Kiedy padają święte drzewa

Na Haiti drzewa mango były świętością: gdy zaczynał się głód, ich owoce oznaczały życie. Dziś niewiele ich pozostało, tych ostatnich pozostałości po bujnej niegdyś przyrodzie mojej ojczyzny. Święte drzewa wycięto, w imię szybkiego zysku. Haiti upadło tak nisko, że niżej chyba już nie można.

26.01.2010

Czyta się kilka minut

Transport wegla w Saint-Marc, połozonym na północ od Port-au-Prince, marzec 2009 r. / Fot. Oliver Coret / CORBIS /
Transport wegla w Saint-Marc, połozonym na północ od Port-au-Prince, marzec 2009 r. / Fot. Oliver Coret / CORBIS /

Pisarz o polskich korzeniach

Wśród ofiar trzęsienia ziemi jest Georges Anglade: jeden z najważniejszych haitańskich pisarzy. Choć nigdy nie był w Polsce, darzył nasz kraj sentymentem: jego przodkiem był Polak, który 200 lat temu trafił na Haiti z francuskim korpusem ekspedycyjnym - i przeszedł na stronę czarnych powstańców.

Napisał kilkanaście książek; żadna z nich nie ukazała się dotąd w Polsce.

Urodzony w 1944 r. w Port-au-Prince, Anglade był nie tylko pisarzem. Z wykształcenia socjolog i geograf, w przeszłości był jednym z przywódców demokratycznej opozycji. Więziony za czasów dyktatury, wyemigrował z rodziną do Kanady; wykładał na uniwersytecie w Montrealu. Wrócił do kraju, gdy nastała demokracja; był ministrem. W kolejnych latach żył między Montrealem a Port-au-Prince; regularnie odwiedzał ojczyznę. Krótko przed trzęsieniem przyjechał ponownie z żoną na Haiti, by zbierać materiały do kolejnej książki. Zginęli oboje.

- Georges Anglade cieszyłby się, gdyby wiedział, że jego artykuł ukazuje się w polskiej gazecie. Miał do waszego kraju szczególny stosunek: jego przodkiem był polski legionista, który ponad 200 lat temu został wysłany na Haiti z francuskim korpusem ekspedycyjnym. Trwała wojna o niepodległość i Napoleon posłał dwie brygady polskich Legionów, by wraz z Francuzami stłumiły powstanie. Polacy przeszli na stronę Haitańczyków. Ci, którzy przeżyli, dostali po wojnie w podziękowaniu ziemię w południowej części kraju i stali się pierwszymi Haitańczykami o białym kolorze skóry - mówi "Tygodnikowi" Peter Trier, tłumacz i wydawca książek Angladego w Niemczech. W jego oficynie Litradukt (www.litradukt.de) ukazały się dwie książki Angladego: "Uśmiech Haiti" (zbiór 90 opowiadań) i satyra polityczna "A jeśli Haiti wypowie wojnę Stanom Zjednoczonym?".

Właśnie te dwie książki Angladego zyskały na Zachodzie największą popularność. - Sprawiło to jego poczucie humoru: choć opisywał nędzę, umiał czynić to z humorem i autoironią - mówi Angela Schader, szwajcarska tłumaczka. Konstrukcja powieści "A jeśli Haiti..." przypomina dowcip popularny w Polsce w czasach PRL: "Co zrobić, żeby Polska była wolna i bogata? Wypowiedzieć wojnę Stanom, a potem szybko się poddać". Akcja powieści Angladego rozgrywa się w 2003 r. wkrótce po tym, jak USA rozpoczęły inwazję na Irak Husajna: grupa sprytnych Haitańczyków wpada na pomysł, jak raz na zawsze położyć kres kłopotom swego kraju...

