Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ustawa zakłada karanie działań „wywrotowych i secesyjnych” oraz pozwala na jawną obecność chińskich służb specjalnych. Ten krok, wymierzony w ruch demokratyczny Hongkongu, gwałci jego autonomię, a ogólnikowość przepisów ułatwi sądzenie niemal każdego, kogo działalność nie przypadnie Pekinowi do gustu. Pretekstem może być np. wywiad dla obcych mediów czy udział w manifestacji.
To niejedyny sygnał, że Pekin zacieśnia kontrolę nad siedmiomilionowym miastem. W kwietniu aresztowano tam 15 działaczy ruchu demokratycznego za organizowanie i udział w protestach w 2019 r. Z kolei w zeszłym tygodniu parlament Hongkongu przystąpił do procedowania przepisów o zniesławieniu chińskiego hymnu, za co przewidziano do trzech lat więzienia i wysoką grzywnę.
Donald Trump nazwał nową ustawę „tragedią Hongkongu” i zapowiedział cofnięcie dla miasta przywilejów handlowych oraz wizowych, a także sankcje wobec chińskich oficjałów oskarżanych o niszczenie jego autonomii. Wielka Brytania i Tajwan zgłosiły gotowość przyjmowania hongkońskich imigrantów.
Pekin liczył zapewne, że pogrążony w pandemii świat przymknie oko na represje wobec Hongkongu. Jednak to tam przebiega dziś linia globalnego konfliktu Chin ze Stanami Zjednoczonymi. Los miasta nabrał więc dodatkowego znaczenia. Można mieć tylko nadzieję, że w tym pojedynku wielkich największej ceny nie przyjdzie zapłacić zwykłym Hongkończykom. ©