Jak wychować turystę

Sopot bije rekordy popularności, ale jego mieszkańcy latem wolą omijać Monciak z daleka.

16.08.2014

Czyta się kilka minut

Ulica Monte Cassino w Sopocie / Fot. Mirosław Pieslak / SE / EAST NEWS
Ulica Monte Cassino w Sopocie / Fot. Mirosław Pieslak / SE / EAST NEWS

40-letni Erik Olsson wygrzewa się na leżaku kilkadziesiąt metrów od Baru Przystań. Do Sopotu przyjechał z żoną i 10-letnim synem. W jednej z uliczek dochodzących do Monte Cassino wynajął luksusowy apartament. Spędzi tu dwa tygodnie.
– Choć noclegi w sopockich hotelach nie należą do najtańszych, to pobyt niewiele kosztuje w porównaniu do cen w Europie, nie wspominając o Skandynawii – przyznaje. – Mamy wyjątkowe lato. Woda w zimnym zwykle Bałtyku jest ciepła jak zupa. W Sopocie wiele się dzieje, miasto jest też świetnym miejscem wypadowym na Kaszuby, do Gdańska czy na zamek w Malborku.
W tym roku widać tu wielu Skandynawów: do popularności Sopotu przyczyniły się promocje w Szwecji oraz specjalne rabaty na promach. Stena Line oferuje bilet do Trójmiasta z Karlskrony za jedyne 99 szwedzkich koron, to niewiele więcej niż piwo, które w barze kosztuje 75 koron. Swoje robią też połączenia lotnicze z Oslo, Sztokholmem czy Malmö: codziennie kilka samolotów ze Skandynawii ląduje na lotnisku w Gdańsku-Rębiechowie.
Pół miliona na molo
Dawid Wilda ze Stowarzyszenia Turystycznego Sopot zaciera ręce: tak udanym sezonem nie było nawet Euro 2012. Wilda przyjmuje w restauracji na trzecim piętrze nowej siedziby informacji turystycznej przy placu Zdrojowym. Z okien rozpościera się widok na molo i zatokę, w dole tłumy przedzierają się z Monciaka na molo i z powrotem. Od kwietnia do końca lipca najdłuższym drewnianym pomostem (515 m) w Europie spaceruje blisko pół miliona osób (to miesiące, kiedy wejście jest płatne – 7,50 za bilet normalny – i chętnych można policzyć). Choć sezon się nie skończył, Wilda jest pewien, że będzie rekord.
– Pogoda wymarzona, a liczby same mówią za siebie – mówi. – Ten rok jest rekordowy, jeśli chodzi o obłożenie w hotelach i to nie tylko w miesiącach letnich. Sopot ma 5 tys. miejsc w hotelach i pensjonatach i tylko kilka procent jest wolnych. Stawiam śmiałą tezę, że sezon wysoki zaczyna się już w marcu. Taka sytuacja powoduje, że wczesną wiosną zaczynamy imprezy i koncerty. Miasto uprawia też świadomą politykę pokazywania Sopotu jako miejsca konferencji i spotkań branżowych. Wystarczy, że na taki miting przyjedzie 500 osób i mamy pełne trzy hotele.
W ubiegłym roku Rossmann zrobił w Sopocie spotkanie kadry kierowniczej, na które ściągnął 1000 osób. W niespełna 36-tysięcznym uzdrowisku takiej grupy trudno nie zauważyć.
Turystów nie odstraszają ceny. I tak: dwuosobowy apartament w Sheratonie to 885 zł, w Haffnerze – 630 zł, a Rezydencie – 594 zł. Mówi dyrektor hotelu Haffner Małgorzata Winiarska: – Tegoroczny sezon, jak 7 minionych miesięcy, nasz hotel może zaliczyć do bardzo udanych. Zwykle okres zimowy jest trudny, jednak ten rok okazał się wyjątkowy pod względem liczby zorganizowanych konferencji, jak i gości indywidualnych. Kluczowe jest stworzenie atrakcyjnej cenowo siatki lotniczych połączeń krajowych i zagranicznych.
Co roku Sopot odwiedza ok. 2 miliony turystów. Symboliczna opłata klimatyczna uiszczana przez nich w hotelach wynosi 4,20 zł. – Szacujemy, że tegoroczne wpływy z turystyki mogą wynieść prawie 30 milionów zł – mówi Justyna Mazur z Urzędu Miasta.
