Konfederacja nie poniosła klęski. Podwaja niemal swoją reprezentację w Sejmie

Wynik Konfederacji jest lepszy niż ten, jaki partii udało się osiągnąć cztery lata temu. Jednocześnie jest on oczywiście poniżej jej aspiracji i możliwości.

17.10.2023

Czyta się kilka minut

Sławomir Mentzen
Wieczór wyborczy Konfederacji w Warszawie, 15 października 2023 r. Fot. Michał Żebrowski/East News

Na pewno jest to moja olbrzymia osobista porażka. Do tej pory wiele razy dostawałem takie pytanie, co było moją największą porażką w życiu, i zawsze odpowiadałem, że to przede mną. Być może wreszcie doczekałem się swojej największej porażki w życiu – powiedział w poniedziałek na antenie Radia Zet jeden z liderów Konfederacji, Sławomir Mentzen. 

W ten sposób skomentował wynik swojego ugrupowania w wyborach. W tamtym momencie znał tylko sondaż exit poll i cząstkowe wyniki z kilkunastu procent komisji, nie sądzę jednak, by od tego czasu zmienił zdanie. Podobnie jak inni politycy Konfederacji, którzy nie ukrywają, że spodziewali się znacznie większego poparcia.

Pierwszą ofiarą rozliczeń może paść… Janusz Korwin-Mikke (Nowa Nadzieja – Konfederacja to partia składająca się z trzech mniejszych). Jej szef sztabu, Witold Tumanowicz (Ruch Narodowy), zarzuca mu sabotowanie kampanii na ostatniej prostej i chce, by zajął się nim sąd partyjny. W najgorszym (dla Korwina) przypadku może go nawet wykluczyć z ugrupowania. Chodzi m.in. o jego wypowiedzi bagatelizujące pedofilię. 

Część wyborców mogła uznać, że nie chcą oddawać głosu na partię, której członkiem jest człowiek sugerujący np., że lepiej, by kilkadziesiąt dzieci padło ofiarą drapieżców seksualnych, niż żeby wszystkie dzieci straciły ufność do dorosłych.

Gdzie ta klęska?

Jednak grobowy nastrój w szeregach Konfederacji zaskakuje. Partia Krzysztofa Bosaka zdobyła w tegorocznej elekcji prawie 300 tys. głosów więcej niż cztery lata temu. Ze względu na olbrzymi skok frekwencji przełożyło się to „jedynie” na wzrost poparcia o 0,37 punktu procentowego. Jednocześnie powiększa swój stan posiadania w Sejmie. Do tej pory partia miała 11 posłów. Teraz będzie miała ich 18. To oznacza prawie podwojenie reprezentacji i zmianę jej statusu w izbie niższej parlamentu z koła na klub.

Ponadto radością może napawać konfederatów to, że Janusz Korwin-Mikke nie dostał się do Sejmu. Na liście w wianuszku podwarszawskim startował z pierwszego miejsca, jednak przeskoczyła go nie tylko Karina Bosak (żona Krzysztofa), która ze względu na ciążę ograniczyła kampanię, ale także jego własny kolega partyjny z Nowej Nadziei, Jacek Wilk, startujący z trzeciego miejsca. 

To olbrzymia szansa dla Konfederacji, a przede wszystkim dla jej wolnościowej części, czyli właśnie Nowej Nadziei, która do tej pory istniała w cieniu swego ojca założyciela. Do tej pory od dekad wszelcy reformatorzy w partiach Korwina drżeli z lęku, że przedobrzą, Prezes się obrazi, zabierze zabawki i założy nową partię, zabierając ze sobą większość wyborców. Ale czasy się zmieniły.

Konserwatywno-liberalny człon Konfederacji jest kojarzony bardziej ze Sławomirem Mentzenem niż z Korwinem, który nie przysparza nowych głosów. A jego skandaliczne wypowiedzi, obojętne, czy o pedofilii, Hitlerze, osobach LGBT, rasach, czy kobietach, stają się wyłącznie obciążeniem. JKM będzie mógł odejść, ale wyborcy przy Konfederacji zostaną. A może nawet przyjdą nowi. Ta sytuacja jest więc szansą dla partii na odcięcie pępowiny.

