Jak Marcin Oleksy Kyliana Mbappégo pokonał

Kiedy 13 lat temu stracił nogę, mówił, że nie chce żyć. Dziś jest na ustach całego piłkarskiego świata.

19.02.2023

Czyta się kilka minut

Marcin Oleksy strzela bramkę w meczu Warty Poznań ze Stalą Rzeszów. Bielsko-Biała, listopad 2022 r. / CYFRASPORT PHOTO AGENCY DLA AMPFUTBOL POLSKA / MATERIAŁ PRASOWY
Marcin Oleksy strzela bramkę w meczu Warty Poznań ze Stalą Rzeszów. Bielsko-Biała, listopad 2022 r. / CYFRASPORT PHOTO AGENCY DLA AMPFUTBOL POLSKA / MATERIAŁ PRASOWY

Poranek w Zielonej Górze jest mroź- ny. 20 listopada 2010 r., początek weekendu. Na Szosie Kisielińskiej trwają roboty. Robotnicy łatają dziury w drodze. Jeden z nich, Marcin Oleksy, staje tyłem do jezdni, na wprost maszyny. Jego wujek rozprowadza asfalt. Nagle uderzenie i wielki huk. Wujek klnie, Marcin leży na ziemi. Rozgląda się w szoku, widzi wokół pełno krwi.

– Wtedy pytałem sam siebie, czy będę żył. To było dla mnie najważniejsze – mówi Marcin „Tygodnikowi”. – Byłem przerażony.

W robotników wjechał maluchem 81-letni mężczyzna. „Jeden z nich na skutek poniesionych obrażeń stracił nogę – relacjonowała po wypadku rzeczniczka zielonogórskiej policji Małgorzata Stanisławska. – Jego kolega także został ranny. Sprawdziliśmy, roboty były prawidłowo oznakowane. Kierowca samochodu był trzeźwy”.


POLSKA SZUKA DWUSTU TYSIĘCY KIEROWCÓW CIĘŻARÓWEK >>>>


Robotnikiem, który stracił nogę, był właśnie Marcin Oleksy, po godzinach pracy bramkarz czwartoligowej Korony Kożuchów. Przyjaciele mówią na niego „Olo”. A teraz – za sprawą spektakularnego gola, który w plebiscycie FIFA Football Awards został nominowany do Nagrody Puskása dla autora najpiękniejszej bramki roku – mówi o nim także cała piłkarska Polska.

Goloneczka z bramkarza

Olo: – Po operacji obudziłem się i zobaczyłem całą rodzinę. Wiadomo, były łzy. Ale kazałem im od razu spieszyć się do supermarketu, bo na pewno załapią się na goloneczkę z mojej łydki. Chciałem to obrócić w żart, żeby rodzina mniej przeżywała. Moja Ewelina była w ciąży. Miała rodzić za trzy-cztery miesiące.

Marcin przyznaje, że bywały trudne momenty. – Taki wypadek sprawia, że tracisz poprzednie życie – podkreśla. – Z drugiej strony myślę, że teraz żyje mi się lepiej. Dostałem drugą szansę i ją wykorzystuję. Ten wypadek coś mi dał. Ale 13 lat temu w Boże Narodzenie siedziałem na wózku na balkonie, paliłem papierosa, płakałem i pytałem: dlaczego trafiło na mnie? Dziś patrzę na to tak, że może i lepiej. Bo gdyby to przytrafiło się komuś innemu, to… Wiem, że łatwo się po tym załamać.

Marcin ma przesłanie dla tych, którzy przeżyli podobny dramat: – Trzeba walczyć, szybko ułożyć to sobie w głowie. Nie ma co się załamywać. Nie poddawajcie się.

– Wracasz czasem do wypadku? – pytam.

– Teraz już nie – odpowiada. – Nie jest tak, że boję się o tym mówić, ale nie wracam. Bliscy i rodzina byli kluczem, żeby to przetrwać. Za chwilę miałem zostać ojcem i to nie był czas na załamkę. Ewelina mi pomogła. Można powiedzieć, że była moim aniołem. Zajmowała się mną dużo lepiej niż pielęgniarki czy lekarze. Po operacji miałem bóle fantomowe, leki nie pomagały. Musiałem się czasem wykrzyczeć, a ona przyjmowała to ze spokojem. Tak, spadła mi z nieba.

Miłość

– Czas po wypadku był bardzo trudny. Musiałam stawić temu czoło – mówi Ewelina, partnerka Marcina. – Wszystko spadło na moją głowę, a za chwilę miałam rodzić. Można powiedzieć, że w pewnym okresie miałam w domu dwójkę dzieci, do których musiałam wstawać w nocy. Zawsze mówię, że to ja noszę spodnie w tym domu. Gdy szliśmy na spacer, pchałam wózek inwalidzki, a Marcin pchał wózek dziecięcy. Trochę to śmiesznie wyglądało, ale przebrnęliśmy przez to. To już jest za nami. On przez to przeszedł.

