Trzeba się uśmiechać. Dzieci w talent shows

Udział w programie talent show może być dla dziecka przygodą lub traumą. Na pewno jest komercyjnym wykorzystywaniem: dzieci ciężko pracują na planach zdjęciowych bez żadnego wynagrodzenia.

13.05.2023

Czyta się kilka minut

Roksana Węgiel, koncert „Tu bije serce Europy!”. Warszawa, 26 lutego 2023 r. / ARTUR ZAWADZKI / REPORTER

Oto jak wspaniale można bawić się z dziećmi, jednocześnie bawiąc się dziećmi” – powiedział Marcin Prokop, prowadzący od 2008 r. program „Mam talent!” (TVN), o akrobacjach duetu cyrkowego złożonego z 4-letniej dziewczynki i jej ojca. Po czym zwrócił się do dziecka słowami: „Cześć, kotku. Jak ci się podobało na scenie? Jak się czułaś w roli piłeczki?”. Drugi z gospodarzy, Szymon Hołownia, stwierdził z kolei: „Ale tak ryzykować? Przecież takie dziecko to jest pięćset złotych”.

Tamten występ odbył się w 2016 r., ale dzieci brały udział w każdej edycji tego programu i uczestniczą w wielu innych talent shows – zarówno takich, w których rywalizują z dorosłymi, jak i przeznaczonych wyłącznie dla najmłodszych. Z reguły nie otrzymują za to honorariów, a producenci i nadawcy zarabiają na ich występach jeszcze długo po emisjach w telewizji.

Publiczne upokorzenie

„To nie był taniec, to była orgia nieletnich króliczków” – rzucił w stronę 11-letnich tancerek Kuba Wojewódzki, juror w programie „Mali giganci” (TVN, 2015-2017), a do 9-letniego chłopca powiedział, że ma „większe jaja niż płuca”. W programie brały udział dzieci w wieku od 4 do 12 lat – starsze śpiewały i tańczyły, młodsze bawiły jurorów jako „showmani”. Ówczesny dyrektor programowy TVN Edward Miszczak zapewniał, że uczestnicy są pod opieką psychologa (Marty Żysko, która pracowała m.in. przy programie „Surowi rodzice”) i że „tu nikt nie przegrywa, wszyscy wygrywają. A o tym, że ktoś odpada, nie mówimy – skupiamy się na wygranych”.

Ten pierwszy dziecięcy talent show – po stosunkowo niewinnym programie „Od przedszkola do Opola” (TVP1, 1995-2007) – wzbudził kontrowersje, które nie zapobiegły wyprodukowaniu dwóch kolejnych sezonów „Małych gigantów”. Krytyka dotyczyła jednak wyłącznie tego, co widać na ekranie: żerowania na dziecięcych emocjach, rywalizacji w stresie i przed kamerami, niedostosowanych do wieku uczestników ocen jurorów. Tajemnic zza kulis nie opisywano.

– Gdy miałam 15 lat, moi rodzice zgodzili się, bym zgłosiła się do programu „Mam talent!”, o co prosiłam ich od kilku lat – wspomina youtuberka Aria Martelle. – Zostałam zakwalifikowana i wzięłam udział w nagraniach. Jeszcze zanim rozpoczęłam występ, Agnieszka Chylińska skrytykowała mój wygląd, mówiąc coś w stylu: „15 lat i taka czerwona szminka? Co ty tutaj przyszłaś, uwodzić?”. To było tak brutalne i niesprawiedliwe, że się rozpłakałam. Stałam na scenie, przed jurorami, kamerami i tłumem ludzi na widowni, aż przestałam płakać, po czym od razu musiałam śpiewać i tańczyć. Po występie wybiegłam stamtąd cała roztrzęsiona, a kamerzyści za mną. Mój występ nie został wyemitowany, za to do zapowiedzi wmontowano ujęcie, kiedy płaczę.

