JAK PŁACI MIASTO

Rekordzista otrzymuje rocznie ponad pół miliona, w samorządzie dorobił się też prawie 2 mln oszczędności i siedmiu mieszkań. Sprawdziliśmy oświadczenia majątkowe prezydentów największych miast w Polsce.

03.08.2014

Czyta się kilka minut

Przedwyborcze szachy trwają w najlepsze. Słabnąca w sondażach PO próbuje się wkraść w łaski samorządowców, którzy zwycięstwo wyborcze mają w kieszeni. We Wrocławiu rozwija się romans Rafała Dutkiewicza z Platformą, choć do formalnego skonsumowania związku jeszcze nie doszło: trwają targi, na jakich listach mają znaleźć się działacze PO (rada miasta czy sejmik wojewódzki). Podobne rozmowy w Poznaniu skończyły się fiaskiem, bo działacze nie dogadali się z Ryszardem Grobelnym i prezydent wystawi swoją listę do sejmiku. W kilku innych miastach najsilniejszą pozycję przed wyborami mają prezydenci, którzy jeszcze oficjalnie nie przyznali, że będą startować.

Jest o co walczyć, bo samorządy i spółki miejskie to kilkaset tysięcy miejsc pracy, czasem – jak pokazują kariery i finanse niektórych samorządowców – świetnie opłacanej.

Samorządy jak królestwa

Gdańsk. Konferencja prasowa w Urzędzie Miasta. Prezydent Paweł Adamowicz przedstawia nowych dyrektorów Wydziału Rozwoju Społecznego. Wskazuje Mariolę Paluch, która mieszka w Pruszczu Gdańskim.

– A to podwładna burmistrza Wróbla [wieloletni burmistrz Pruszcza Gd. – red.] – przedstawia.

– Może poddana? To już żyjemy w królestwach? Ta pani jest zwykłą mieszkanką Pruszcza – kpi lokalny dziennikarz.

Adamowicz, jak kilku innych prezydentów w Polsce, pełni swoją funkcję już czwartą kadencję. Podobny staż mają m.in.: Ryszard Grobelny (Poznań), Piotr Uszok (Katowice), Wojciech Szczurek (Gdynia). Cztery lata krócej rządzą: Jacek Majchrowski (Kraków), Tadeusz Ferenc (Rzeszów), Wojciech Lubawski (Kielce) i Rafał Dutkiewicz (Wrocław). Jak pokazują ich coroczne oświadczenia majątkowe, kariera samorządowca pozwala zrobić spory majątek. Zwłaszcza że lokalni włodarze dorabiają w radach nadzorczych lub na uczelniach.

Siedem mieszkań Adamowicza

Rekordzistą w ubiegłorocznych zarobkach jest Paweł Adamowicz. Jego kariera w gdańskim magistracie trwa nieprzerwanie od początku lat 90.: zaczyna od bycia radnym, by potem zostać przewodniczącym rady, a następnie prezydentem. Zaskoczenia nie ma, bo Adamowicz karierę polityczną rozpoczyna jeszcze pod koniec lat 80., kiedy jako działacz NZS współorganizuje strajk na Uniwersytecie Gdańskim. Już po skończeniu studiów na wydziale prawa obejmuje z kolei stanowisko prorektora ds. studenckich UG. Ma wtedy zaledwie 25 lat.

Z jego oświadczenia majątkowego z 2006 r. wynika, że przychód Adamowicza to prawie 150 tys. zł z tytułu prezydentury oraz 16 tys. zł za zasiadanie w radzie nadzorczej Portu Gdańsk. Ma dwie działki oraz dwa mieszkania (42 m kw. oraz 78 m kw.). W 2013 r. deklaruje już siedem mieszkań o łącznej wartości 2,3 mln zł i ponad 210 tys. oszczędności. Na wynagrodzenie składają się pensja prezydencka (170 tys. zł), zasiadanie w dwóch radach nadzorczych (118 tys. zł) oraz wynajem mieszkań (90 tys. zł).

Przed rokiem majątkiem Adamowicza zaczyna interesować się CBA. Zostaje wszczęte śledztwo, bo w oświadczeniach prezydenta Gdańska z lat 2007-13 są nieścisłości. Sam Adamowicz przyznaje się do pomyłek, jednak szczegółów raportu CBA nie chce ujawnić.

Najlepiej nie mieć nic

Śledztwo w sprawie oświadczeń Adamowicza prowadzi Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu.

– Na razie nie ma decyzji o postawieniu zarzutów lub umorzeniu – mówi Hanna Grzeszczyk, naczelnik wydziału przestępczości zorganizowanej. – Przesłuchujemy świadków i zbieramy dokumenty. Postępowanie jest przedłużone do 21 września br.