Jak? – Kluczowe były narodziny Tomka – wspomina Ewelina. – Marcin miał momenty załamania. Rzucał czasem, że nie chce żyć, a ja próbowałam mu tłumaczyć, że żyje dla mnie i naszego synka. No i wypełniałam liczne papiery, żeby po tym wypadku dostać od państwa jakieś śmieszne pieniądze.

– Marcin jest dobrym człowiekiem – uśmiecha się Ewelina. – A jednocześnie bardzo zawziętym, jak sobie coś postanowi. To mu pomogło.

Kamil, brat Marcina: – To była rodzinna tragedia. Miałem 15 lat, nie rozumiałem świata. Też zresztą grałem w piłkę i, jak Marcin, stałem w bramce. Nie wyobrażam sobie, jak bym przeżył taki dramat. On ma poczucie humoru i po czasie zrozumiałem, że to normalne, że się nie załamał. Zawsze był charakternym człowiekiem. To wyniósł również z boiska. I stał się przykładem dla ludzi, którzy mają za sobą jakąś tragedię: że można po tym wrócić. Że można wszystko.

Nauka chodzenia

Gdy założył protezę, na początku mu przeszkadzała, raniła go. – Nie była taka, jak chciałem, przez co się denerwowałem – wspomina Marcin. – Musiałem na nowo nauczyć się chodzić, bo sporo czasu spędziłem na wózku. Myślałem: będzie proteza, założę ją i sobie pójdę. Myliłem się. Jak pierwszy raz wstałem na protezie, nie potrafiłem zrobić kroku. Chociaż amputacja nogi i tak nie jest aż takim problemem jak amputacja ręki.

Pierwsze cztery-pięć lat był skrępowany. Widział, że na ulicy przyglądają mu się ludzie, dlatego nie chodził w krótkich spodenkach. – Po amputacji czuje się ten wzrok, on męczy – zwraca uwagę Olo. – Ludzie nie patrzą ci w oczy, tylko na protezę.


Żadna branża nie dostała przez ostatnie lata bardziej w kość niż gastronomia >>>>


Batalia sądowa o to, żeby ubezpieczyciel zapewnił Marcinowi porządny sprzęt ortopedyczny i pieniądze na rehabilitację, trwała osiem lat. Ale okazała się zwycięska.

Co tam masz, trener?

Pasją Oleksego są gołębie sportowe, ale przede wszystkim piłka nożna. Ważnym momentem był zakup specjalnej protezy do biegania: przybliżył powrót do sportu, który kochał od dziecka.

– Pamiętam pierwszy moment, kiedy zacząłem w niej biec – uśmiecha się Marcin. – Byłem taki szczęśliwy. Po ośmiu latach zapomniałem już, jaki to stan. Usłyszałem wtedy, że lepiej biegam, niż chodzę. W końcu postanowiłem pierwszy raz zagrać z synem w piłkę. Kolega otworzył nam orlika, no i zagraliśmy.

Potem zaczął trenować dzieci. Wrócił do piłki na dobre, bo ciągnęło wilka do lasu. Mówi, że futbol daje mu pozytywnego kopa.

– Podopieczni pytali: „A co ty, trener, tam masz?”. To odpowiadałem: „A taką nogę” – mówi Olo. – Ale mało było tych pytań bezpośrednio do mnie. Bardziej przyglądali się i mówili do siebie: „Widziałeś, jaką trener ma nogę?”. Ja się z tego śmieję, mówię: „Chodź, zobaczysz z bliska, nie musisz się tak przyglądać”. To też jest ważne dla dzieci, żeby w przyszłości wiedziały, jak się zachować, gdy spotkają osobę podobną do mnie. Muszą wiedzieć, że prowadzimy normalne życie, tylko nie mamy jakiejś części ciała.

Ewelina: – Namawiałam go, żeby wrócił do piłki. Jestem szczęśliwa, że tak się stało.

Kamil Ozgowicz, kolega Marcina z boiska: – Dzieci, obserwując go, mają dobry wzór. Wiemy, co się wydarzyło, ale teraz znowu robi to, co kocha. Może być dla ludzi inspiracją.

Najważniejsza głowa

Przygoda Oleksego z ampfutbolem zaczęła się w 2020 r. Ampfutbol to piłka nożna uprawiana przez zawodników po jednostronnej amputacji kończyny dolnej (w przypadku graczy z pola) lub kończyny górnej u bramkarzy. – Dlatego czasem żałuję, że nie ucięli mi ręki. Wtedy znowu byłbym bramkarzem – żartuje Olo. – Dziś wchodzę do szatni i czuję się tak jak kiedyś. Odnajduję ten klimat. Wracają wspomnienia.