Kilka lat później Aria opowiedziała o tym doświadczeniu na swoim kanale YouTube. W filmie zamieściła też wypowiedzi rodziców. Ojciec zapewnił, że córka nie była nieodpowiednio ubrana, dodał szczegóły, o których ona z powodu stresu zapomniała (np. że występ został przerwany przez jurorów), i ocenił: „Krytykowanie osoby, która zaraz ma wystąpić – co na pewno będzie dla niej deprymujące i mega stresujące, i wpłynie na jej występ – uważam za skandaliczne”. Matka wspominała, że chciała wyjść na scenę, by ochronić córkę, ale została powstrzymana.

Po publikacji tego filmu do Arii odezwało się kilkadziesiąt osób z podobnymi doświadczeniami, upokorzonych przez jurorów tego i innych talent shows, również jako dzieci. – Po tym upokorzeniu przez parę lat w ogóle nie byłam w stanie śpiewać i do dziś boję się chodzić do telewizji – mówi Aria. – Udało mi się z tym uporać, wróciłam do muzyki, ale wiem, że u niektórych osób zostaje uraz nie tylko do telewizji, ale też do własnych pasji.

Przecudowna przygoda

„Ja się wczuwam w tego dzieciaka, bo wiem, że te [moje] słowa są tak ważne” – mówiła Chylińska o swojej roli jurorki podczas promującej jej nową płytę rozmowy z Wojewódzkim, Miszczakiem i Prokopem. Zapewniała, że jest świadoma własnej odpowiedzialności za uczestników, i wspominała własne doświadczenia jako osoby, która rozpoczęła karierę w młodym wieku: „Otaczałam się ludźmi, którzy głównie zajmowali się tym, żeby po prostu z tej gówniary trzepać hajs, a nie bardzo żyć jej psyche i wnikać w to, czy ona to przeżywa, czy nie. Pierwsze depresje, załamania, próby samobójcze, to były pierwsze lata O.N.A. (...) Zaczęła się kariera, bardzo szybko, 18 lat. To może okrutne, co powiem, ale to było za wcześnie. Ja zostałam zniszczona, zepsuta, rozpierdolona po prostu”.

Wiedza o skutkach przedwczesnej kariery w show-biznesie nie przeszkadzała jednak Chylińskiej w byciu jurorką w programach „Mali giganci” i „Mam talent!”, którego najnowszą edycję (a zarazem ostatnią) wygrał 12-latek i w którym wystąpiło już mnóstwo dzieci.


BIBLIA I RÓZGA

Choć w Polsce od 2010 r. obowiązuje całkowity zakaz stosowania kar cielesnych wobec dzieci, w księgarniach nadal można kupić poradniki, których autorzy zalecają bicie w celach wychowawczych >>>>


– Udział w programie okazał się dla mnie wielką przygodą, ale dla moich rodziców obrót spraw był szokujący – mówi Klaudia Kulawik, która jako 11-latka zajęła drugie miejsce w pierwszej edycji „Mam talent!” i otrzymała propozycję wydania płyty, na co nie zgodzili się rodzice. – Wiedzieli, że mają wrażliwe, introwertyczne dziecko, które potrzebowało ciepła, normalnego rytmu dnia, wykształcenia, a świat show-biznesu byłby dla niego za trudny. Kocham ich i szanuję za wsparcie na każdym etapie mojego życia. Nie podważam jednak odmiennych decyzji innych rodziców. Znają swoje dziecko najlepiej i wiedzą, czy poradzi sobie z presją, przykrościami i ciężką pracą, jaką są kontrakty, trasy koncertowe czy obcowanie z mediami.

