Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Bywają galerie działające przeciętnie i są funkcjonujące znakomicie. Podam zatem według mnie jeden, wzorcowy przykład: warszawska Zachęta. Z jednej strony pełni funkcję informacyjną: organizuje wystawy, wydaje katalogi, z drugiej inspiruje artystów, bywa, jak w przypadku Katarzyny Kozyry, producentem sztuki, chociaż to określenie może brzmieć okropnie. Zachęta wreszcie - co powinno być wymienione zapewne na pierwszym miejscu - prowadzi świetną działalność edukacyjno-
-popularyzatorską. Stan znajomości sztuki współczesnej w Polsce jeszcze ciągle jest bardzo słaby. W tej sytuacji szczególnie ważna jest działalność edukacyjna adresowana do wszystkich grup wiekowych, nie tylko prowadzona w samej galerii, ale docierająca do osób, które do niej zazwyczaj nie przychodzą. Takie rozwiązania, niesłychanie kreatywne, twórcze, pomysłowe, niepowielające wciąż tego samego schematu działania, proponuje kilka muzeów w Polsce, a także właśnie Zachęta. W edukacji upatruję wielką rolę instytucji publicznych. Tylko one mogą tym się zajmować.
Trzeba jednak powiedzieć, że dziś największym problemem dla instytucji publicznych są pieniądze. Każdy z dyrektorów muzeów może opowiedzieć, z jakimi napięciami wiąże się realizacja każdego wielkiego projektu. Niejednokrotnie zmuszeni są do oscylowania na granicy ryzyka finansowego i ciągłego działania pod groźbą dymisji. Dlatego też od lat postuluje się wprowadzenie kontraktów dyrektorskich zapewniających 5-letni (minimum 3-letni) okres zatrudnienia oraz gwarantujących budżet na realizację kilkuletnich planów. Nie trzeba chyba nikomu przypominać, że nad dużą wystawą pracuje się nie pół roku, tylko dwa albo trzy lata. Przy rocznych budżetach - a takie są w tej chwili - realizacja jakiegokolwiek przedsięwzięcia o szerszym zasięgu nie tyle jest niemożliwa - bo takie wystawy są przygotowywane - ile odbywa się to kosztem wielkiego ryzyka. Niestety, do tej pory nie udało się przekonać decydentów do tego oczywistego postulatu.
Stan niepewności finansowej sprawia wreszcie, że nasze instytucje publiczne słabo istnieją w obiegu międzynarodowym. Nie mogą one włączyć się w przygotowanie żadnej dużej wystawy, nie mając zagwarantowanych środków. To jest podstawowa przyczyna, dla której polscy widzowie nie mogą oglądać wystaw porównywalnych z tymi, które mają miejsce w Paryżu, Berlinie czy Londynie. Tym bardziej trzeba podkreślić działania tych galerii czy muzeów, którym mimo wszystko udaje się zorganizować międzynarodowe projekty. Tyle że dzieje się to kosztem ogromnego zaangażowania pracowników, a dobrze działające instytucje publiczne mają pełen poświęcenia personel. I na ogół bardzo źle opłacany. O tym także należy pamiętać.
Maria Poprzęcka jest profesorem historii sztuki, wykładowcą w Instytucie Historii Sztuki Uniwersytetu Warszawskiego, prezesem Stowarzyszenia Historyków Sztuki. Ostatnio wydała: "Inne obrazy. Oko, widzenie, sztuka" (2008).