Tekst, który drukujemy, ukazał się pierwotnie wiosną 2008 r. w szwajcarskim dzienniku "Neue Zürcher Zeitung". Anglade napisał go po tym, jak na Haiti wybuchły demonstracje głodowe - jak się potem miało okazać, pierwsze z wielu na świecie. Tekst publikujemy za zgodą redakcji "Neue Zürcher Zeitung" i spadkobierców autora.

Wojciech Pięciak

Gdy sekretarz generalny ONZ Ban Ki-Moon wkraczał na mównicę, aby Radzie Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych przedstawić najświeższe informacje o sytuacji żywnościowej na świecie, nie mógł przewidzieć, że dwa tygodnie później na Haiti wybuchną pierwsze na świecie rewolty głodowe. Ale tamtego dnia, 26 marca 2008 r., Ban Ki-Moon miał coś do powiedzenia także na temat Haiti. "Protesty przeciwko rządowi nasilają się, ich główną przyczyną są rosnące koszty życia. Misja stabilizacyjna ONZ na Haiti odnotowała 164 demonstracje w ciągu sześciu miesięcy przed sierpniem 2007 r.; w ciągu kolejnych sześciu miesięcy było ich już 258".

Oznacza to, że gwałtowną erupcję gniewu Haitańczyków, która nastąpiła 7, 8 i 9 kwietnia 2008 r., poprzedziły co najmniej 422 akcje protestacyjne w ciągu 12 miesięcy. Sytuacja uspokoiła się dopiero, gdy parlament jednogłośnie odwołał urzędującego od dwóch lat premiera Alexisa, którego rządowi zarzucano pasywność i nieudolność. Zarzuty były pewnie zasadne, nawet jeśli kryzys głodowy spowodowany był przede wszystkim przez sytuację gospodarczą na świecie; to ona doprowadziła do podobnych protestów głodowych w wielu biednych krajach.

Ale skoro mówimy o Haiti: moja ojczyzna ma pewien własny i niepowtarzalny "system alarmowy", który był w stanie zasygnalizować, iż kraj upada tak nisko, że niżej już nie można. Do niedawna system pozostawał w uśpieniu. Mimo dramatów, które kładły się cieniem na historii kraju od utworzenia kolonii Santo Domingo w XVIII w. aż po czasy współczesne - nie uruchomił się nigdy. Mam na myśli drzewo mango. Ono było istotą naszego "systemu alarmowego". Cudowne drzewo mango, które dla Haitańczyków było świętością większą niż krowa dla Hindusów.

Różaniec nędzy

Po 300 latach drzewo mango - które kolejne pokolenia czciły i pielęgnowały - jest ostatnią pozostałością po bujnej niegdyś florze mojej ojczyzny, dziś kompletnie zniszczonej. Można by nawet rzec, że ten, kto zamierzyłby się siekierą na drzewo mango, do niedawna popełniłby świętokradztwo. W końcu to drzewa mango pozwalały ludziom przetrwać okres głodu, trwający co roku aż pięć miesięcy. Podczas tych 150 dni - między zasiewami w maju i żniwami w listopadzie - dwa, trzy owoce dziennie na osobę mogą uciszyć dręczący głód. Daje to trzy miliardy owoców na rok. Liczba ogromna, ale też drzewa te mogły rosnąć niemal wszędzie. Drzewa, których ścięcie daje trochę szybkich pieniędzy - i pewność przyszłego głodu.

Pomimo to od pewnego czasu na Haiti widzi się coś, czego nie widziało się nigdy wcześniej: sągi czerwonego drewna mangowego, gromadzone na poboczach dróg i sprzedawane - jako budulec albo materiał opałowy. I worki, stosy worków z węglem drzewnym, uzyskanym z drewna mangowego, wiezione na ciężarówkach w kierunku Port-au-Prince. Rząd był ślepy i głuchy na te sygnały alarmowe. Mimo że haitański prezydent, premier, przewodniczący parlamentu i minister rolnictwa - wszyscy byli z wykształcenia agronomami.