Roksana Węgiel, która w nagrodę za zwycięstwo w pierwszej edycji programu „The Voice Kids” (TVP2, od 2018 r.) podpisała kontrakt z Universal Music Polska, z pozoru wydaje się odmiennym przypadkiem. A jednak ostatnio opowiedziała publicznie o realiach tej pracy. Nie podając nazwy, mówiła, że ludzie z wytwórni, z którymi pracowała po programie, nie mieli dobrych intencji, chcieli wykorzystać ją do zarabiania pieniędzy i nie zwracali uwagi, jak ona się czuje. Doprowadziło ją to do depresji, z której wyciągnęła ją mama. Wspomniała też, że obwiniała się, iż jej ojciec zrezygnował z pracy, by jeździć z nią na koncerty, choć przecież był wtedy dorosłą osobą i podejmował świadome decyzje.

18-letnia Roksana uważa, że udział w „The Voice Kids” był dla niej „przecudowną przygodą”, podczas której świetnie się ba-wiła jako „beztroskie dziecko, które nie zdawało sobie sprawy z tego, jak ten biznes funkcjonuje”. Nie wiedziała o tym, że jeśli wygra, będzie musiała podpisać kontrakt z wytwórnią.

Tajemnice regulaminów

W programie „The Voice Kids” biorą udział dzieci w wieku od 8 do 14 lat. W regulaminie czytamy, iż „z uwagi na fakt, że Audycja i Konkurs są poważnym, komercyjnym przedsięwzięciem”, jeśli uczestnik przyjdzie na plan „pod wpływem substancji odurzających, substancji psychoaktywnych, leków psychotropowych lub innych substancji o podobnym działaniu, uniemożliwiających normalne, prawidłowe funkcjonowanie organizmu”, producent nie pomoże nieradzącemu sobie z sytuacją dziecku, za to jego rodzice będą musieli zapłacić 25 tys. zł za każdy przypadek utrudniania w ten sposób nagrań.

Producentem „The Voice Kids” jest firma Rochstar, która zastrzega, że „ponieważ nagroda główna w Konkursie realizowana będzie na podstawie umowy z osobami trzecimi”, producent „nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne wady nagród” ani za ich realizację, czyli za konsekwencje podpisania kontraktu z wytwórnią.

– Przepisy prawa pracy nie określają szczególnych zasad świadczenia pracy dzieci w programach talent show – mówi Juliusz Głuski-Schimmer, rzecznik prasowy Głównego Inspektora Pracy. – Do tej grupy mają zastosowanie ogólne przepisy regulujące pracę dzieci. Zgodnie z nimi dzieci poniżej lat 16 mogą wykonywać pracę lub inne zajęcia zarobkowe wyłącznie na rzecz pod-miotu prowadzącego działalność kulturalną, artystyczną, sportową lub reklamową, z tym że nie może to być praca stała. Świadczenie pracy odbywa się na podstawie zgody przedstawiciela ustawowego lub opiekuna dziecka oraz zezwolenia właściwego inspektora pracy. Jej rodzaj i charakter nie mogą zagrażać życiu, zdrowiu i rozwojowi psychofizycznemu dziecka ani kolidować z jego obowiązkami szkolnymi.

– Praca w show-biznesie jest ciężka – przyznaje Karolina Korwin-Piotrowska, dziennikarka i znawczyni show-biznesu. – Tresowane przez rodziców dzieci, które mają całe życie podporządkowane tzw. karierze, często są nieszczęśliwe. Wszyscy w branży o tym wiedzą, ale nikt nie zwraca na to uwagi, mimo historii Julki Wróblewskiej, która przypłaciła wczesną karierę i sławę problemami psychicznymi. O tym się nie mówi i dalej się robi te talent shows z dziećmi, przygotowując je do roli influencerów na Instagramie, YouTubie, TikToku, bo teraz najwięcej zarabia się w internecie. A im większe pieniądze, tym mniejsze hamulce. Te dzieci długo nie mają świadomości, w co są wkręcane. Niby świetnie się bawią, ale nikt nie myśli o tym, że zapłacą za to potworną cenę psychiczną.

