Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Studio TVP Kultura, program, nomen omen, „Hala odlotów”. Trwa mądra dyskusja sprowokowana „sprawą Mariusza T.”. Czy nie straciliśmy wiary w resocjalizację? – zastanawiają się eksperci. Do głosu dochodzi Janusz Korwin-Mikke. Mówi, że nie może już słuchać „humanistycznych bredni”, i proponuje wprowadzenie do więzień... chłosty.
Zeszły tydzień. Mikke w odpowiedzi na wywiad posła PO Tomasza Tomczykiewicza – poseł snuł „imprezowe” anegdoty na temat byłego kolegi – oskarża go o gwałt na kelnerce. Po kilku godzinach oskarżenie odwołuje, stwierdzając, że było... żartem.
– Dlaczego poważne media, także „Tygodnik”, cytują takich polityków? – dziwiła się w liście do redakcji czytelniczka po tym, jak niedawno opublikowaliśmy portret Korwina-Mikkego. Odpowiedź jest prosta: JKM ma duże szanse, by wejść do Parlamentu Europejskiego. Warto wiedzieć, z kim mamy do czynienia. Zwłaszcza że znany polityk jest chyba kimś innym niż dekadę-dwie temu. Kimś, kto z mającego swój urok przedstawiciela politycznego folkloru – oscylującego na granicy sondażowego nieistnienia – stał się zjawiskiem gruntownie ponurym, ale mającym wyborcze szanse.
JKM częściowo stworzyły elity – przyjaźń z nim uchodziła za swoisty honor. Bo oczytany, pozbawiony hipokryzji, ma wysokie IQ – mawiano. A że nie lubi niepełnosprawnych? Mój Boże, nie czepiajmy się szczegółów. To zresztą nie pierwszy polityk, który widząc kamerę, jest skłonny rozstać się z powagą, zasadami, rozumem. I nie pierwszy kompulsywny skandalista, przed którym nie ma ratunku – żadna chłosta tu nie pomoże.
Pozostaje – uzasadniona doświadczeniem – wiara w talent JKM do politycznej autodestrukcji. Niech powie coś jeszcze.