Statystyki urzędników nie obejmują prywatnych kwater i zysków ich właścicieli, bo ci często działają w szarej strefie. Z liczby ogłoszeń w internecie można wnioskować, że to co najmniej kilka tysięcy dodatkowych miejsc noclegowych.
Lans na hokerach
Żeby zjeść kolację w restauracji i winiarni Monte Wino przy placu Przyjaciół na Monciaku, stolik trzeba rezerwować. To serce Sopotu. Przeciętne wino kosztuje 80 zł, ceny za przystawkę, zupę, drugie danie i butelkę dla dwóch osób zaczynają się od 200 zł. Co ciekawe: można też kupić lampkę szampana za 29 zł.
Siedząc latem w ogródku, mamy pewność, że będziemy widzieć, co się dzieje na Monciaku i że sami będziemy widoczni. Obsługa przy barierkach ustawiła zwykłe stoliki, zaś te dalsze są wyższe, ze specjalnymi hokerami. – Początkowo goście narzekali – mówi menedżerka Magda Dutkiewicz – ale potem zauważyli, że to dobre miejsca. Do nas nie trafia młodzież, a raczej osoby z zasobniejszym portfelem. Mamy stałą, lojalną klientelę w sezonie i poza nim.
Latem tłum turystów i imprezowiczów przetacza się przez Monciak cały dzień. Po sezonie weekend zaczyna się już w czwartek, bo Sopot to imprezownia całego Trójmiasta: w kilkudziesięciu klubach można szaleć do rana.
Do legendarnego SPATiF-u rzadziej zagląda bohema, a już na pewno nie w sezonie. W weekendy panuje ścisk jak w beczce ze śledziami, zwłaszcza że już dawno zrezygnowano z kart wejściowych.
Mówi znany DJ, rezydent modnego sopockiego klubu (12 lat w branży): – Przez ostatnie lata zmieniło się pokolenie klubowiczów. 10 lat temu przychodziło się dla muzyki, a ludzi przyciągało się artystami i ciekawym line-upem. Obecnie muzyka nie ma znaczenia, imprezy w klubach nie różnią się od siebie niczym prócz nazwy. Moim zdaniem bywalcy zmienili się na minus: to „pokolenie Facebooka”, nastawione na szybkie, łatwe życie, więc także na szybką i łatwą rozrywkę.
Oczywiście są miejsca, które oparły się tej tendencji: Teatr Agnieszki Osieckiej i Klub Atelier, Klub Sfinks 700, Mollo Club Sopot, Clubogaleria Soho czy Zatoka Sztuki.
Znany DJ: – 10 lat temu w Sopocie było dziesięć klubów i każdy promował inny rodzaj sztuki. W każdym królowała inna muzyka. Dzisiaj, aby szybko zarobić, wystarczy komercyjna papka muzyczna i tani alkohol. Są też kluby go-go, w tym osławione z oskubywania klientów Cocomo.
Rodowita Sopocianka (mieszka tu od 50 lat): – Sopot zatracił swój charakter i tak naprawdę nie wiadomo, do kogo jest kierowana obecna oferta turystyczna. Z jednej strony mamy ekskluzywne hotele, a z drugiej na wizytowym deptaku kebaby i sieciowe restauracje.
Idąc od góry, mijamy: McDonald’s, Subway, KFC, Green Way, So!Coffee czy Cafe Ferber. – Na takim deptaku brakuje lokalnych specjałów. Wiadomo, że jak człowiek przyjeżdża na wakacje, to chce zjeść coś miejscowego – mówi moja rozmówczyni.
Kultura, panie!
Miejscem, które od lat opiera się komercjalizacji i ściąga innego gościa, jest stojący nieco na uboczu Dworek Sierakowskich. Kawiarenka artystyczna Młody Byron żyje swoim życiem.
Patryk Dziczek, właściciel lokalu: – Nas sezon do końca nie dotyczy. Mamy stałych bywalców, dla których robimy koncerty, recitale, monodramy i festiwale. Chętnie wpadają aktorzy i lokalni artyści, bo zapewniamy ciszę i miejsce na dyskusje. Z inną publicznością często jest tak, że woli kupić i wypić siedem browarów, niż wydać 15 zł za spektakl. Mamy takie sytuacje, że są goście i piją, a jak trzeba zapłacić za kawałek sztuki, to znikają.
Z uwagi na liczbę turystów lokalni artyści już nie brylują w SPATiF-ie: zeszli do podziemia. Na Facebooku powstała grupa „Ukryte Miejsce”. Cykliczne spotkania są urządzane w mieszkaniu przy ul. Niepodległości. Miejsce jest owiane tajemnicą.
