Instrukcja obsługi świata

Pewien midrasz opowiada, że Bóg dzieli swoją dobę na cztery równe części: sądzi ludzkie czyny, administruje wszechświatem, bawi się ze swoim ulubionym lewiatanem i studiuje Torę. A skoro Bóg może się z niej czegoś nauczyć, to my również.

STANISŁAW KRAJEWSKI: - Mamy do czynienia z niezwykłym zjawiskiem: w ciągu kilku miesięcy wydano trzy książki, które próbują komentować Torę. Całą naszą trójkę, mimo różnic, łączy jedno: nie wyrastaliśmy w tradycji żydowskiej, tylko dojrzewaliśmy do niej. Ta szczególna “młodość doświadczenia" łączy nas zapewne z większością czytelników. Wszyscy też napisaliśmy książki po polsku - i to nie tylko w sensie technicznym. Po prostu rozumiemy pewne pojęcia tak, jak rozumie je współczesna polska inteligencja. Dlatego nasze komentarze są bardzo aktualne. Nie chcemy odtwarzać czegoś, co przed wojną mogło mieć miejsce w Warszawie, Lublinie czy Krakowie. To byłoby niemożliwe.

Tytuł mojej książki brzmi: “54 komentarze do Tory dla nawet najmniej religijnych spośród nas" - i nie jest to fajerwerk promocyjny. Uważam, że Tora jest dla wszystkich, nie tylko dla tych, których standardowo określamy mianem “religijny". Każdy, kto traktuje swoje życie jako zadanie odniesione do wyższego wymiaru, jest religijny - bez względu na tradycję czy brak tradycji.

Kuroń i Morze Czerwone

KONSTANTY GEBERT: - Oczywiście dawniej powstawały w Polsce wspaniałe komentarze, ale nikomu nie przyszło do głowy, by pisać je po polsku. Nie było dotąd w Polsce publiczności, która interesowałaby się tematem i która jednocześnie nie znałaby hebrajskiego ani jidisz.

Nasze trzy książki wyrosły z dwóch ważnych doświadczeń społecznych. Pierwszym był Żydowski Uniwersytet Latający, który działał pod koniec lat 70. w Warszawie. Była to grupa młodych polskich inteligentów, dla których żydowskie pochodzenie okazało się na tyle ważne, że spotykali się, by o tym mówić. Rozmowa była jeszcze kameralna, intymna, w gronie polsko-żydowskim, ale jednak zamkniętym. Rozważaliśmy wspólnie nasze “duszne" problemy, nasze kryzysy tożsamościowe, lęki i nadzieje. Istnienie takiego gremium było wówczas czymś niezwykłym. Drugim doświadczeniem były kolejne krakowskie Festiwale Kultury Żydowskiej. Ku naszemu zachwyconemu osłupieniu okazało się, że nie chodzi tylko o wewnętrzną sprawę kilkudziesięciu osób, ale że treści, którymi żył wymordowany naród, przetrwały, przejął je bowiem ktoś inny. To rzeczywisty, namacalny cud. Nasze książki są w nim zakorzenione. Wiemy, że mamy dla kogo pisać.

Moja książka zrodziła się z komentarzy do cotygodniowych czytań, które, podobnie jak Staszek Krajewski, pisałem dla żydowskiego pisma “Midrasz" (teksty Pawła Śpiewaka powstawały pierwotnie dla innych pism, dla “Przeglądu Politycznego" i katolickiego miesięcznika “Znak"). I tak może by zostało, gdybym w którymś momencie nie zorientował się, że nie tylko ja rozmawiam w Polsce z Torą. Chciałem też pokazać, że Torze można zadawać pytania, można jej nie rozumieć, można sprawdzać, jak zrozumiał ją ktoś inny. W rozmowie z Torą zakorzeniona jest każda poważna rozmowa. To instrukcja obsługi świata. W klasycznych żydowskich tekstach czytamy, że Bóg stworzył świat z Torą w ręku - Tora wyprzedza świat, zawiera go w sobie. Pewien midrasz opowiada, że Bóg dzieli swoją dobę na cztery równe części: jedną czwartą czasu spędza sądząc ludzkie czyny, jedną czwartą - administrując wszechświatem, jedną czwartą - bawiąc się ze swoim ulubionym lewiatanem, a jedną czwartą - studiując Torę. A skoro Bóg może się z niej czegoś nauczyć, to my również.

