Jeszcze nowszy początek

Na czym polega ten tajemniczy mechanizm, nazwany już masochizmem narodowym, który sprawia, że polscy politycy i publicyści chcą zniszczyć wszystkie autorytety i to wówczas, kiedy tak wiele uwagi poświęca się wykazaniu, że Polska jest duchowo potężna, a jej historia powinna być źródłem postaw prospołecznych?.

12.09.2006

Czyta się kilka minut

rys. M. Owczarek /
rys. M. Owczarek /

Ponieważ nie ma na to jednej odpowiedzi, biorę pod uwagę kilka ewentualności sprawiających, że to nie Niemiec pluje nam w twarz, tylko my sami sobie.

Zaczęło się od pogrzebu Czesława Miłosza i sporów o miejsce pochówku Poety. Potem próbowano znaleźć powody, dla których można byłoby uznać Jana Nowaka Jeziorańskiego za kolaboranta wojennego. Zbigniewowi Herbertowi dziennikarz tygodnika "Wprost" przypomniał rzekomą współpracę z SB, choć nie miał ani wiedzy po temu, ani nowych danych. Wreszcie przyszło nam się zmierzyć z zainicjowaną przez "Życie Warszawy" nagonką na Jacka Kuronia. Aż trudno sobie wyobrazić, co poniektórzy powiedzieliby o Jarosławie Iwaszkiewiczu, honorowanym przez władze PRL-u, czy Witoldzie Lutosławskim, który napisał jeden utwór na stalinowską modłę. Są też żyjący, w tym największy z nich - Lech Wałęsa, o którym powiedziano tyle złego, że aż trudno uwierzyć, że jest bohaterem narodowym. Dziw, że jeszcze nic nie spotkało pamięci po Janie Pawle II.

To prawda, że na całym świecie trwa nieustające polowanie na ludzi wybitnych. Miernoty są wszak wszędzie, nie tylko w Polsce, dziennikarze i politycy zaś dla sensacji gotowi są zrobić niemal wszystko. Jednak w silnych kulturach znane są proporcje, więc nikt już dzisiaj nie wypomina T.S. Eliotowi, że czuł pewną sympatię do faszyzmu. W silnych kulturach nie ma też odruchu masochistycznego, bo nie ma do niego powodu. Tylko ten, kto czuje się słaby, winny i niepewny, chce obrażać wybitniejszych od siebie.

Niecierpliwi i sfrustrowani

Narastająca tendencja do masochizmu narodowego ma precedensy. Polacy zepsuli przecież pamięć o najwybitniejszym polskim myślicielu politycznym XIX w. Maurycym Mochnackim tylko dlatego, że kiedy miał kilkanaście lat, napisał rzekomo kompromitujący go dokument. Polacy zszargali też pamięć o zapewne najciekawszym filozofie polskim XX w. Stanisławie Brzozowskim z powodu jego domniemanej, choć nigdy nieudowodnionej, współpracy z Ochraną.

Polska kojarzy się w świecie z obradami Okrągłego Stołu, dzięki którym upadł system komunistyczny w Europie Środkowo-Wschodniej, i z kilkoma osobami: Lechem Wałęsą, Leszkiem Balcerowiczem, Władysławem Bartoszewskim, Bronisławem Geremkiem i Tadeuszem Mazowieckim. Tymczasem Okrągły Stół staje się u nas wydarzeniem wstydliwym, a prezydent i premier starają się nie wspominać o swoim aktywnym udziale w jego obradach. Wymienione osoby zaś w większym lub mniejszym stopniu się obraża, podważa ich uczciwość i patriotyzm.

Napaści dokonują osoby, o których nikt w Polsce i na świecie do niedawna nie słyszał, m.in. politycy z marginesów, dopiero co wpuszczeni na salony władzy. Ich bunt przeciwko wszystkiemu, co wybitne, przybiera rozmaite postaci, ale jego źródła społeczne i psychologiczne są z reguły podobne. Znajdziemy takie osoby we wszystkich pokoleniach. Część z nich za komunizmu po prostu się bała i siedziała cicho albo żyła za granicą, a teraz chce pokazać, że ci, którzy tworzyli w PRL-u opozycję, nie działali w dobrej wierze. Im właśnie daje alibi i uprawomocnia ich patriotyzm Radio Maryja. Część to ludzie młodzi, którzy nie mieli okazji znaleźć się w naprawdę trudnej życiowo sytuacji i nawet sobie takich okoliczności nie potrafią wyobrazić. Czują się bezpiecznie, bo np. nie podlegają lustracji i mogą wobec tego ze spokojnym sumieniem wypowiadać sądy o starszych. Pragną natomiast, co należy do natury świata, zająć miejsca jeszcze obsadzone przez starszych, w czym nagonka na wszystkich wybitnych Polaków może pomóc. Wreszcie część - bo cały czas tylko o części młodego pokolenia tu mowa - nie chce dźwigać ciężaru przeszłości. I ten problem jest najbardziej interesujący, bo nie idzie tu o niskie motywy, lecz o kwestię bardziej zawiłą.

