Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W społeczną świadomość – szeroką, nie tę wyłącznie wielkomiejską, skupiającą ludzi zainteresowanych polityką – nie wbiły się manifestacje KOD-u w obronie Trybunału. Był też pełzający protest przeciw „nalotowi dywanowemu” (określenie Wojciecha Manna z wywiadu dla „TP” na początku mijającego roku) na media publiczne, ale i jego siła oddziaływania była ograniczona. Zaczęła się fala protestów przeciw reformie edukacyjnej PiS, ale i ona nie doprowadziła przecież choćby do przesunięcia o rok – a co dopiero poniechania – szkolnej „dobrej zmiany”. „Czarny protest” kobiet? Ruch ten łatwo było wpisać w ideologiczną polsko-polską wojnę, mimo starań samych uczestniczek, by poza okopy tej wojny wyjść.
Czym będzie się różnił rok nadchodzący? Być może tym, że władza zacznie w sposób odczuwalny – i zauważalny w sondażach – zużywać partię rządzącą. Słabnąć zacznie efekt nowości, działający być może do tej pory na niektórych zwolenników Prawa i Sprawiedliwości; efekt programu 500 plus – stanowiącego jak dotąd największy propagandowy sukces tej ekipy – może osłabnąć, osiągając już raczej status „zasiłku, który się należy” niż „prezentu od nowej władzy” (o realnym efekcie demograficznym nie ma co na razie mówić: pierwszy – jeśli w ogóle – może się pojawić w 2018 r.). I to będzie rok, w którym negatywne z kolei efekty zmian wprowadzonych przez PiS mogą zacząć doskwierać ludziom. Przykładem edukacja: wrzesień będzie cezurą, bo wielka operacja systemowa w polskich szkołach zacznie wtedy żyć własnym życiem, ze skutkami trudnymi do przewidzenia.
„Wystarczy, że pojawi się pierwsza wiarygodna mama albo charyzmatyczny nauczyciel, który powie: »Nasze dzieci są zagrożone«, i wszystko zacznie się sypać” – wieszczył niedawno na naszych łamach Jan Wróbel, przypominając, iż tak właśnie było z nieporównanie mniejszą co do skali operacją wysłania 6-latków do szkół (wtedy ikonami stali się Karolina i Tomasz Elbanowscy z hasłem „Ratujmy maluchy”). No właśnie, „wystarczy”... Takiej „wiarygodnej mamy”, charyzmatycznego lidera nie widać na razie nie tylko w środowiskach skupionych na edukacji czy innym odcinku życia społecznego, ale również w szeroko pojętym ruchu opozycyjnym. Czy w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy się pojawi, trudno prognozować, jedno jest jednak pewne: nadchodzący rok – pierwszy, w którym nowa władza przestanie być nową – będzie ku temu lepszą okazją niż mijający. ©℗