Niedawno pochowaliśmy Jacka Kuronia. I tak się złożyło, że czytanie z Tory, które przypadało właśnie na ten dzień, było znaczące dla zrozumienia jego życia. Dotyczyło śmierci Arona i padało w nim stwierdzenie, że opłakiwał go “cały naród Izraela". Wybitny komentator Tory, Raszi (1040-1105), pytał, dlaczego w tym fragmencie pojawiło się słowo “cały". Czy nie wystarczyło powiedzieć, że opłakiwał go “naród Izraela"? I odpowiadał, że nie wystarczyło, bo Aron scalił naród Izraela, budując przyjaźń, poświęcenie i zrozumienie. Trudno znaleźć słowa, które bardziej pasowałyby do Jacka. W tym samym czytaniu mowa jest o kolejnym buncie Żydów na pustyni przeciw Mojżeszowi. Pytali: “Po co nas wyprowadziliście z Egiptu? Żebyśmy zginęli na tych bezdrożach?". Jacek był jednym z tych, którzy nas wyprowadzili z wygodnej niewoli. I też napotkał opór. Ci, którzy przeprowadzają przez Morze Czerwone, nie powinni spodziewać się dużo więcej. W Talmudzie jest wstrząsające stwierdzenie, że najgorsze w niewoli egipskiej było to, że przywykliśmy ją znosić. Jacek nie przywykł. Oczywiście wiedzieliśmy o tym i bez Tory. I, rzecz jasna, przypadkiem akurat to czytanie przypadło na smutny dzień jego pogrzebu. Ale zarazem w świecie, który wyrasta z Tory, który jest konkretyzacją jednej z zawartych w niej, nieskończonych możliwości, tak naprawdę nie ma przypadków. Nie o to chodzi, że Jacek powinien zostać pochowany tego dnia, bo takie jest czytanie. Chodzi o to, że nie ma takiego wydarzenia, którego Tora nie pozwala lepiej zrozumieć.

Przestrzeń ciszy

PAWEŁ ŚPIEWAK: - Moja książka różni się od pozostałych tym, że nie zawiera w tytule liczby “54". Konstrukcję tamtych pozycji wyznacza kalendarz czytań synagogalnych. Moja skupia się na pierwszej księdze Tory, Bereszit, i nosi tytuł “Księga nad księgami", a podtytuł “Midrasze". Tytuł odnosi się do rozmów, które toczyłem z moją matką, Anną Kamieńską. Przed wielu laty napisała książkę, która w założeniu wydawnictwa przeznaczona była dla młodzieży. Nadała jej tytuł: “Księga nad księgami". Pomyślałem, że chciałbym kontynuować tę rozmowę, przerwaną szesnaście lat temu śmiercią mojej matki. I pokazać w tej rozmowie, jak dochodziłem do czytania Biblii, jak wchodzę w tę “Księgę nad księgami".

W Torze najbardziej zafascynowały mnie obszary niedomówień. Tekst biblijny zawiera w sobie olbrzymią przestrzeń ciszy, pytań, które wymagają odpowiedzi. Czytamy np., że Abraham wyruszył z Izaakiem na górę Moria i że ojciec nie zabił syna. Ale jeśli tak, to dlaczego Izaak nie modlił się później wraz z ojcem? Dlaczego Abraham zszedł z góry sam? Dlaczego nie było Izaaka na pogrzebie matki? Czy, jak każe tradycja, został wzięty do nieba? Czy jego cierpienie było tak wielkie, że nie mógł zejść do ludzi? Te pytania zawarte są w biblijnym tekście. I w tym momencie pojawia się midrasz, który jest zarazem opowieścią, badaniem, a przede wszystkim - komentarzem.