Korwin-Piotrowska sama była jurorką w „Top Model” (TVN, od 2010 r.). Poprosił ją o to Edward Miszczak, a „jemu się nie od-mawia”. W drugim sezonie chciała zrezygnować, ale nie było jej stać na zapłacenie kary umownej. Chęć rezygnacji nie wynikała z dylematów moralnych, bo według niej dorosłe osoby zgłaszają się do takich programów na własną odpowiedzialność. Jest natomiast zdeklarowaną przeciwniczką wykorzystywania w show-biznesie dzieci.

Korwin-Piotrowska była więc jurorką w dwóch pierwszych edycjach „Top Model”. Początkowo w programie mogli brać udział wyłącznie pełnoletni, ale od siódmej edycji – również osoby od 16. roku życia (za zgodą rodziców). Dziecięcej wersji „Top Mo-del” jeszcze nie ma, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by powstała. Dzieci pracują przecież w modelingu, a w programach typu talent show, próbując zyskać popularność – robiły już prawie wszystko, co da się zaprezentować przed kamerami.

Jest super

Rodzice jednej z uczestniczek „Małych gigantów” założyli jej kanał na YouTubie, gdy miała 5 lat, i są w stanie zrobić dużo, by zwiększyć oglądalność i zysk. Wśród najpopularniejszych materiałów są filmy przedstawiające kilkulatkę w wannie (w kostiumie kąpielowym) oraz już nieco starszą bohaterkę kanału, która wraz z siostrą i koleżankami na rozkaz matki sprząta oborę oraz „bawi się” w Eggs Challenge, czyli rozbijanie surowych jajek na głowie.


NIEPRAWDA EKRANU

Twórcy reality show, w którym osoby niezamożne i te uchodzące za bogate zamieniają się miejscami, oszukują nie tylko widzów, ale i uczestników >>>>


W filmie ukazującym jej pracę na planie reklamy mówi, że zaczęła ją o czwartej nad ranem, a jej młodsza siostra – o siódmej. Ich matka skomentowała to słowami: „Ale po prostu genialnie sobie dają radę, mam nadzieję, że reklama wam się spodoba”. Również inni uczestnicy programu „Mali giganci” „genialnie dawali sobie radę” w sytuacjach, w jakich postawili ich pragnący zarobić dorośli. Jedna z dziewczynek biorących udział w programie wspominała na YT, że próby przed finałowym odcinkiem trwały od godz. 10 do 23.

„Na planie jest zabawnie, ale męcząco” – zwierzała się jednemu z portali uczestniczka programu „MasterChef Junior” (TVN, od 2016 r.). – „Non stop są duble, cały czas trzeba się uśmiechać. Kiedy Mateusz Gessler miał problem z wymówieniem słowa »czternaście«, to chyba dziesięć razy robiliśmy duble. Przeze mnie też musieliśmy powtarzać nagranie kilka razy, bo skaleczy-łam się nożem w palec, a zaraz potem wpadło mi chili do oka”.

Zgodnie z regulaminem tego produkowanego przez Endemol Shine Polska programu uczestnicy i ich opiekunowie mają w trakcie emisji obowiązek udzielania wywiadów i wypowiedzi „na żądanie” producenta, a ich słowa muszą być przez niego autoryzowane. Po emisji nie muszą już zapewniać, że było super, ale nie mogą mówić, czego chcą, bo obowiązuje ich klauzula poufności. Dzieci i rodzice muszą milczeć na temat castingu i programu „przez czas nieokreślony”.

W tym programie, różniącym się od przeznaczonego dla dorosłych „MasterChefa” wyłącznie wysokością nagrody (w dorosłej wersji to 100 tys. zł, a w juniorskiej – 15 tys. zł), biorą udział dzieci w wieku od 8 do 13 lat, które przed kamerami wykonują czynności, na jakie nie wyraziłby zgody żaden inspektor pracy, gdyby tych kamer nie było. Dzieci nie mogą bowiem pracować w gastronomii. Jeśli jednak gotują i pieką na planie programu rozrywkowego, bez żadnego wynagrodzenia, wszystko jest OK. A przecież wykonują czynności niedozwolone nawet dla młodzieży od 16. do 18. roku życia – znajdujące się w tzw. wykazie prac wzbronionych młodocianym (np. filetowanie ryb).