Nadal w opozycji

Skoro jest tak dobrze, dlaczego jest tak źle? Oczekiwania były znacznie większe. Rozbudziły je sondaże, które od miesięcy (zwłaszcza w czasie wakacji) pokazywały, że Konfederacja może liczyć na kilkanaście procent głosów. Z mocną, liczącą kilkadziesiąt osób reprezentacją miała być kingmakerem, od którego będzie zależeć, kto będzie rządził Polską. 

Stało się jednak inaczej, dziś ani PiS, ani partie tzw. paktu senackiego nie muszą się z nią liczyć. Jeśli dziś wynik obiektywnie lepszy niż cztery lata temu traktujemy jako klęskę, to padamy ofiarą heurystyki zakotwiczenia. To błąd poznawczy opisywany przez psychologów Amona Tversky’ego i Daniela Kahnemana (ten drugi otrzymał za swoje dokonania w ekonomii behawioralnej nagrodę Nobla). 

Szacując potencjalny wynik partii Mentzena i Bosaka, mamy wcześniejsze wyniki sondażowe za punkt odniesienia. Skoro efekt jest niższy od oczekiwań, uznajemy go za słaby. W przypadku działaczy partii dochodzą nadzieje rozbudzone emocjami związanymi z prowadzeniem kampanii. Gdybyśmy spytali liderów komitetów dzień przed ciszą wyborczą, jaki wynik spodziewają się uzyskać, suma ich odpowiedzi mogłaby wynieść znacznie ponad 100%.

Jednocześnie relatywnie Konfederacja przegrała wybory, tak samo jak wybory przegrał PiS, choć zajął pierwsze miejsce. Z polepszenia wyniku nic jej nie przyjdzie. Nadal będzie w opozycji i nadal będzie poza główną linią polaryzacyjną. Z tego samego powodu Lewica, która ewidentnie pogorszyła swój wynik względem tego sprzed czterech lat, może mówić o sukcesie. Odeszli od niej wyborcy, straciła mandaty, ale będzie (prawdopodobnie) współrządzić Polską. Konfederacja nie.

Stać ich na więcej

Ponadto wiele wskazuje na to, że ta ostatnia wcale nie osiągnęła swojego sufitu. Przecież te kilkanaście procent w sondażach nie wzięło się znikąd. Dlaczego ci wyborcy nie pozostali przy Konfederacji? Z Korwina łatwo zrobić kozła ofiarnego, jednak nie tylko jego poglądy mogły odstraszyć potencjalnych wyborców. 

Tumanowicz, który gromi JKM, sam ma na swoim koncie – choć fakt, że wcześniejszą – wypowiedź o osobach LGBT, że „będziemy rejestrować nie tylko związki, ale również pojedynczych pe***ów”. Także zapowiedź Michała Wawera, że Konfederacja chce usunąć przesłankę z gwałtu z ustawy antyaborcyjnej, raczej nie przysporzyła zwolenników. Tego typu stwierdzenia bardzo ograniczają potencjalne grono wyborców do osób o poglądach arcykonserwatywnych. Tymczasem liczne badania społeczne pokazują, że przeciętny wyborca tej partii jest bardziej liberalny światopoglądowo niż jej politycy. To się nie zmieni, zarówno Tumanowicz, jak i Wawer dostali się do Sejmu. A wyborcy Konfederacji mogą być coraz mniej tolerancyjni. Hasło „może mają kontrowersyjne poglądy, ale liczy się program” już nie działa.

Partii mógł też zaszkodzić zbyt jajcarski styl Sławomira Mentzena. To, co początkowo mogło budzić nim zainteresowanie, przekształciło go w pośmiewisko. Pomysł na spotkania pod hasłem „Piwo z Mentzenem” mógł przynieść korzyść marketingową jako jednorazowy happening, ale zrobienie z niego reguły doprowadziło do skojarzenia Mentzena z piwem. Tym bardziej szkodliwym wizerunkowo, że do sieci dostał się niejeden film, na którym polityk jest na spotkaniu wyraźnie zmęczony. 

Rzucanie haseł bez pokrycia dotyczących likwidacji PIT czy ZUS i obracanie ich później w żart przez osobę, która jednocześnie stara się uchodzić za eksperta ekonomicznego, także odbierało mu powagę. Dodatkowo Konfederacja konsekwentnie podkreślała, że po wyborach nie wejdzie do rządu z nikim. Im było bliżej elekcji, tym bardziej powyborczy pat zaglądał nam w oczy. Potencjalny jej wyborca mógł pomyśleć: żarty żartami, ale czy faktycznie tego chcę? W efekcie mógł zagłosować na inny komitet.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]