Jak hartuje się myśl

Kto pracuje w Hucie? Naukowcy i artyści. Na jakim surowcu pracuje Huta? Na historii. Co Huta produkuje? "Huta produkuje kreatywność".

19.02.2008

Czyta się kilka minut

Huta to dzielnica Katowic (teren dawnej huty Baildon), gdzie w powieści Grzegorza Kopaczewskiego stworzono miniaturowy model gospodarki i społeczeństwa jutra. Jak wykłada nam demiurg całego przedsięwzięcia, doktor Pelc, najpierw najważniejsza była produkcja rolnicza, potem - przemysłowa, potem - usługi, a teraz, skoro ludzkość wystarczająco się wzbogaciła i z łatwością zaspokaja potrzeby z dołu piramidy Masłowa, teraz to kultura i nauka będą podstawą gospodarki. "Myśl o przyszłości potrzebuje gruntu do zakiełkowania, nie może powstać z izolacji. Musi wyprzedzać czasy, w których żyjemy. (...) Mieszkańcy Huty nie żyją, by konsumować. Nadbudowali życie najwyższą z potrzeb: chcą być twórcami. Sztuki czy biznesu - tu, w Hucie to jedno. (...) Huta to park przemysłowy i atelier w jednym. To City, Dolina Krzemowa i Soho na kilometrze kwadratowym".

Produkt głównej "fabryki" Huty, Instytutu Historycznego, stanowi wiedza o przyszłości. Narrator pracuje tam nad takim uściśleniem narzędzi opisu zmian społecznych, od mód konsumenckich aż do przewrotów politycznych, że - po włożeniu w historiozofię niejakiego Kaspara Kuhna - pozwolą one na przewidzenie dowolnej fluktuacji zachowań masowych. Zarazem Huta to terrarium dla obserwacji i hodowli trendsetterskich elit Polski i świata. A że podobne subkultury postyuppies literatura światowa już opisywała, to Kopaczewski buduje na znanych symbolach (z Palahniuka wziął np. katalog Ikei jako pornografię dla inteligencji konsumpcyjnej).

Inkubator przyszłości

Nie dostajemy tu także historiozofii jakościowo nowej: jeśli, jak sugeruje puenta, Kaspara Kuhna razem z jego pracami wymyślili dla kawału Pelc i koledzy, to mogli co najwyżej antydatować o parę wieków teorie współczesne. Kopaczewski gra natomiast jednym silnym założeniem historycyzmu: że mianowicie historia w ogóle jest obliczalna, ba, że jest do skalkulowania w sensie dosłownym: rządzą nią reguły dające się ująć metodami nauk ścisłych. Ów algorytm nie zostaje przedstawiony, ale samo jego istnienie przesuwa świat przedstawiony "Huty" w odrębną ontologię. Tak samo nie wiemy, czy Bóg jest, czy nie, lecz powieść rozgrywająca się w świecie, gdzie praktyczne eksperymenty potwierdzają Jego istnienie, byłaby już literaturą z natury odmienną.

Kopaczewski nie kryje, że Huta to wariacja na temat inkubatora przyszłości á la Dolina Krzemowa. W istocie fenomen Doliny doczekał się wielu opracowań: któż nie chciałby powtórzyć sukcesu? Podejmowano takie próby w różnych miejscach (indyjskie Bangalore tak skorzystało na outsourcingu IT i eksplozji biotechu, że według niektórych szacunków prześcignęło już centrum kalifornijskie). Recepty na "gniazdo wynalazczości" obejmują urbanistykę (niska, campusowa zabudowa, dużo zieleni), geografię (nie za mała, nie za duża odległość od miast, ośrodków uniwersyteckich), klimat (pogoda zachęcająca do wychodzenia z budynków, spotkań towarzyskich), skończywszy na demografii i wzorcach dynamiki społecznej. W Dolinie Krzemowej ścierają się różne grupy etniczne, różne pokolenia, różne mentalności, nastawienia stricte biznesowe z postawami "nauki dla zabawy", praca biurowa z tysiącem zainteresowań i aktywności pozornie zbędnych i bezproduktywnych. To skomplikowany mechanizm, w dużej mierze działający na zasadzie wewnętrznych tarć i przeciwwag.

