Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Instytucje europejskie kończyły rok 2022 w cieniu skandalu dotyczącego oliwionego łapówkami lobbingu ze strony Kataru. Dotknął on tylko jeden z trzech filarów Unii, czyli parlament, a bezpośrednio tylko kilku obecnych lub byłych posłów i ich współpracowników. Jednak ma duży zasięg medialny i budzi niepokój, gdyż ten przykład topornego przekupstwa osłabia to, co Unia od 24 lutego 2022 r. wiarygodnie mówiła swymi działaniami na zewnątrz. Po inwazji na Ukrainę pokazała mianowicie, że jest nie tylko płaszczyzną do uzgadniania wspólnego mianownika interesów tworzących ją państw (i to wedle nieprzejrzystych reguł, pod egidą samosterownej biurokracji, tracącej z oczu szerszy sens swoich działań).
Po 24 lutego Unia pokazała, że wiele wypracowanych dotąd mechanizmów wspólnotowych potrafi służyć obronie wartości nieprzekładalnych bezpośrednio na wskaźniki ekonomiczne, i że może prowadzić do decyzji, które w krótkiej perspektywie oznaczają także straty dla państw i polityków. Mimo narzekań, że budowanie pakietów sankcji przeciw Rosji trwało tygodniami lub miesiącami, i tak jest to pokaz solidarności – oraz postęp wobec jeszcze bardziej żółwiego tempa, jakie oglądaliśmy np. przy polityce klimatycznej.
Brak takiej „pewnej ręki”, jaką przez kilkanaście lat była Angela Merkel (nikt nie wierzy tu w Olafa Scholza; serwis Politico pisze nawet o wicekanclerzu Robercie Habecku jako o „prawdziwym kanclerzu”), dodaje nieprzewidywalności unijnym negocjacjom. Ale, paradoksalnie, taki stan rzeczy – z większą liczbą krzyżujących się wektorów – może dać Unii znaczną moc sprawczą, uwalniając ją od szkodliwych mrzonek (lub obaw) o federalistycznym monolicie. A fakt, że Unia stanęła mocniej na „nodze” wartości – obok tej drugiej, czysto transakcyjnej – może być ważny dla Polski w najbliższych miesiącach z uwagi na otwarte konflikty dotyczące rządów prawa.©℗