Całkowita dyspozycja

– Tylko raz na planie zdjęciowym zdarzył się poważny wypadek wymagający interwencji lekarskiej – mówi producentka Ewa Leja z TVN, która wraz z Endemol Shine Polska wyprodukowała już osiem sezonów „MasterChef Junior”.

– Jedna z uczestniczek pierwszego sezonu przecięła sobie palec i musieliśmy przetransportować ją do szpitala, żeby zszyto jej ranę. Drobne skaleczenia i oparzenia są na porządku dziennym, ale wymagają one tylko interwencji dyżurnych ratowników na miejscu. Dzieci są również pod opieką psychologa, który jest do ich dyspozycji 24 godziny na dobę: na planie i w hotelu, w którym mieszkają z rodzicami podczas nagrań. Także później psycholog utrzymuje kontakt z dziećmi i rodzicami tak długo, jak długo oni mają na to ochotę.

Opiekę psychologiczną nad uczestnikami programu sprawowała początkowo Marta Żysko, a od siódmego sezonu – Monika Antoniewska. Obie odmówiły „Tygodnikowi” wypowiedzi (podobnie jak reżyserzy Maciej Sobociński i Katarzyna Hummel-Cywa), za to Ewa Leja zapewnia, że wszyscy uczestnicy ośmiu sezonów (ponad sto osób) są zadowoleni i ciepło wspominają swój udział. Kryzysy i załamania trwają ledwie kilka dni i nikt nie zraził się do gotowania. Producentka zapewnia też, że dzieci mogą zrezygnować z udziału w programie i nie grozi za to żadna kara finansowa.

W regulaminie nie ma jednak o tym mowy, jest za to zapis o karach umownych za jego nieprzestrzeganie, zgodnie z którym podczas trwających 1-2 miesiące nagrań dzieci i ich opiekunowie muszą „poddać się całkowitej dyspozycji” producenta, prze-prowadzić się do tzw. Domu MasterChefa (Leja mówi, że to czterogwiazdkowy hotel), zaakceptować poufny regulamin, na czas nagrań oddawać w depozyt telefony i inne urządzenia, ściśle przestrzegać harmonogramu dnia, a także zaprzestać innych aktywności, w tym zawodowych, oraz kontaktów z ludźmi niezwiązanymi z programem.

Przez kilka tygodni dzieci nie chodzą więc do szkoły, a rodzice do pracy (nikogo nie obchodzi, czy wiąże się to z urlopem bez-płatnym czy koniecznością rezygnacji z etatu). Nie otrzymują żadnego wynagrodzenia, choć muszą nie tylko nagrywać kolejne odcinki, ale również reklamować program, producenta, nadawcę i lokowane produkty. Podczas emisji nie mogą promować niczego innego, a dzieci, które odpadną, muszą wziąć udział w nagraniu odcinka finałowego.

Tylko nie mów nikomu

„Do Biura Rzecznika Praw Dziecka przez ostatnie lata nie wpływały żadne skargi dotyczące opisywanych przez Panią zagadnień” – informuje biuro RPD w odpowiedzi na pytanie, czy Mikołaj Pawlak podjął jakieś działania mające na celu lepszą ochronę praw dzieci występujących w mediach. „Podkreślamy przy tym, że wzięcie udziału w programie typu ­talent show przez dziecko zawsze odbywa się za jego zgodą oraz przede wszystkim za zgodą rodziców lub prawnych opiekunów, bez której taki występ nie może mieć miejsca”.

