Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Styczniowy jej wskaźnik, 3,8 proc., nie jest przecież szczególnie wysoki - podobny był dwa i trzy lata temu - a jednak mamy wrażenie, że prawie wszystko mocno zdrożało. Skąd się ono bierze? Przyczyny są dwie: gwałtowność podwyżek i to, że dotyczą one niezbędnych, stale kupowanych towarów.
Od grudnia do stycznia ogólny poziom cen podniósł się o 1,2 proc. Jak na jeden miesiąc, to bardzo dużo - z podobnym skokiem cenowym ostatni raz mieliśmy do czynienia 10 lat temu. Na początku roku tradycyjnie rosną czynsze i rozmaite opłaty, ale głównym powodem skoku jest oczywiście podwyżka stawek VAT. Zwłaszcza zaś - dokonana "przy okazji" zmiana klasyfikacji wielu towarów, dotychczas obłożonych mniejszym podatkiem. Dotyczyła ona przede wszystkim żywności - i to żywność w styczniu podrożała najbardziej, o 1,7 proc. A ponieważ na prywatne wyobrażenie o inflacji wpływają przede wszystkim zmiany cen towarów kupowanych najczęściej, styczniowe podwyżki odbiły się nie tylko na naszej kieszeni, ale i na świadomości inflacyjnej.
Choć wzrost VAT został już wliczony w ceny, to w następnych miesiącach mogą one pójść w górę z innych przyczyn. Między innymi tej, że Polacy coraz więcej kupują. Duży popyt sprawia, że producenci i handlowcy nie muszą uciekać się do obniżek, żeby sprzedać towar, a podwyżkę VAT mogli przerzucić na klientów.
Są także zewnętrzne przyczyny inflacyjnych obaw. Na świecie ponownie drożeje żywność, a także inne surowce, przede wszystkim ropa naftowa, której baryłka kosztuje już ponad 100 dolarów. Trzy lata temu przed skutkami światowej drożyzny na rynkach surowców uchronił nas silny złoty. Czy uchroni nas i tym razem - nie wiadomo.