W kwestii oceny młodego pokolenia nie jestem bez winy, bo wielokrotnie, obrzydzony politycznymi sporami starych, argumentowałem, że gdyby do władzy doszło pokolenie ludzi, którzy komunizmu zaznali najwyżej w szkole, byłoby znacznie lepiej. Teraz nie jestem o tym przekonany, choć na pewno z faktu, że części młodszego pokolenia brak wyobraźni i przyzwoitości, nie wolno czynić obejmującej wszystkich zasady.

Poszukiwania nieskalanych

Nasze władze, ale też część publicystów nawołuje do uprawiania "polityki historycznej", czego nieoczekiwaną konsekwencją jest konieczność nowego spojrzenia na przeszłość. Trzeba z niej bowiem usunąć wszystkie postaci, na które padł choćby cień wątpliwości, co do siły ich postaw i moralnego nieposzlakowania. A przecież z reguły mało jest osób, których życie, działalność i twórczość byłyby całkowicie nieskalane. Dlatego - jak podejrzewam - tak chętnie sięga się do myślicieli z czasów Polski jagiellońskiej, o których życiu z reguły wiadomo niewiele. Już wielcy poeci romantyczni wymigali się od udziału w powstaniu listopadowym, a znowu w okresie międzywojennym wielu intelektualistów ujawniało daleko idące sympatie lewicowe, nie mówiąc już o okresie powojennym, kiedy to do 1956 r. tych bez skazy było doprawdy niewielu.

Polityka historyczna w wydaniu takich osób jak Roman Giertych paradoksalnie prowadzi, po pierwsze, do zniszczenia pamięci, bo niemal nic nie okazuje się w pełni dobre (nawet Giertych nie do końca przyznaje się do Romana Dmowskiego), po drugie, do podważenia wszystkich autorytetów, a więc do rewolucji i nowego początku. Ponieważ jednak rewolucja wymaga symboli, weryfikacja przeszłości jest nieustanna, bez ustanku toczą się też poszukiwania prawdziwych Polaków. Niestety, skutek poszukiwań jest na razie mizerny i sprowadza się, jak każda rewolucja, do destrukcji raczej niż budowania.

Konsekwencje tego mogą się okazać poważniejsze, niż się nam wydaje. Ataki na wybitnych Polaków, szarganie ich pamięci jest skandalem, który może doprowadzić do swoistej amnezji narodowej. Józef Piłsudski wspominał, jak matka w dzieciństwie opowiadała mu szeptem o Romualdzie Traugutcie, o którym dzisiaj co poniektórzy powiedzieliby tylko, że przez wiele lat był lojalnym oficerem carskim. Mylą się ci, którzy sądzą, że atak na Miłosza czy Kuronia jest atakiem wyłącznie na te konkretne osoby. To atak na polską pamięć, a więc w gruncie rzeczy na to, co stanowi, że Polska jest Polską.

***

Nie jest rozwiązaniem podchodzenie do wszystkiego i wszystkich na klęczkach. Wybitni i mniej wybitni, a także zwyczajni Polacy robili przecież wiele rzeczy godnych potępienia. Zadaniem historyków jest krytyczny ogląd przedmiotu badań, publicystów zaś - wydawanie nawet najbardziej radykalnych sądów. Nie wzywam zatem do bałwochwalstwa ani dumy narodowej, bo nie da się ich stworzyć przy pomocy wezwań. Mówię jedynie o znajomości proporcji, posiadaniu wyczucia tego, co wolno i szacunku dla tego, czego się dokładnie nie zna.

A wszystko to wynika z przestrzegania podstawowych zasad moralnych i prawnych. Jeżeli nie będziemy mądrze myśleli o przeszłości, a do jej badania nie zastosujemy subtelnych narzędzi, zdominuje nas prostactwo, które z patriotyzmem czy moralnością nie ma nic wspólnego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2006