Indeks lekcji zakazanych

W świeckiej instytucji człowiek odpowiedzialny za podobną kompromitację musiałby się podać do dymisji. Ciśnie się na usta pytanie: czy biskupi ponoszą jakąkolwiek odpowiedzialność, skoro mogą bezkarnie ośmieszać Kościół i nas – wierzących katolików?

04.07.2019

Czyta się kilka minut

Metropolita szczeciński abp Andrzej Dzięga podczas Szczecińskiego Marszu dla Życia, 28 kwietnia 2019 r. / Fot. Marek Szandurski / East News /
Metropolita szczeciński abp Andrzej Dzięga podczas Szczecińskiego Marszu dla Życia, 28 kwietnia 2019 r. / Fot. Marek Szandurski / East News /

Na stronie diecezji szczecińsko-kamieńskiej, za którą odpowiada abp Andrzej Dzięga, ukazał się „Katalog dobrych praktyk w relacjach duszpasterskich z dziećmi i młodzieżą”, czyli normy dotyczące prewencji nadużyć seksualnych wobec małoletnich. Ten fakt można by skwitować: lepiej późno niż wcale (do opracowania takich norm zobowiązały biskupów wytyczne przyjęte przez episkopat już w 2014 r.), gdyby nie dołączony do tego dokumentu aneks: „Oświadczenie rodzica w sprawie tzw. edukacji seksualnej”.

Jest to wzorzec druku gotowego do wypełnienia, podpisania i przekazania przez rodzica dyrekcji szkoły. Rodzic oświadcza, że nie wyraża zgody na udział jego dziecka w jakiejkolwiek formie zajęć, podczas których poruszane będą następujące zagadnienia: „edukacja seksualna, antykoncepcja, profilaktyka ciąż wśród nieletnich i chorób przenoszonych drogą płciową (np. AIDS), dojrzewanie i dorastanie, równość, tolerancja, różnorodność, przeciwdziałanie dyskryminacji i wykluczeniu, przeciwdziałanie przemocy, LGBT, homofobia, tożsamość płciowa, gender”. Rodzic żąda „każdorazowo” poinformowania go o zamiarze takich zajęć – jest to niezbędne, by mógł nie posyłać wtedy dziecka do szkoły. 

Na egzekwowaniu „konstytucyjnego prawa” do wychowania dziecka zgodnie z poglądami rodzica się nie kończy. Dokument zawiera groźbę: „Oświadczam także, że o takich przypadkach lub próbach organizacji tego typu wydarzeń na terenie szkoły oraz wyjść pozaszkolnych zamierzam poinformować odpowiednie instytucje państwowe (Kuratorium Oświaty, Ministerstwo Edukacji Narodowej) oraz społeczne, zajmujące się tematyką pedofilii i deprawacji seksualnej dzieci (m.in. ogólnopolski komitet »Stop Pedofilii«), a w przypadku wypełnienia znamion czynów zabronionych zawiadomię odpowiednie organy”.

A jeśli dziecko „poniesie szkodę psychiczną”, sygnatariusz dokumentu zapowiada, że będzie bronił jego praw na drodze cywilnej.

Wszystko to jest uzasadnione… obroną przed pedofilią (!): „Zachęcanie dzieci do rozmowy z dorosłymi o seksie, zachęcanie ich do inicjacji seksualnej, nakłanianie do wykonywania lub wykonywanie w ich obecności czynności seksualnych (np. na sztucznych organach płciowych) stanowi przygotowanie bądź sprawstwo przestępstw pedofilskich (art. 200-200b kk). Również jako przygotowanie do czynów pedofilskich można oceniać rozmowy o seksie z jednoczesnym podważaniem autorytetu rodziców”.


Czytaj także: Maciej Muller: Edukacja seksualna nie jest kategorią wyodrębnioną od reszty rzeczywistości, o której mówi się specjalnym tonem w specjalnym czasie. Ona wpisuje się w codzienną relację z dzieckiem.


Obsesyjność tekstu przejawia się w drobiazgowym wyliczeniu miejsc, gdzie może dojść do „deprawacji” („na lekcjach/zajęciach/warsztatach/spotkaniach/pogadankach/apelach/projekcjach filmów/wyjściach pozaszkolnych [teatr, kino, muzeum, biblioteka, zajęcia sportowe] oraz wszelkich innych wydarzeniach organizowanych na terenie szkoły lub poza nią”) oraz w tym, że groźba donosu dotyczyć ma także „wydarzeń, w których moje dziecko nie weźmie udziału bezpośredniego”.

Gdyby jakaś dyrekcja szkoły rzeczywiście chciała potraktować takie oświadczenie literalnie, właściwie musiałaby zamknąć placówkę, a dzieci rozesłać do domów. Jak bowiem autor/autorzy tego kuriozum wyobrażają sobie egzekwowanie – np. na lekcjach biologii – zakazu pojawiania się informacji na temat dojrzewania i dorastania? Czy szkoła naprawdę ma powstrzymać się przed przeciwdziałaniem dyskryminacji, wykluczeniu i przemocy? A co z zajęciami wychowania do życia w rodzinie, podczas których mowa jest i o antykoncepcji, i profilaktyce ciąż wśród nieletnich, i chorobach przenoszonych drogą płciową (także AIDS), i o homofobii? Strach dopisać do listy podejrzanych przedmiotów katechezę, która uczy (powinna uczyć) równości i tolerancji, bo przecież źródłem tych wartości jest Ewangelia.

 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 28/2019