RPD nie tylko nie widzi problemu, ale jest jego częścią. W maju 2020 r. wraz z wytwórnią Universal Music Polska i siecią Biedronka wydał płytę z piosenkami dzieci z „The Voice Kids”. Część dochodu ze sprzedaży przeznaczono na cele charytatywne (wsparcie szpitali podczas pandemii), a dyrektor wytwórni Maciej Kutak powiedział, że współpraca „dowodzi, że nawet w tak nietypowym i trudnym okresie warto poszukiwać niestandardowych rozwiązań i tworzyć nowe produkty”.


SPEKTAKLE POGARDY

Michał Rydlewski, medioznawca: Telewizja przyznaje sobie prawo do tego, żeby okłamywać innych, manipulować nimi i w dodatku wmawiać im, że sami tego chcieli >>>>


Niedawno Pawlak wyraził „ogromne zaniepokojenie” faktem, że TVN odmówił promocji telefonu zaufania RPD. Według niego „decyzja telewizji TVN zmusza do postawienia pytania o rzeczywiste intencje tego medium”. Pytań o intencje TVP rzecznik naj-wyraźniej nie stawia. A powinien, bo telewizja publiczna emituje obecnie dwa „poważne, komercyjne przedsięwzięcia” – nie tylko „The ­Voice Kids”, ale również „You Can Dance – Nowa Generacja” (TVP2, od 2021 r.).

Podobnie jak „MasterChef Junior”, program ten jest realizowany przez Endemol Shine Polska i przeznaczony dla dzieci w wieku 8-13 lat. Nagrania trwają kilka tygodni, podczas których dzieci i rodzice muszą przeprowadzić się do hotelu i być do dyspozycji producenta, bez wynagrodzenia. Zarówno w „MasterChefie”, jak i w „You Can Dance” dzieci czekają na werdykt, stojąc w wielkim stresie i nierzadko we łzach przed jurorami, którzy po potęgującej napięcie chwili informują, kto odpada (a nie – kto przechodzi dalej).

„Show odnosi sukces wtedy, gdy umiemy pokazywać prawdziwe emocje” – powiedział w jednym z wywiadów Wojciech Iwański, reżyser m.in. „Mam talent!”. W innym przyznawał: „Stacje komercyjne są do wytwarzania pieniędzy. Każdą złotówkę trzeba zamienić na dwa złote i żeby to robić jak najlepiej, trzeba mieć dobry produkt”. Nie tylko stacje komercyjne tak działają. W regulaminie emitowanego w TVP2 „You Can Dance – Nowa Generacja” czytamy, że podczas emisji uczestnicy nie mogą brać udziału w żadnych reklamach, chyba że TVP wyrazi na to zgodę i pobierze „prowizję za udzielenie zgody”.

Centrum Informacji TVP zapewnia jednak „Tygodnik”, że programy „The Voice Kids” i „You Can Dance” „pozwalają młodym ludziom rozwijać talenty wokalno-taneczne, spełniać marzenia, a także promować zdrowy styl życia. Osoby odpowiedzialne za produkcję takich formatów zawsze z troską i wrażliwością traktują małych uczestników”. Na planie obecny jest psycholog, a nagrania odbywają się „w porze dziennej, z przerwami na odpoczynek i posiłek”.

Ale w regulaminie „You Can Dance” czytamy, że „konkurencje w ramach Konkursu i Audycji mogą być organizowane o różnych porach dnia lub nocy”. I oczywiście, jak w regulaminach wszystkich innych talent shows: „Uczestnik jest zobowiązany do przestrzegania zasad poufności”. Za złamanie regulaminu i umów z producentem grożą kary, więc uczestnicy żadnego z tych programów nie mogą powiedzieć, że wcale nie było super. Nawet jeśli doświadczą krzywdy większej niż wyzysk ekonomiczny.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Inicjatorka kampanii „Kocham. Nie daję klapsów” i akcji „Książki nie do bicia”, specjalizuje się w tematyce praw dziecka. Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie nauki o kulturze i religii. Doktorat o udziale dzieci w programach reality show obroniony w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 21/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Trzeba się uśmiechać