Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nieczęsto się zdarza, aby w sobotni wieczór przed ekranami podłączonych do sieci telewizorów i laptopów tysiące ludzi czekały na tę samą transmisję. Podczas gdy jedni zasiadają w wygodnych fotelach swoich małych domowych kin, inni – zaopatrzeni w małe słuchawki – obracają wyświetlacze smartfonów, uruchamiając odpowiednie aplikacje. A pozostali, jakby wbrew współczesnym czasom, szukają po prostu odpowiedniej stacji, kręcąc gałką radia. To sytuacja wyjątkowa – szczególnie że to nie wyniki wyborów ani mecze reprezentacji przyciągnęły nas do odbiorników, lecz wykład o literaturze.
Literacka mowa noblowska odczytywana w języku polskim wybrzmiała w ciągu ostatnich 40 lat w Sztokholmie trzykrotnie. W czasie, który upływał pomiędzy, słowa pisarzy nie zajmowały pierwszych stron gazet. Zwyczajne atrybuty poetów, na które powoływał się w 1980 r. Czesław Miłosz – chciwość oczu i chęć opisu – zarezerwowane zostały dla sfery faktów. Tymczasem – jak mówiła w minioną sobotę w swoim noblowskim wykładzie Olga Tokarczuk – literatura zaczyna się od próby zrozumienia, „dlaczego coś się stało”. Nawet jeśli mielibyśmy na to pytanie odpowiadać bez przerwy zwyczajnym: „nie wiem”. W końcu to z bezustannego „nie wiem”, jak zdradziła z kolei w 1996 r. w Sztokholmie Wisława Szymborska, rodzi się natchnienie. To natchnienie jest motorem dalszej – skądinąd już nie tak beznadziejnie niefotogenicznej, jak chciała poetka – aktywności.
Czuję się „bieguńsko nienobliwie” – powtarzała Tokarczuk w wywiadach udzielanych naprędce dziennikarzom tuż przed odebraniem literackiego Nobla. Setki razy fotografowana, odpytywana o najdrobniejsze fakty. „Nie ma potrzeby prowadzić dziennika, kiedy można wysyłać fotografie za pomocą portali społecznościowych. Po co sięgać po autobiografię, skoro można śledzić życie celebrytów na Instagramie?” – pytała przewrotnie w sobotni wieczór w Sali Giełdy Akademii Szwedzkiej.
Polecamy: Literacka Nagroda Nobla dla Olgi Tokarczuk w specjalnym serwisie "Tygodnika Powszechnego"
Przez moment Olga Tokarczuk dotknęła rzeczywistości, którą zapowiadała w „Biegunach”. Zresztą wydana dekadę temu książka stała się właśnie bestsellerem miesiąca Empiku. Do Muzeum Nagrody Nobla – gest symboliczny – noblistka przekazuje swój kalendarz z 2018 r. W gablocie pod szkłem leży teraz otwarty na tygodniu między 10 a 17 grudnia. Listy zadań i sprawunków przykrywa wpięta w prawy dolny róg karta pokładowa American Airlines.
To prawda, rzeczywistość uległa dramatycznemu rozproszeniu, a „literatura jest czymś marginalnym wobec innych sposobów narracji”, „ginie w białym szumie oceanów informacji”. Ale także dzięki falom tych oceanów w ciągu 24 godzin od rozpoczęcia sztokholmskiego wykładu mogło go obejrzeć ponad 100 tys. ludzi na całym świecie.
„Marzy mi się nowy rodzaj narratora – »czwartoosobowego«, czułego, wiedzącego więcej, jeśli nie wszystko” – mówiła autorka „Ksiąg Jakubowych”. Dlaczego? Ponieważ „widzieć wszystko oznacza zupełnie inny rodzaj odpowiedzialności za świat”. W ramach poczucia odpowiedzialności Tokarczuk powołuje fundację, która ma się stać „przestrzenią dla międzynarodowej rozmowy o możliwościach literatury w diagnozowaniu świata widzialnego i niewidzialnego, w opisywaniu rzeczywistości, w której niebezpiecznie szybko narastają nastroje ksenofobiczne i nacjonalistyczne”. To działa: dziennikarka i pisarka Małgorzata Szejnert zapowiedziała – otrzymując w niedzielę w Łodzi Literacką Nagrodę im. Tuwima – że przekaże ją w całości właśnie wrocławskiej fundacji Noblistki.
„Zrozumiałam, że jest mnie więcej, niż sobie do tej pory wyobrażałam” – wyznała Tokarczuk. Wydaje się, że nas wszystkich jest więcej, niż myśleliśmy. Bo świat, jak mówiła kiedyś Szymborska, „cokolwiek byśmy o nim pomyśleli zatrwożeni jego ogromem i własną wobec niego bezsilnością, rozgoryczeni jego obojętnością na poszczególne cierpienia”, jednak bywa zadziwiający.
Obejrzyj: odczyt noblowski Olgi Tokarczuk w serwisie "Tygodnika Powszechnego"