Istnieje wiele sprzecznych ze sobą midraszy, które dotyczą Izaaka. Jeden powiada, że dusza Izaaka uleciała do nieba. Inny, że zmarł i po trzech dniach zmartwychwstał. Jeszcze inny, że trafił do Akademii na Wysokościach, w której studiowano Torę, zanim jeszcze Tora zastała dana człowiekowi. Przestrzeń ciszy, niedomówienia znajduje w midraszu próbę dopowiedzenia. Nie chodzi jednak o stwierdzenie: “Tak właśnie było". Raczej o próbę doczytania, wsłuchania się w tekst. Czy obrazy Chagalla są midraszami? Konstanty Gebert pokazał przed chwilą, że w pewnym sensie midraszem jest historia śmierci Jacka Kuronia. Czytamy Torę przez nasze własne doświadczenie; przez czas, w którym żyjemy. To on daje nam możliwość “midraszowania". Midrasz staje się ważny i inspirujący, jeśli zakorzenia się w historii swojego stawania się, w tradycji żydowskiej, a jednocześnie stawia pytania. Zadajemy je aż do momentu, w którym odkrywamy pytanie, na które nie znajdujemy już odpowiedzi. Dochodzimy do wewnętrznego skupienia, ciszy, medytacji - do tego, co jest niewypowiadalne. Na końcu każdego midrasza jest milczenie.

By spór się toczył

SK: - Zdanie Kostka odnoszące się do pogrzebu Jacka Kuronia niezupełnie mnie przekonało. To nie jest tak, że Tora oświetla nasze życie. To my zakorzeniamy w tekście Tory pewne wydarzenia, które przeżywamy. Najpierw musimy chcieć zakorzenić się w tej tradycji. Potem dopiero przychodzi oświetlenie. Zresztą ono wcale nie jest konieczne. Fakt, że dokonania Jacka można porównać z życiorysem Arona, to dowód, że jesteśmy w stanie używać starożytnego języka do opisu zjawisk współczesnych. Dla mnie najważniejszym problemem żyjącego dziś człowieka jest pogodzenie Tory ze współczesnym myśleniem naukowym. Podam przykład: opis stworzenia świata jest z punktu widzenia obecnej wiedzy bardzo naiwny. Czasem próbuje się go połączyć z nauką. Pewien amerykański fizyk analizuje szczegółowo cały mit stworzenia, tłumacząc go w kontekście teorii względności. Jak wiadomo, koncepcja ta zakłada, że bieg czasu zależy od masy ciała. Uczony twierdzi, że przy założeniu, iż czas biegnie inaczej, obraz stworzenia staje się w pełni realistyczny. Na podstawie skomplikowanych obliczeń dochodzi do wniosku, że pierwszy dzień stworzenia trwał około ośmiu miliardów lat. Pozornie wszystko się zgadza, ale za jakiś czas pojawią się nowe teorie naukowe. I co wtedy? Znów będziemy je dopasowywać do tego, co zawiera się w Torze?

Ważne jest coś zupełnie innego: to, w jaki sposób nadajemy sens naszemu byciu w świecie. Opis biblijny służy temu, by powstał kalendarz, który zaczyna się od stworzenia świata. Oczywiście dni stworzenia traktowane są tu jak każde inne. Może wydaje się to naiwne, ale ma głęboki sens: kiedy tworzy się kalendarz, zaczyna się od jakiegoś ważnego dla danej tradycji wydarzenia. W kalendarzu żydowskim mógłby to być moment wyjścia z Egiptu, który rozpoczyna historię Izraela. A jednak czas liczony jest od samego początku. Dlaczego? Bo to, co się dzieje z Żydami, jest ważne dla całego świata. To śmiałe stwierdzenie jest fundamentalne dla tradycji żydowskiej. Sens pozornie naiwnego opisu biblijnego objawia się w zupełnie innym wymiarze.