Z tegorocznego oświadczenia Adamowicza znikają cztery mieszkania. W 2013 r. zarabia ponad pół miliona złotych (530 tys. zł). To prezydencka pensja (ok. 160 tys. zł brutto rocznie), rady nadzorcze Zarządu Portu Morskiego i Gdańskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej (łącznie 123 tys. zł brutto), wynajem mieszkań – 122 tys. zł oraz inwestycje w akcje 127 tys. zł. Na zakup mieszkań Adamowicz zaciąga kredyty we frankach szwajcarskich. Kwota zadłużenia sięga dziś ponad milion złotych. Oszczędności prezydenta to ok. 1,8 mln zł.

– Co się stało z czterema mieszkaniami, które zapisał pan w ubiegłorocznym oświadczeniu? – dopytuję.

– Mógłbym powiedzieć, że to moja prywatna sprawa – odpowiada Adamowicz. – Ale powiem inaczej: dokonałem rozporządzenia swoim majątkiem. Wyciągnąłem wnioski, że w Polsce urzędnik tak naprawdę nie powinien mieć nic. Cnotą jest mieszkać w mieszkaniu żony czy teściowej.

Prof. Antoni Kamiński, były szef Transparency International [więcej w rozmowie poniżej – red.]: – To jakieś nieporozumienie. Adamowicz jest wynajętym przez obywateli i przez nich opłacanym urzędnikiem. Powinien ujawnić, co się stało z czterema mieszkaniami.

Spraw majątkowych swojego partyjnego kolegi nie chce komentować były europoseł i szef PO na Pomorzu Jan Kozłowski: – Dopóki nie ma zarzutów, nie chcę sprawy oceniać i dyskutować o kandydatach na prezydenta.

– A czy dorabianie do pensji poprzez zasiadanie w radach nadzorczych jest etyczne? – dopytuję.

– Od strony materialnej i etycznej to wątpliwe, ale prezydent Adamowicz ma kompetencje i wiedzę – mówi Kozłowski.

Sam Adamowicz nie widzi problemu: – W Polsce jest hipokryzja na punkcie pieniędzy i stosunek podejrzliwy, niezdrowy – mówi. – Za swoją wykonywaną na najwyższym poziomie pracę otrzymuję po prostu pieniądze. Nie widzę w tym nic zdrożnego. Rozumiem, że u części osób budzi to zawiść i zwykłą ludzką zazdrość. Uważam się za człowieka, który ma dużą wiedzę i doświadczenie. Jestem profesjonalistą w sprawach komunalnych. Na warunkach określonych przez ustawodawcę dodatkowo zarabiam, a korzyści z tego płynące dla miasta są ewidentne, policzalne i obiektywne.

Zawsze można dorobić

Najbogatszym prezydentem w Polsce jest Hanna Gronkiewicz-Waltz. Ma ponad 3,3 mln zł oszczędności (złotówki, fundusze inwestycyjne, obce waluty). Mieszka w domu wartym ok. miliona zł. Warszawskim magistratem rządzi od 2006 r. (wcześniej piastuje dużo lepiej płatne posady: prezesa NBP oraz wiceprezesa EBOiR). W ciągu dwóch kadencji majątek Gronkiewicz-Waltz wzrósł o milion złotych w gotówce. W ubiegłym roku pani prezydent zarabiała ponad 258 tys. zł, poza pracą w urzędzie dorabiając na Uniwersytecie Warszawskim (ok. 100 tys. zł).

– Wykłady pani prezydent nie przeszkadzają w pracy w magistracie – tłumaczy Agnieszka Kłąb, zastępca rzecznika prasowego UM. – Rocznie to 180 godzin akademickich. Pani prezydent uczelni poświęca sześć godzin w każdy poniedziałek. Dodatkowo dochodzi do tego seminarium doktoranckie. Specjalnie układamy plan dnia, żeby nie było kolizji.

Drugi na liście najbogatszych prezydentów jest Jacek Majchrowski (Kraków). W 2007 r. deklaruje prawie 600 tys. oszczędności (gotówka, konta, fundusze, certyfikaty). Z pensji prezydenckiej i za wykłady na dwóch uczelniach deklaruje ponad 430 tys. zł. Przez dwie kadencje udaje mu się odłożyć 2 miliony zł. Ma 1,3 mln oszczędności w złotówkach, a także jednostki funduszy inwestycyjnych, euro, dolary i funty.

Mówi rzecznik prasowy UM w Krakowie Monika Chylaszek: – Prezydent ma wykłady dwa razy w tygodniu, w godzinach od 8 do 9.30, potem wraca do magistratu i rzadko kończy przed godz. 20. W dni, kiedy nie ma wykładów, rozpoczyna pracę ok. 7 rano i także kończy wieczorem. Praca na uczelni w żaden sposób nie koliduje z obowiązkami prezydenta.

