Italia i hiperborejczycy

Transalpinum w warszawskim Muzeum Narodowym to przedsięwzięcie niezwykłe. Pozwala obejrzeć arcydzieła i przełamuje schematy myślenia o dziejach sztuki europejskiej.

03.10.2004

Czyta się kilka minut

Zacznijmy od trudności, które trzeba było pokonać, by w ogóle tę ekspozycję - powiedzmy od razu: bardzo udaną - zorganizować. Podstawowym kłopotem polskiego muzealnictwa w kontaktach z zagranicą jest ubóstwo naszych zbiorów sztuki europejskiej. Trudno mówić o partnerskiej wymianie.

Do wystawy ze zbiorów sławnego wiedeńskiego Muzeum Historii Sztuki dochodzi niejako w zamian za dwie wystawy pokazywane w Wiedniu w 2002 roku: “Faras - pustynna katedra" i “Skarbiec polski". Prezentowane już w Zamku Królewskim “Skarby Habsburgów" skupiały się na wyrobach rzemiosła artystycznego. “Transalpinum" to pierwsza tak bogata prezentacja zbiorów wiedeńskich w zakresie europejskiego malarstwa sztalugowego. Pojawiają się tutaj najznamienitsze nazwiska, ale choć łatwo zrozumieć ich magnetyzm, nie one są najważniejsze. Oto bowiem mamy nie tylko piękny zbiór znakomitych dzieł, ale, co więcej, interesującą i odkrywczą wystawę przełamującą schematy myślenia na temat dziejów sztuki europejskiej.

W powszechnym przekonaniu to świat Północy, zwany przez starożytnych hiperborejskim, czerpał ze skarbnicy Południa. Rzeczywiście, czynił to wielokrotnie i bardzo obficie, ale bez ryzyka błędu można powiedzieć, że podobnie było z Italczykami: oni także wiele korzystali z dokonań Północy. Od samego początku była to wzajemna wymiana, dialog prowadzony poprzez Alpy, które rozdzielając, wzmacniały wzajemne zainteresowanie i zaciekawienie.

Dla zrozumienia idei wystawy kluczowe znaczenie ma erudycyjny esej Antoniego Ziemby, kuratora zbiorów malarstwa obcego w MNW, zatytułowany: “Północ-Poludnie. Konfrontacje i wzajemne inspiracje w kulturze Italii, Niderlandów i Niemiec w średniowieczu i epoce nowożytnej". Wystawa i towarzyszący jej esej Ziemby tworzą swoisty skrót wielkiego fragmentu dziejów sztuki europejskiej.

Na początku mamy płótno Davida Teniersa Młodszego “Arcyksiążę Leopold Wilhelm w swojej galerii w Brukseli". Tuż obok zawieszono “Il Bravo" Tycjana. Teniers, malarz i doradca arcyksięcia Leopolda Wilhelma, przedstawił arcyksiążęcą kolekcję malarstwa europejskiego, która weszła w skład habsburskiej galerii malarstwa, tworzącej podstawę malarskich zbiorów Kunsthistorisches Museum. Gdy przyjrzymy się bliżej obrazowi, zobaczymy także “Il Bravo": stoi na samym brzegu na podłodze, za nim widać dzieła Giorgiona, Rafaela czy Tycjana, które po dziś dzień można podziwiać w salach wiedeńskiego muzeum.

Po tym kolekcjonersko-muzealnym wstępie rozpoczyna się opowieść o wzajemnych powinowactwach i fascynacjach. Już pierwszy obraz jest prawdziwym arcydziełem i jak w soczewce skupia to, czym warszawska prezentacja się zajmuje. Oto portret “Kardynał Niccolo Albergati" (1438) pędzla Jana van Eycka. Albergati był wysłannikiem papieża, mającym pogodzić zwaśnione kraje: Anglię, Burgundię i Francję. Najpewniej spotkał malarza na dworze burgundzkim i tam zamówił u niego portret.