KG: - Nasza tradycja każe znaleźć sobie towarzysza nauki. Przed chwilą mieliśmy dowód, jak bardzo potrzebny jest ten nakaz. Mój przedmówca mówił o zakorzenianiu się w Torze. Oczywiście zgadzam się z nim, tyle tylko że choć istotnie samodzielnie zakorzeniamy się w tekście, to zarazem odkrywamy, że nasze korzenie już tam są. To moje osobiste doświadczenie. Paweł Śpiewak zwrócił uwagę na sprzeczności, które kryją się w midraszach. Stanisław Krajewski - na sprzeczności między biblijnym opisem stworzenia świata a nauką. Ale przecież w Torze mamy dwa - sprzeczne - opisy stworzenia. Biblia zaczyna się od sprzeczności. A przecież jej Autor mógł zredagować tekst w dowolny sposób: tak, żeby nikt nie mógł się do niczego przyczepić. Najwyraźniej nie chciał tego robić. Zależało mu na tym, żebyśmy tę sprzeczność zauważyli. Dlatego tak stymulujący jest spór wyrastający z Tory.

Pamiętamy wielkie dyskusje między różnymi szkołami interpretacyjnymi, rozpoczęte sporem między Szamajem a Hillelem. Słowa jednego i drugiego - mówi Talmud - pochodziły z niebios. I chociaż większość rabinów opowiedziała się za stanowiskiem Hillela, to przecież z tego powodu nie odrzucamy tego, co głosiła szkoła Szamaja. To niemal bez znaczenia, który z nich się mylił. Ważne, że obaj czytali Torę, że zadawali jej pytania, a spór toczyli nie dla własnej chwały, ale we wspólnej pracy ze wszystkimi komentatorami, którzy żyli przed nimi i po nich (łącznie z nami), dążyli do prawdy. I gdyby nie fundamentalne założenie, że sprzeczność nie jest szumem, który trzeba stłumić, ale istotą studiowania, Tora byłaby książką martwą.

SK: - Każdy z nas mógłby lepiej zredagować tekst biblijny, usunąć sprzeczności czy niejasności, ale wtedy to nie byłaby Tora.

PŚ: - Nie sądzę, by każdy z nas mógł lepiej zredagować Torę... W każdym razie spór, który jest podstawą myślenia o Torze, stanowi o tym, co w judaizmie najważniejsze - o braku ortodoksji. Zakorzenienie w tej tradycji to studiowanie Tory, przestrzeganie Prawa, ale także coś niezwykle ważnego i pociągającego dla ludzi żyjących na początku XXI w. - doświadczenie wolności, rozumianej wręcz liberalnie. XIX-wieczny filozof John Stuart Mill mówił, że wolność rodzi się ze sporu, w którym nie chodzi o to, żeby jeden argument pokonał drugi, ale żeby się sobie przedstawiły. Ważne, by spór się toczył. Nakaz myślenia jest wezwaniem do wolności; wolności w zakorzenieniu. Dla mnie lektura Tory to w pewnym sensie wydarzenie intelektualne, które wynika z obowiązku studiowania. Studiowanie nie rodzi się tu jednak, jak w Grecji, ze zdziwienia, ale z bojaźni Bożej i z zakorzenienia, które Tora odsłania przede mną. Klasyczna filozofia stawiała na doświadczenie samodzielnie poszukującego prawdy, Jerozolima na badanie słowa Boga zawartego w Torze i odczytywanie czasu i życia ludzkiego przez dwie Tory, ustną i pisaną.

