oczekiwała tylko od autorów najbardziej cennych z punktu widzenia propagandowego. Poczucie całkowitego uzależnienia od władzy było zresztą powszechnym doświadczeniem; inteligent czuł, że winien jest władzy wdzięczność za sam fakt tolerowania jego istnienia. Poza tym, bał się utraty statusu "zwierzyny chronionej". Nieco później władza nauczyła się, że skuteczniejszą taktyką od ostentacyjnego "jedzenia żaby", czyli od domagania się kłamstwa, jest egzekwowanie milczenia.

Czas prezesury Szczepańskiego zbiegł się z przyznaniem literackiej Nagrody Nobla Czesławowi Miłoszowi. Drogi życiowe obu pisarzy przecięły się już w czasie wojny, w majątku żony Jerzego Turowicza w Goszycach. W jednym ze swoich wczesnych opowiadań, "Końcu legendy", Szczepański opisał ostatniego wojennego sylwestra, wzorując jedną z postaci na Czesławie Miłoszu, który poczuł się tą kreacją bardzo dotknięty. W 1979 roku doszło do spotkania w Berkeley, ale - jak wspomina autor "Butów" - czuł, że zadra tkwi w Miłoszu nadal. Wizyta noblisty w Polsce w czerwcu 1980 roku, w czasie której Szczepański pełnił honory pana domu, towarzysząc mu w objeździe po kraju, nieco załagodziła napięcie.

O tym, że zadra była głęboka i że stanowiła problem dla Miłosza, świadczy obszerny zapis w "Roku myśliwego": "Jan Józef Szczepański dał mi wczoraj książkę wydaną w drugim obiegu, »Kadencja«, to jest raport o swoich działaniach jako prezesa Związku Literatów (...) Przeczytałem ją w samolocie. Jest tam też co nieco o mnie (...) Prawdą jest, że on uosabiał dla mnie bolesną i wstydliwą przeszłość, utrwaloną w owym nieszczęsnym opowiadaniu, choć jak widzę, nigdy nie zrozumiał, dlaczego poczułem się urażony". Miłosz dodaje, że przykro mu było oglądać swoją wewnętrzną zawiłość, uproszczoną do typu poety Wielgosza.

Wśród utrwalonych w "Kadencji" epizodów tournée Miłosza po kraju jednym z najbardziej wymownych jest opis uroczystości nadania poecie tytułu doktora honoris causa przez KUL, w której uczestniczył Lech Wałęsa. Organizatorzy zwrócili się do zaproszonych gości, aby nie domagali się od zmęczonego Miłosza autografów. Pod koniec uroczystości przedstawiciele różnych organizacji składali poecie dary. Do Miłosza przepchał się chłop w słomianym kapeluszu, który wręczył nobliście pokaźny wiecheć kwiatów, po czym wydobył zza przepoconej koszuli tomik wierszy i podsuwając go powiedział: "ja nigdy nikogo o nic nie proszę, ale bądźże człowiekiem i podpisz". Co oczywiście Miłosz zrobił.

"Kadencja" jest dokumentem swego czasu, a był to czas wyjątkowo burzliwy. Najbardziej dramatyczną jej część stanowi zapis wydarzeń stanu wojennego. Szczepański relacjonuje szarpaninę z generałami, u których często musiał interweniować, próbując wymóc na nich zwolnienie przynajmniej tych internowanych pisarzy, których stan zdrowia był wyjątkowo poważny. Charakterystyczna jest jedna z licznych rozmów z generałem Kiszczakiem, podczas której wstawiał się za Markiem Edelmanem; okazało się, że Kiszczak nie wiedział, kim jest Marek Edelman...

Szczepański wielokrotnie podkreśla, że kompletnie nie nadawał się na prezesa, że nie radził sobie z żywiołem administrowania. Nie potrafił narzucić prowadzonym przez siebie obradom żadnej dyscypliny; posiedzenia, które miały trwać nie dłużej niż dwie godziny, ciągnęły się przez blisko pięć, w dodatku w sposób chaotyczny. Musiał też rozstrzygać różne środowiskowe konflikty, często bardzo zaognione, podsycane dodatkowo przez sytuację polityczną. To rodziło pokusę abdykacji, wycofania, zrzucenia z siebie ciężaru odpowiedzialności. W tym kontekście "Kadencja" jest jeszcze jedną bardzo "conradowską" książką autora "Rafy". Przynosi opis zmagań ze sobą, z pokusami rezygnacji, zwłaszcza w okresie stanu wojennego, kiedy Szczepański mógł odejść z twarzą, gdy władze uzależniały dalsze istnienie związku od dymisji demokratycznie wybranego zarządu. Zwyciężył jednak przywołany w "Przed Nieznanym Trybunałem" Conradowski imperatyw: "tak trzeba".

Biografia autora "Kadencji" jest wyjątkowo rzadkim we współczesnej literaturze przykładem zgodności życia i twórczości. Życia, które było - parafrazując nieco sens tytułu eseistycznego tomu Michała Pawła Markowskiego - "życiem na miarę literatury". Kiedy myślę o Janie Józefie Szczepańskim i o jego postawie, nie tylko w okresie prezesury ZLP, przypominam sobie słowa z "Tarniny" Zbigniewa Herberta: "ktoś jednak musi mieć odwagę / ktoś musi zacząć / tak tarnino / kilka czystych taktów / to bardzo dużo / to wszystko".

Jan Józef Szczepański, Kadencja Warszawa 2010, Wydawnictwo Bellona, Oficyna Wydawnicza Volumen.

Seria "Kanon Literatury Podziemnej" obejmuje 23 najważniejsze pozycje wydane w tzw. drugim obiegu w latach 1976-1989. Są wśród nich m.in. "Rozmowy polskie latem roku 1983" Jarosława Marka Rymkiewicza, "Książeczka wojskowa" Antoniego Pawlaka, "Nierzeczywistość" Kazimierza Brandysa, "Rachunek naszych słabości" Andrzeja Kijowskiego, "Struktura kłamstwa" Piotra Wierzbickiego. Pełny spis tytułów można znaleźć na stronie www.kanonliteraturypodziemnej.pl.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 5 (26/2010)