Cała twórczość van Eycka jest wyjątkowa, lecz portret Albergatiego fascynuje szczególną siłą wyrazu. Zmarszczki, zaczerwienienie oczu, a nawet i zaćma, wzmacniają weryzm przedstawienia. Trudno się dziwić, że malarskie umiejętności malarzy Północy tak mocno przyciągały uwagę mieszkańców Italii. Powstałe na południu odpowiedniki van Eyckowskiego ujęcia - Antonella da Messina czy Piera della Francesca - są o pokolenie późniejszymi naśladownictwami jego osiągnięć. Zadziwia niebotyczna doskonałość portretowej roboty van Eycka, osiągnięta u samych początków drogi nowożytnego malarstwa europejskiego. Właściwie dziwię się wiedeńczykom, że zdecydowali się choć na chwilę rozstać z tym obrazem.

Ta sama wątpliwość powraca już po chwili, gdy skierujemy wzrok na namalowany przez Albrechta Dürera “Portret Johannesa Klebergera" (1526). Kleberger był kupcem, pod koniec życia niezwykle zamożnym. Został zięciem Willibalda Pirkheimera, norymberskiego humanisty i przyjaciela Dürera. To portretowe ujęcie nie ma sobie podobnych. Twarz portretowanego, jakby wykonana z wosku, znajduje się na krawędzi kamiennej, wąskiej niszy okiennego okulusa. Widać cień zarostu, lekko pofalowane włosy na czole, prześwietlone światłem brązowe tęczówki oczu. Wiele dzieli ten obraz od wcześniejszego, namalowanego prawdopodobnie w Wenecji “Portretu młodej Wenecjanki" (1505) - choć ten wizerunek powinniśmy darzyć szczególnym sentymentem, bo do 1923 roku znajdował się w zbiorach polskich.

Opisałem tu szczegółowiej początek wystawy, bo chcę wszystkich zachęcić do wizyty w Warszawie, łatwiejszej niż podróż do Wiednia. A to przecież nie wszystkie atrakcje artystyczne, które w Muzeum Narodowym spotkamy. Są jeszcze Giorgione, Lotto, Veronese, Arcimboldo, Caravaggio, Jan Breughel i inni goście z Wiednia, a także dzieła Botticellego, Cimy da Conegliano czy Cranacha z polskich kolekcji. Liczący 86 sztuk zbiór ujęto w ramy jedenastu tematów. Kilka z nich przedstawia się wyjątkowo ciekawie: “Wczesne portrety", “Złudzenia, iluzje, architektoniczne widoki perspektywiczne", “Wenecja. Na skrzyżowaniu dróg artystycznych w XVI wieku", “Caravaggio i caravaggioniści" czy “Jan Breughel starszy, Peter Paul Rubens i Anthonis van Dyck we Włoszech". To oczywiście subiektywny wybór, bo w każdym z pozostałych działów też odnajdziemy dzieła fascynujące.

Przeszkadza tylko wrażenie pewnej ciasnoty, choć rozumiem, że kuratorzy byli przekonani o niezbędności wszystkich zaprezentowanych obrazów. Może trzeba było niektóre pozostawić w ich stałym miejscu, czyli w Galerii Malarstwa Obcego warszawskiego MN, jak uczyniono to z jednym z obrazów Parisa Bordone? Takie posunięcie przyniosłoby dodatkowe korzyści: więcej ludzi odwiedziłoby sale tej galerii, otwartej po latach przymusowego zamknięcia. Jak słaba jest znajomość warszawskich zbiorów, pokazywały publikacje prasowe, które pośród przybyłych znad Dunaju arcydzieł niemal zawsze wyliczały także Botticellego i Cranacha. Cudze chwalicie...

“Transalpinum. Od Giorgione i Dürera do Tycjana i Rubensa. Dzieła malarstwa europejskiego ze zbiorów Kunsthistorisches Museum w Wiedniu, Muzeum Narodowego w Warszawie i Muzeum Narodowego w Gdańsku". Kurator wystawy: Dorota Folga-Januszewska, Koncepcja: Antoni Ziemba. MNW 17 IX- 10 XII 2004.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2004