Chciałbym Państwu przeczytać fragment jednego z midraszy: “Wyobraź sobie króla, który chce posadzić drzewo w ogrodzie. Przeszedł się po ogrodzie, poszukując źródła, które nawilży drzewo. Nie mogąc go znaleźć, wykopał studnię i dopiero wtedy zasadził drzewo. I drzewo rozwinęło się, dojrzało, jego korzenie rozwinęły się i rozrosły, wreszcie zaowocowało, ponieważ dostarczył mu wody ze studni. Świat jest - powiadał rabi Jochanan - jak drzewo posadzone przez Boga. Wzrasta w przestrzeni. Jego korona sięga niebiańskiego tronu, korzenie pogrzebane są w głębi ziemi, a pień łączy niezliczone cząstki drzewa. Jego gałęzie i liście rosną we wszystkich kierunkach. To drzewo zostało zasadzone, aby radować człowieka swoimi owocami i swoim aromatem.

Ale siła żywotna, soki płynące w drzewie, pochodzą ze źródła, które Bóg stworzył, zanim jeszcze drzewo zostało posadzone. A co jest źródłem życia? Jest nim Tora. Ona jest ową wodą, którą król podlewał korzenie drzewa. Wszyscy, którzy jesteście spragnieni, przyjdźcie i popróbujcie tej wody (Zohar Chadasz)".

Aniołowie odradzali stworzenie

GŁOS Z SALI: - Oczywiście śmierć Jacka Kuronia domaga się języka biblijnego. Ale dlaczego Aron? Chciałbym zaproponować własną interpretację, inspirowaną operą Arnolda Schönberga “Mojżesz i Aron". Aron przedstawiony jest w niej jako ten, który zakorzenia nas w ziemi, chce integracji na bardzo niskim poziomie. Mojżesz kwestionuje, relatywizuje nasze przywiązanie do ziemi, wskazuje na to, co wyżej. Jeśli miałbym porównywać Kuronia z którąś z tych postaci, wybrałbym Mojżesza.

KG: - Błędem jest traktowanie Tory jako mapy. To nie jest tak, że możemy rozszyfrować Torę i wydobyć z niej tajemną wiedzę o tym, co nas spotyka. Tora zmusza nas do myślenia. Na ile porównanie Jacka z Aronem budzi we mnie skurcz serca, na tyle Tora coś mi dała. Rozbudowywanie tego porównania musiałoby jednak prowadzić do wniosków nieprawdziwych.

SK: - To jest pewien werset, który opisuje dawną historię. I jeden aspekt tamtej historii dobrze się nadaje do opisu dzisiejszej sytuacji. Uwzględnienie tego aspektu to sposób tworzenia języka, w którym słowa zyskują nowe znaczenia, zakorzeniając się w dawnym tekście i jego tradycji. Fakt, że w naturalny sposób mówimy o Kuroniu, dowodzi, iż nasze komentarze są częścią naszego życia we współczesnej Polsce, a nie wiedzą czysto akademicką.

PŚ: - Myślę, że pytanie dotyczyło znaczenia Jacka Kuronia w naszym exodusie. Dla wychodzenia z komunizmu należy szukać języka metafory, bo to przecież było i jest wychodzenie z mroku. Jacek nie bał się swojej misji, nie uciekał od niej, ale czuł ciężar spoczywającej na nim odpowiedzialności. I szedł pierwszy. Do końca.

Po drugie, podobnie jak Mojżesz, nigdy nie był zadowolony z tego, co zrobił. I coś jeszcze, dla mnie być może najważniejsze: potrafił otwarcie przyznawać się do błędów. Istnieje pewna zbieżność, która rodzi się z obserwowania Jacka oraz z czytania Tory, ale ta zbieżność może być najzupełniej przypadkowa i pozorna.

- Sprzeczność, o której Panowie mówili, to możliwość, ale także niebezpieczeństwo. Czy w lekturze Tory wyznaczyli sobie Panowie jakieś granice bezpieczeństwa?

PŚ: - Odpowiem midraszem. Czterech mistrzów studiujących Torę miało wejść do grobu, żeby tam poznać prawdę Tory. I cóż się wydarzyło? Pierwszy skamieniał, drugi zwariował, trzeci został bałwochwalcą. Tylko jeden wytrwał do końca. Nie pomogły mu w tym cnoty intelektualne, ale bojaźń Boża i przestrzeganie Prawa, Halachy. To niczego nie gwarantuje, ale pozwala zachować wewnętrzną dyscyplinę.