Gra w Warcie Poznań. W 2021 r. został odkryciem sezonu ampfutbolowej ekstraklasy. Szybko trafił do reprezentacji Polski, z którą w ubiegłym roku zagrał na mistrzostwach świata.

– W tej odmianie piłki nożnej najważniejsza jest chyba głowa – tłumaczy trener Warty Dariusz Sylwestrzak. – Motoryka też. Bieganie ramionami, bo są zawodnicy, którzy na boisku płyną, tak lekko poruszają się na tych kulach. Ale najistotniejsza jest mentalność. Czy ktoś pomimo przeszkód, które go spotkały w życiu, podejmie to wyzwanie.

Sylwestrzak mówi wprost: – Trenuję superbohaterów. Ludzi, którzy dają nam wszystkim przykład. Gdy prowadzę trening piłkarzy w pełni sprawnych i oni narzekają, że jest ciężko, to jako przykład podaję im ampfutbolistów. Oni mimo wszystkich przeciwności są często bardziej zaangażowani w grę, w życie klubu. Są wzorem. Warto czasem spojrzeć na nasze życie z boku. Osoby w pełni sprawne nie doceniają tego, co mają na co dzień.

Bramka roku

Kilka tygodni temu Olo trafił na usta całego sportowego świata.

A zaczęło się od ligowego meczu ze Stalą Rzeszów: piłka ze środka pola trafia na prawą flankę, za chwilę, po dośrodkowaniu, leci już w pole karne, a Marcin, wspomagając się na kuli, uderza ją z powietrza nożycami. Bramkarz jest bez szans. Samo okienko!

– Jak leciała, wiedziałem już, że jest moja – uśmiecha się. – Wiedziałem, co z nią zrobić. Od początku mojej przygody z ampfutbolem próbowałem takich uderzeń. Kiedyś w szatni powiedziałem chłopakom: strzelę kiedyś piękną bramkę. Wtedy cały czas miałem otwarte oczy. Do momentu, aż wpadła do siatki. Byłem taki dumny. Mówiłem, że to zrobię, i zrobiłem!


ZAWÓD: PODRÓŻNIK. MATEUSZ WALIGÓRA O SAMOTNEJ WYPRAWIE NA BIEGUN POŁUDNIOWY >>>


„Drodzy państwo, to jest chyba najpiękniejsza bramka tego sezonu!” – krzyczał komentator. I być może okazał się prorokiem, bo gol Oleksego został nominowany w plebiscycie FIFA Football Awards do Nagrody Puskása dla autora najpiękniejszej bramki roku. Zachwycił się nim m.in. Robert Lewandowski. Gwiazda Barcelony tak zachęcała ludzi na swoim ­Facebooku do głosowania na trafienie Marcina: „Ampfutbolowy gol Marcina Oleksego został nominowany do najbardziej prestiżowej nagrody piłkarskiego świata FIFA Puskás Award. Oddajcie swój głos na Marcina!”.

Nominację do plebiscytu dostały w tym roku największe gwiazdy futbolu, m.in. Mario Balotelli, Theo Hernández, Richarlison, Dimitri Payet czy Kylian Mbappé. W piątek 10 lutego poznaliśmy finałową trójkę. Mbappé nie trafił do finału. Finalistami zostali Payet, Richarlison i właśnie Marcin Oleksy. Głosy na niego płynęły z całego świata.

– Udzielałem wywiadu, zadzwonił kierownik reprezentacji Polski Artur Kurzawa i mówi: „K..., jedziemy do Paryża!”. A ja: „K..., co ty p...?”. Taka była pierwsza reakcja – uśmiecha się Oleksy.

Jest pierwszym Polakiem nominowanym do tej nagrody.

Zwycięzcę poznamy podczas uroczystej gali FIFA The Best 27 lutego. Zjawi się tam śmietanka światowego futbolu.

Olo: – Gdy skończyliśmy ten wywiad, chciałem wrócić do domu i się wyciszyć. Usiadłem w samochodzie, na parkingu, i poleciały mi łezki. Trudno mi opisać te emocje. Za chwilę będę mógł spotkać się z Messim. Fajnie byłoby zamienić kilka słów z piłkarzami, których oglądam w telewizji. Muszę mieć jakiś garnitur, w tygodniu jadę na przymiarki. ©

Autor jest dziennikarzem „Tygodnika Krąg”, który ukazuje się w powiecie nowosolskim koło Zielonej Góry.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Nożyce superbohatera