Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Polskie nagranie „Pasji”? A więc jest to możliwe? Polskie jak polskie, chór przyjechał z Munsteru, soliści m.in. z Australii, dyrygent też jest Niemcem - ale orkiestra jeleniogórska i ona to najlepiej wypada na tej płycie. Choć jest słabo słyszalna, co było nie do uniknięcia, skoro nagranie powstało w kościele, a mikrofony ustawiono przed solistami i w sąsiedztwie klawesynu. Właśnie klawesyn jest tu głównym bohaterem i pełni funkcję niekiedy wręcz perkusyjną, jak u wczesnego, „chłopskiego” Harnoncourta.
Co do solistów, postanowiono, że arie męskie wykonywane będą przez odtwórców partii Ewangelisty i Chrystusa, którzy co prawda istotnie dysponują najlepszymi w zespole głosami, jednak już w połowie utworu głosy te są wyraźnie zmęczone i arioso basowe „Betrachte, meine Seele” bardziej teoretycznie niż naprawdę stanowi tu moment najpiękniejszy. Henner Leyhe jest Ewangelistą nerwowym, wręcz popadającym w histerię, co zasadniczo odpowiada osobowości św. Jana; z kolei Jezus Phillipa Langsha-wa wprowadza element spokojnego przekonania, że cokolwiek by się stało i tak nikt mu w tym utworze nie będzie w stanie dorównać. Z pań trudno być zadowolonym. Ceci-lia Nanneson dysponuje sopranem ostrym jak szpikulec i tak świdrującym, że sprawdza się tylko w roli Dziewczyny (zagadnięty przez nią św. Piotr odpowiada z wyraźnym lękiem); Juliane Berg natomiast, istne jej przeciwieństwo, wciąż dąży do wtopienia się w tło, jak gdyby chciała zostać swoim własnym, niewyraźnym echem.
Nagranie jest koncertowe (z festiwalu w Kłodzku), stąd jego usterki. Zazwyczaj denerwuje, ale chwilami wzrusza, zwłaszcza gdy rozbrzmiewają dźwięki obojów (Joanna Leszczyńska i Aleksandra Zawisza), słodkie i tak kuszące, że człowiek niemal zapomina, o co to tak naprawdę w tym utworze chodzi.