SK: - Moje własne doświadczenie mówi, że jeśli odwołam się do Tradycji, która wynika z Tory, do Prawa, do rytuału, to jest szansa, że moje poszukiwanie duchowości nie będzie unoszeniem się na wietrze, ale zakorzenianiem się. Szukałem duchowości na różne sposoby, nie wyłączając katolicyzmu czy religii wschodnich. Jednak zakorzenienie w tradycji żydowskiej dało mi o wiele więcej stabilności.

PŚ: - Warto tu dodać jeszcze jedno. Tora nie zna pojęcia Boga. Jest ono wzięte z tradycji greckiej. W Torze Bóg występuje pod wieloma imionami: Elohim, Adonai-Pan, Makom-Miejsce, Haszem-Imię. Nie poznajemy bowiem Boga jako takiego, a jedynie Boga odsłaniającego swoje imię i atrybuty w czasie, w konkretnych wydarzeniach, przez swoich proroków. Kierując słowa do ludu Izraela mówi: “Jestem Bogiem, którego czcicie i który wywiódł was z Egiptu", a nie “Jestem Stwórcą świata".

KG: - Pewien chasydzki rebe bał się, że umrze mądrzejszy niż pobożniejszy. Tego niebezpieczeństwa musimy się wystrzegać. A sprzeczności? Oczywiście: Bóg jest wszechwiedzący, ale ludzka wolność istnieje. Oczywiście: jesteśmy materialni i niedoskonali, ale mamy duszę i zostaliśmy stworzeni na Boskie podobieństwo. Wszystko jest dane od Boga z wyjątkiem bogobojności, na którą musimy sobie sami zapracować. To pokazuje, jak ogromny jest nasz obszar swobody. Pewien midrasz opowiada, że jak Bóg zapowiedział stworzenie człowieka, aniołowie stanowczo mu to odradzali, przewidując kłopoty. Po co pogarszać wszechświat? Lecz Bóg stworzył człowieka: niedoskonałego, wolnego, z dobrym i złym popędem. Jakie może być usprawiedliwienie takiej “fuszerki"? Moim zdaniem człowiek nosi w sobie coś, czego aniołowie nosić nie mogą: zdolność do swobodnego wyboru dobra. Bez niego świat byłby może pozbawiony sensu.

SK: - Dosłowne rozumienie stwierdzenia, że Tora została nam dana przed stworzeniem świata, nic nam właściwie nie daje. Ale można je rozumieć podobnie jak Abraham Heschel: Biblia nie zawiera ludzkiej wizji Boga, ale Boską wizję człowieka. Najistotniejsze w tradycji żydowskiej jest to, że Bóg nas potrzebuje. Bóg w świecie bez człowieka byłby może bardziej doskonały, ale czegoś by mu brakowało - to “coś" jest wcielone w ludzi.

Konstanty Gebert (“Dawid Warszawski") jest publicystą stale współpracującym z “Gazetą Wyborczą", redaktorem i wydawcą żydowskiego miesięcznika “Midrasz", autorem siedmiu książek, dotyczących m.in. negocjacji przy Okrągłym Stole i wojen w b. Jugosławii. W 2003 r. nakładem wydawnictwa Austeria ukazały się jego “54 komentarze do Tory".

Stanisław Krajewski jest współprzewodniczącym Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów. Wydawnictwo Austeria wydało jego “54 komentarze do Tory dla nawet najmniej religijnych spośród nas".

Paweł Śpiewak jest historykiem idei i socjologiem. Ostatnio nakładem wydawnictwa Znak, ukazała się jego “Księga nad księgami. Midrasze".

Debata odbyła się 28 czerwca b.r. w Krakowie w ramach XIV Festiwalu Kultury Żydowskiej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2004