Kopaczewski ignoruje ten aspekt, szkicując Hutników jako masę prawie jednorodną: księgowi nieodróżnialni od malarzy. Ważniejsza jest tu opozycja: Huta kontra reszta Polski. Odbiera to Hucie siłę uniwersalnego przykładu i odwraca uwagę od wewnętrznych zależności, daje wszakże okazję do wypowiedzenia ustami Pelca wielu sądów o Polsce, które mają wagę manifestu pokoleniowego. Kopaczewski niby utrzymuje wobec charyzmatycznego inżyniera dziejów dystans, nakładając mu maskę oszusta, manipulatora, nawet mordercy - ale wykłada myśli Pelca ze zbyt wielkim przekonaniem, by nie odnieść wrażenia, że są to w istocie komentarze odautorskie.

Nowy Polak

"Wiadomo, że tylko ciężkie życie jest prawdziwe. Jak idziesz z dzieciakiem na lody, to przenikasz do rzeczywistości wirtualnej, bo w tym kraju nikt przecież nie chodzi na lody z dziećmi. (...) Przecież dlatego tu [w Hucie] mieszkamy. Żeby się nie tłumaczyć, że idziemy na lody". Lecz to nie tylko odruch dążenia do normalności, jaką młodzi poznali, rozjechawszy się po Europie. Kopaczewski wyciąga stąd wnioski obejmujące całą przeszłość i przyszłość Polski, modeluje w tej opozycji nowego Polaka: pragmatycznego, przedsiębiorczego, gardzącego asekuranckim minimalizmem. "Mężczyzna bez pieniędzy, bez swojego przedsiębiorstwa to impotent. Gdy taki impotent zabiera się do budowania kraju, może mu wyjść tylko Polska. (...) Żeby zbudować państwo, potrzebny jest biznesplan. A co oni mieli? Wstęp do planu marketingowego. Dobrze, że nikt ich już nie słucha".

To rozdarcie widać w postaci bohatera-narratora, który po cichu sobie moralizuje i kwestionuje metody Pelca, a przecież niczego bardziej nie pragnie, niż przedzierzgnąć się z polskiego inteligenta-niedojdy w mieszkańca wirtualnego państwa bez hymnów i granic, brokera złotodajnych idei, który tym różni się zarówno od sierot po PRL-u, jak i dorobkiewiczów, że o pieniądzach i dobrach materialnych już nawet nie musi myśleć: po przekroczeniu pewnego progu stanowią one oczywiste produkty uboczne.

Na tym poziomie toczą się tu rozmowy i o to - o algorytm modelowania dziejów - idzie spór. "Huta" prowokuje do polemik i dyskusji. Skoro algorytmy Instytutu pozwolą na przewidzenie ruchów historii i wykorzystanie tej wiedzy w gospodarce i polityce, to kluczową dziedziną nie stanie się kultura i nauka, a właśnie management historii; teoria musi obejmować samą siebie. Działać przeciw i za określonymi trendami będą setki globalnych graczy. Patent na wiedzę nie wystarczy: odkryć można dokonać powtórnie. Bez dodatkowych mocnych założeń (o konieczności dziejowej itp.) przejście historii pod władzę człowieka nie oznacza regulacji dziejów, lecz ich deregulację.

Dwie trzecie książki to właśnie takie spory idei oraz opisy Huty, gęste od anegdotycznej statystyki. Materia powieściowa posłużyła wyłącznie za pretekst: ledwo naszkicowany bohater trafia do Huty, aby autor mógł ją przedstawić czytelnikowi. Irytował mnie także jednostajny rytm krótkich, prostych zdań, w jakim Kopaczewski prowadzi i narrację, i dialogi.

Literacko "Huta" nie powala. Dopisuję sobie jednak Grzegorza Kopaczewskiego do listy autorów "nie do przegapienia", bo cenię bardzo pisarzy, którzy nie są niewolnikami zabłąkanych między majakami podmiotów lirycznych ani nie przyrządzają książek na zasadzie literackiego bigosu - ale przypatrują się światu, wyciągają z obiektywnych danych oryginalne wnioski, wykonują pracę myślową i dopiero siadają opisać tę spójną wizję. W Polsce - wielka rzadkość!

Grzegorz Kopaczewski, "Huta", Wydawnictwo Czarne 2007

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2008