Turysta o kulturę może się otrzeć w Atelier, które działa tuż przy plaży. Funkcjonują tam obecnie trzy teatry, w tym wyjątkowe w kraju przedsięwzięcie Kulturalna Plaża. Przez całe wakacje wieczorami można zobaczyć (z widokiem na morze) spektakle, koncerty czy pokazy filmowe.
– To najlepiej położony teatr w Polsce – mówi Ewelina Wolejko z działu promocji teatru. – Zwykle mamy kilkaset osób. Wszystkich trudno zliczyć, bo spektakle są za darmo i ludzie często oglądają, siedząc na piasku. Chcemy za rok kontynuować projekt.
Wiceprezydent Sopotu Joanna Cichocka-Gula jak automat rzuca z pamięci liczby: – Sopot Classic – 14 tys., Literacki Sopot – 10 tys., Dwa Teatry – 12 tys., Sopot Film – 10 tys., ARTLOOP – 8 tys., Jazz – 3 tys. Te dane mówią, że obraliśmy słuszny kierunek rozwoju. Staramy się promować miasto poprzez wysoką kulturę. Jest stereotyp, że Sopot to takie wesołe miasteczko, ale mamy tu 11 festiwali, w tym cztery ogólnopolskie.
W tym tygodniu (21–24 sierpnia) po raz trzeci rusza festiwal Literacki Sopot. Udział wezmą m.in. Sylwia Chutnik, Ignacy Karpowicz, Adam Michnik, młodzi reporterzy i autorzy kryminałów, a także goście z Rosji, m.in. Władimir Sorokin.
Konie, żagle i walki bez reguł
Choć władze miasta mówią, że stawiają tylko na sztukę i elitarne sporty, to nie do końca prawda. Kiedy idę na spotkanie z prezydentem Jackiem Karnowskim, hostessy na Monciaku wciskają mi reklamówkę gali sportów walki (MMA), która odbywa się w Hali Stulecia (impreza nie ma patronatu UM). Od czasu, gdy imperium Ryszarda Krauzego chybocze się w posadach, z Sopotu zniknął tenis na światowym poziomie. Prezydent wiosną zapowiadał wprawdzie, że wielki tenis wróci do Sopotu, ale na obietnicach się skończyło. Były halowe mistrzostwa świata w lekkoatletyce, zawody jeździeckie i żeglarskie.
– Panu podoba się plac Przyjaciół Sopotu? – pytam prezydenta.
– Ludzie głosują nogami. Codziennie przebywa tam wielu gości i mieszkańców. Pewnie, że mi się podoba. Olbrzymia liczba osób tam przychodzi. Poszliśmy w jakość. Zastosowaliśmy szlachetny kamień i zasadziliśmy platany – odpowiada Jacek Karnowski.
– W jakim kierunku Sopot będzie się rozwijał?
– Chcemy, żeby rozwijał się jako kulturalny kurort, ale w różnych odcieniach – mówi prezydent. – Chcemy, żeby były koncerty klasyczne, ale także i popowe. Cieszymy się ze wszystkich gości, ale trzymamy pewien standard. Nie chcemy disco polo i tego typu imprez nie wspieramy. Jesteśmy na takim etapie, że mamy sukces, mamy wielu turystów i teraz musimy tym sukcesem jakoś posterować. Aby zachować charakter kurortu, staramy się pozbywać tych, co przyjeżdżają tylko się napić. W ostatni weekend było 200 mandatów. Chciałbym, żeby było więcej fajnej muzyki, fajnych wystaw, żeby wszystko poszło w kierunku sportów takich jak tenis, żeglarstwo, hippika czy koszykówka.
Liczba stałych mieszkańców Sopotu co roku spada. Z obecnych 36 tys. jedna czwarta to ludzie w podeszłym wieku. Mówi dyrektor Muzeum Sopotu Małgorzata Buchholz-Todoroska: – Pamiętam Sopot z dzieciństwa: to było miasto dużo mniejsze, ale z intensywną identyfikacją. Teraz wiele się buduje, ale rezydencje przez większość roku stoją puste. Po zmianach, które dokonują się przez ostatnie lata, Sopot zatracił tożsamość.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Wybrane teksty dostępne przed wydaniem w kiosku
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Wybrane teksty dostępne przed wydaniem w kiosku
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2014