Podobnie wygląda to u prezydenta Białegostoku, Tadeusza Truskolaskiego, który w ubiegłym roku zarabia 260 tys. zł, z czego ponad 100 tys. na miejscowym uniwersytecie. 9 lat temu deklarował 78 tys. zł oszczędności (gotówka, fundusze, certyfikaty, obca waluta). Przez dwie kadencje dorabia się ok. 440 tys. zł oszczędności (gotówka, lokaty, fundusze, obca waluta).

 Jak nie urząd, to spółka

Dorabianie do prezydenckiej pensji w radach nadzorczych jest specjalnością nie tylko Gdańska. Prezydent Szczecina Piotr Krzystek deklaruje, że w 2013 r. odkłada ok. 20 tys. zł (złotówki, waluta) i ma nieruchomości warte 1,5 mln. Zarabia 160 tys. z pensji prezydenckiej oraz prawie 70 tys. zł za zasiadanie w radach nadzorczych (Morski Port w Szczecinie i Świnoujściu oraz Port Lotniczy Szczecin-Goleniów). Rok wcześniej otrzymuje z tego tytułu 143 tys. zł.

Krzystek ma też kredyt – 710 tys. zł na budowę domu. Jego oszczędności nie zwiększyły się, odkąd w 2006 r. został prezydentem. Jemu z kolei CBA zarzuciła zakup po zaniżonej cenie – za 17,5 proc. wartości – lokalu komunalnego wartego ok. 180 tys. zł. (było to jeszcze w czasach, gdy był dyrektorem w Urzędzie Wojewódzkim). Po sprawie sądowej mieszkanie zwraca.

Prezydent Poznania Ryszard Grobelny od lat jest przedstawicielem miasta w spółce Międzynarodowe Targi Poznańskie. Tam zarabia 44 tys. rocznie. Jego ubiegłoroczne pobory to ponad 200 tys. zł. Przez kilka kadencji udaje mu się oszczędzić 631 tys. zł (gotówka, papiery wartościowe).

W radzie spółki miejskiej zasiada też prezydent Katowic Piotr Uszok. W 2006 r. deklaruje 68 tys. zł oszczędności i 325 tys. euro, dom wart ok. 250 tys. zł i dwie działki wspólnie z żoną; zarabia 157 tys. zł prezydenckiej pensji i ponad 30 tys. za zasiadanie w zarządzie Komunikacyjnego Związku Komunalnego. Przez dwie kadencje udaje mu się odłożyć 82 tys. zł. W 2013 r. zarobił 160 tys. zł, a jako członek rady nadzorczej Spółki Tramwaje Śląskie dorobił do pensji 40 tys.

Szczurek nie ma nic

Na przeciwnym biegunie, jeśli chodzi o kwestie majątkowe, jest bijący rekordy popularności prezydent Gdyni. Wojciech Szczurek od kilku lat pisze w oświadczeniach, że praktycznie nie ma majątku: jego oszczędności to ok. 150 tys. zł (złotówki, waluta obca, polisy ubezpieczeniowe), ma też udziały w mieszkaniu (85 m kw., warte ok. 100 tys. zł), choć na co dzień mieszka w luksusowej willi na obrzeżach Gdyni. Dom z działką, wart ok. 2 mln zł, należy jednak do jego żony.

Szczurek nie dorabia w radach nadzorczych i na uczelniach. Ma prezydencką pensję 159 tys. zł i poręczone dwa kredyty w SKOK-ach. Więcej od niego zarabiają podlegli mu prezesi lub dyrektorzy miejskich spółek. Przykładowo: gdyński radny Lech Żurek jako prezes Przedsiębiorstwa Komunikacji Autobusowej zarabia 220 tys. zł, a Olgierd Wyszomirski, dyrektor Zakładu Komunikacji Miejskiej, deklaruje 195 tys. zł pensji (plus dodatkowo ok. 100 tys. z działalności naukowej).

Podobnie zarobki prezesów spółek miejskich wyglądają w innych miastach. Szefowie takich firm często zarabiają więcej od prezydentów.

– Tak się układa, że prezes zarabia więcej od swojego szefa – kwituje Paweł Adamowicz. – To nienormalne. Prezydenci Warszawy, Wrocławia, Poznania czy Gdańska odpowiadają za majątek idący w dziesiątki miliardów złotych. Premier, ministrowie i prezydenci zarabiają za mało w stosunku do odpowiedzialności, jaką ponoszą.


OŚWIADCZENIA MAJĄTKOWE według stanu na dzień 31 grudnia roku poprzedniego składają m.in. samorządowcy w dwóch jednobrzmiących egzemplarzach wraz z kopią zeznania o wysokości osiągniętego dochodu w danym roku podatkowym. Takie dokumenty muszą ujawniać m.in.: prezydenci i burmistrzowie miast, radni, wójtowie i ich zastępcy, sekretarze gmin, kierownicy jednostek i spółek skarbu państwa.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2014