Cechą szczególną Haiti jest swoisty różaniec nędzy, który dzień w dzień odmawia ogromna większość z 10 milionów Haitańczyków. Doświadczają nędzy przez wszystkie możliwe stopniowania - nędzy wielkiej, ekstremalnej, beznadziejnej. Klasa średnia, która w innych krajach jest łącznikiem między ludźmi zamożnymi i biednymi, w przypadku Haiti znajduje się nie w kraju, lecz na emigracji: w ciągu 20 lat dyktatury Duvaliera (1965-85) dokonał się istny exodus. Ojczyznę opuściło milion ludzi, którzy w ciągu jednego pokolenia rozmnożyli się tak, że dziś haitańska diaspora liczy trzy miliony. Trzy miliony, które w swych nowych ojczyznach w większości przynależą do tamtejszej klasy średniej, są zwykle dobrze wykształceni i żyją w dostatku, budując swoją nową egzystencję - zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Dominikanie, ale także na Kubie, we Francji, w krajach Afryki czy Ameryki Łacińskiej.

Tak ogromna migracja musiała zmienić sytuację na Haiti - nawet jeśli ludzie ci przysyłają na wyspę co roku około dwóch miliardów dolarów. U progu XXI w. praktycznie wszystkie parametry haitańskiego społeczeństwa podlegają fundamentalnym zmianom, a wszystkie te zmiany mają związek z faktem, że co trzeci Haitańczyk żyje dziś poza wyspą. 14-15 milionów Haitańczyków - to wielka liczba, a ci, którzy dorobili się czegoś za granicą, dysponują sporymi środkami. Oczywiście wolelibyśmy, gdyby ten ogromny potencjał rozwinął się w naszym kraju. Ale - niestety! - nowa haitańska elita jest już gdzie indziej.

Pomimo to, dynamika tej nowej konstelacji nie pozostaje bez wpływu na sytuację na wyspie. Na przykład to swojej klasie średniej, mimo że żyjącej na emigracji, kraj zawdzięcza renesans haitańskiej kultury, cały ten korowód znanych dziś w świecie festiwali czy karnawałów. Patrząc na Haiti z tego punktu widzenia, widać wyraźnie, z jaką siłą impuls wychodzący z Montrealu, Nowego Jorku, Bostonu czy Miami powraca na wyspę.

Nowa, niezależna siła

Ważną rolę odgrywa przy tym fakt, że ta nowa haitańska klasa średnia jest niezależna od miejscowych elit, dominujących na wyspie. Że jej dochody, wykształcenie i możliwości działania nie zależą od łaski haitańskiego rządu. Właściwie, można powiedzieć, jest już nawet na odwrót: to ludzie rządzący na Haiti są w coraz większym stopniu zdani na gospodarczy potencjał emigrantów. Więcej: od tego zależy ich przetrwanie, utrzymanie się u władzy. O ile, rzecz jasna, będą wypełniać swe obowiązki wobec narodu. To nowy element w społecznej alchemii, który przeobraża całe społeczeństwo. To mógłby być początek prawdziwej rewolucji.

Gdyby pieniądze, które wysyłają emigranci, były dzielone równo między mieszkańców, na głowę przypadałoby 200 dolarów - to 10 razy więcej, niż przekazują łącznie wszyscy donatorzy i organizacje pomocowe. Poza tym, to właśnie te pieniądze stały się motorem haitańskiej gospodarki po tym, jak produkcja i eksport w znacznym stopniu dziś zamarły, za sprawą wieloletnich błędów w polityce gospodarczej i korupcji.

W ciągu ćwierćwiecza haitańska diaspora stała się faktyczną maszyną produkcyjną państwa i zarazem miejscem, gdzie narodziła się nowa haitańska klasa średnia. Dziś, gdy Haiti upadło tak nisko, że niżej chyba już nie można, pozostała bądź co bądź nadzieja: że wyspa jeszcze się odrodzi, z pomocą tej nowej siły.

Przełożył WP

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2010