Ile czytamy tekstów, które nie powinny być napisane?

Nad umęczoną planetą unoszą się nie tylko kłęby dwutlenku węgla z przemówień p. Morawieckiego, ale na dodatek, co chwilę wystrzeliwują w niebiosa pióropusze kompletnie zbędnych myśli zarejestrowanych na nośnikach danych.

17.04.2023

Czyta się kilka minut

Fot. Grażyna Makara
FOT. GRAŻYNA MAKARA

Nie możemy niestety przejść tu spokojnie nad szeroko pojętą problematyką sztucznej inteligencji. Chciałoby się tę głośną nowinkę włożyć ad acta, odfajkować jak wiele innych bądź zapomnieć i udać lękowo, że nie ma problemu. Sztuczna inteligencja, trzeba to wyraźnie na początku powiedzieć – wygładzi nam rozumy do czysta. Już gładzi.

Ktoś tu powie, że w głowach samo się nam gładzi, że zaawansowane technologie – prócz szeroko branego gorzelnictwa, winiarstwa i browarnictwa – nie są do tego potrzebne, że ludzkość odmóżdża się zawzięcie od wieków, niczym do tego nieprzymuszana. Oczywiście, że tak, bo tylko idealiści i wielbiciele ludzkości wierzą w postęp, godność mas i tzw. mądrość narodów. Ktoś znowuż zauważy, że przecież tylu ludzi – jak nigdy przedtem – umie pisać i czytać. Więc to piękne i dobre. Że to dobrze. Że to należy ludzkości zapisać na plus. Że jest postęp. Ale każdy z nas – jak tu ponuro siedzimy – wie, że obie te umiejętności przynoszą z jednej strony cierpienie, dają szalone złudzenia, z drugiej niezdrowo pobudzają i są źródliskiem krzywd, szalonych nieporozumień.

Oto – popatrzmy – umiejętności czytania i pisania są kompetencjami występującymi na ogół razem, w jednej głowie. Warto to sobie uzmysłowić, choć wydaje się, że to wtręt nader banalny, pochodzący z krainy oczywistości. Otóż każdy wie, że jak nigdy powszechność, by nie rzec, kompulsywna potrzeba pisania przyprawia każdego z nas o ból brzucha. Nas czytających. Nic zapewne nie zdemolowało etyki i estetyki świata tak, jak rozwój technologii ułatwiających wystukiwanie literek i odejście od mozolnego trenowania tzw. chwytu pisarskiego. Już samo chwycenie pióra było ongiś dla ogromnych rzesz na tyle zniechęcające, na tyle było niemal cyrkową sztuczką, że suma produkcji piśmienniczej była akurat na skalę możliwości intelektualnych Ziemian. W sam raz, można powiedzieć, a proporcje twórczości dobrej do złej były ze wszech miar ludzkie, tzn. i humanistyczne, i humanitarne, była to jakby gospodarka zrównoważona i ekologiczna. Dziś – by jeszcze trochę ponarzekać – zadajemy sobie przykre pytanie: ile w ostatnim tygodniu przeczytaliśmy tekstów, które nie powinny być napisane? Tysiące. Dawniej tak nie było. Sytuacja jest więc arcyprzykra, bo nad umęczoną planetą unoszą się nie tylko kłęby spalin, dwutlenku węgla z przemówień p. Morawieckiego, a na jej powierzchnię spadają nie tylko cuchnące deszcze tworzące czarne oleiste rzeki, których brzegi obsadzone są przez wędkarzy-mięsiarzy, ale na dodatek co chwilę z głów tu żyjących, uważających się za kompetentnych wystrzeliwują w niebiosa pióropusze kompletnie zbędnych myśli zarejestrowanych na napędzanych prądem nośnikach danych. Przyjrzeliśmy się teraz zdaniom powyżej i – jak zwykle – uznaliśmy, że są właśnie adekwatne, błyskotliwe i nowe, a tym samym – potrzebne. To chyba jasne.

Wrócić wypada do sztucznej inteligencji, która bądź to martwi, śmieszy, bądź inspiruje, bądź pomaga w odrabianiu lekcji, zdawaniu egzaminów czy w prowadzeniu recepcji w zakładzie fryzjerskim, inteligencji, która – o dziwo – czyta i pisze, często lepiej, jaśniej i mądrzej niż miliony ludzi. Są tacy, którzy poniekąd słusznie martwią się, że sztuczna inteligencja wejdzie w sojusz z politykami kategorii Gospodarza i jego podwładnych, że ten rodzaj koleżeństwa, czy jak kto woli partnerstwa i współpracy, jest dla tego mechanizmu naturalniejszą funkcją niż luźna przyjaźń z bezosobową demokracją. Jest też scenariusz opisujący konkurencję pracowniczą, w jaką bardzo prędko sztuczna inteligencja wda się z ułomnymi z natury ludźmi. To zapewne doprowadzi do nieznanego dotychczas konfliktu na tle finansowym, społecznym, kompetencyjnym, każdym. I jest jeszcze jeden pomysł, który głosi, że owa inteligencja po prostu zastąpi ludzi we wszystkim, do czego będzie potrzebny rozum, że ludzie będą sobie po prostu odpoczywać, bez chwili wytchnienia, bez początku i bez końca. I to, ze wszystkich tych wieszczb, przynajmniej na pierwszy rzut oka, wydaje się do zniesienia. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 17/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Co będzie